Chłopiec powinien zacząć rok szkolny tydzień temu, razem ze swoimi rówieśnikami. Ale nie zaczął. Bo oni chodzą, a on jeździ na wózku. A to w Lublinie przeszkoda nie do pokonania.
Rodzice Wojtka już dwa lata temu poinformowali miejskich urzędników i dyrekcję Szkoły Podstawowej nr 6, że chcą posłać syna właśnie do tej placówki. - Jest najbliżej naszego domu. Wojtek mógłby nawet sam do niej jeździć - tłumaczy matka. - Poza tym, do tej szkoły chodzą wszyscy znajomi Wojtka z osiedla. Z nimi byłoby mu łatwiej.
- Chcieliśmy odpowiednio wcześniej wszystkich uprzedzić, żeby był czas na przystosowanie szkoły do potrzeb dziecka na wózku - dodaje. Ale przez kilkanaście miesięcy prośbą rodziców nikt się nie przejął. Ani Urząd Miasta, ani Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.
- Złożyliśmy do funduszu wniosek o sfinansowanie kosztów przebudowy - opowiada Danuta Nowakowska-Bartłomiejczyk, dyrektor SP nr 6. - Ale został odrzucony. Ponoć zabrakło... jednej deklaracji.
Potwierdza to Eugeniusz Ulewicz, dyrektor lubelskiego oddziału PFRON. - Wniosek nie spełniał wymaganych kryteriów - tłumaczy. - Szkoła mogła liczyć na środki, jeśli zdecydowałaby się otworzyć u siebie oddział integracyjny. Ale się na to nie zgodziła. A my nie możemy dać pieniędzy tylko dla jednego dziecka.
Zdaniem Ulewicza, problem powinien rozwiązać Urząd Miasta. - Wysłałam do urzędu setki pism. Z urzędnikami rozmawiała też dyrektorka szkoły. Za każdym razem słyszeliśmy, że nie ma pieniędzy - mówi mama chłopca. - Pomogła dopiero interwencja w Ministerstwie Edukacji Narodowej. Wtedy pieniądze znalazły się w Lublinie natychmiast.
Ratusz przekazał przed wakacjami ponad 50 tys. zł na wybudowanie podjazdu, wymianę drzwi i przebudowę szkolnej łazienki. Prace budowlane właśnie trwają. Ale i tak środków zabraknie na windę. Potrzeba ponad 30 tys. zł.
- Spróbujemy wprowadzić zmiany do tegorocznego budżetu i znaleźć środki na windę. Mamy na to gwarancję prezydenta - zapewnia Tadeusz Dziuba, zastępca dyrektora Wydziału Organizacyjnego lubelskiego magistratu. - Na Mikołaja, a więc w grudniu, chłopiec powinien już pójść do szkoły.
- Walczymy o to od dwóch lat, więc miesiąc czy dwa nie robią dużej różnicy - mówią rodzice Wojtka. - Oby się tylko udało.