Choć wizyta wicepremier na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim była oficjalna, to nikt nie miał wątpliwości - profesor Gilowska przyjechała do domu. Tylko pracownicy Biura Ochrony Rządu nie zauważyli, że jest wśród swoich.
Decyzja, że do Lublina nie przyjedzie Kazimierz Marcinkiewicz, zapadła w niedzielę. Ale władze miasta i województwa nie były zawiedzione. Zaplanowane spotkania szefa rządu przejęła właśnie Zyta Gilowska, która w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza jest wicepremierem i ministrem finansów. I od razu zasypano ją pytaniami. Nie tylko o finanse, w których jest specjalistką, ale także o kształt przyszłego gabinetu Kazimierza Marcinkiewicza. I o ewentualnym dołączeniu do niego Andrzeja Leppera.
- Zostałam wicepremierem w rządzie pana Marcinkiewicza, bo dostałam obietnicę, że będę mogła realizować w finansach publicznych te zmiany, o które od lat zabiegam - wyznała Gilowska. - Nie było mowy, kto jeszcze w tym rządzie będzie. Dla mnie liczy się premier i wykonywanie programu.
Prof. Gilowska postawiła sprawę jasno. - Nie wiem, jak będzie wyglądała współpraca z Andrzejem Lepperem. Może żadnej współpracy nie będzie. W większości nie zgadzam się z jego pomysłami. I jako wykształcony ekonomista uważam, że podatek obrotowy, czy minimum socjalne dla wszystkich, są niemożliwe do zrealizowania - dodała.
Ale najbardziej wszystkich interesowały finanse Lubelszczyzny. Zyta Gilowska podkreśliła, że naszemu regionowi potrzeba dróg, dobrej przeprawy przez Wisłę i przede wszystkim lotniska. Według niej, nie ma lepszej lokalizacji dla portu lotniczego niż Świdnik. I właśnie na to są pieniądze w budżecie województwa. - Jeśli samorząd znajdzie pieniądze na budowę lotniska w Niedźwiadzie, to będziemy mieli dwa lotniska. Któreś z nich padnie, bo nie sądzę, żeby było nas stać na dwa - skwitowała wicepremier.