Halina Syta cudem pokonała raka. Ale wciąż nie może wygrać z polskimi urzędnikami. - Choć moi synowie są Polakami, ja nadal czuję się w Polsce tylko gościem - mówi kobieta.
Dramatyczną historię Ukrainki mieszkającej w Jakubowicach Konińskich opisaliśmy pod koniec kwietnia ub. roku. Była chora na raka.
- Wtedy najbardziej bałam się, że będą przerzuty, że mnie zabraknie. - mówi Halina. - Dziś czuję się dobrze. Ale wciąż jest niepewność, co przyniesie los. Nie mam takich praw, jak inni. Nie mogę nic kupić na raty, podpisać żadnej umowy. Bo, zgodnie z prawem, jestem Ukrainką. Chociaż mój zmarły mąż był Polakiem i moje bliźniaki też są Polakami.
Halina przyjechała do Polski 14 lat temu. Tu wyszła za mąż i urodziła bliźniaki: Daniela i Damiana. Trzy lata temu mąż zmarł nagle. Została bez środków do życia. A na dodatek, właśnie wtedy lekarze odkryli u niej złośliwy guz szyjki macicy. Przeszła skomplikowaną operację i radioterapię. Nie mogła pracować, a ZUS nie chciał jej przyznać renty.
Gdy po raz pierwszy napisaliśmy o Halinie, do apelu o pomoc dla niej dołączyły ogólnopolskie media. Wspólnie udało się nam wywalczyć dla niej rentę. - Do 2013 roku będę dostawać 636 zł brutto - mówi Halina. - Ale największą pomoc dostałam od zwykłych ludzi. Bez nich bym zginęła.
Halina wróciła do zdrowia. Ale co 3 miesiące musi się zgłaszać na badania do Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej. Na ich wyniki z niepokojem czekają synowie, którzy uczą się w IV klasie SP w Jakubowicach Konińskich. Całej rodzinie spędza sen z powiek jeszcze jedna sprawa. W październiku Halinie kończy się karta czasowego pobytu w Polsce. To oznacza, że będzie musiała stąd wyjechać. Chociaż jej synowie są Polakami: tu się urodzili i wychowali.
Rafał Przech z Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie potwierdza, że w maju 2008 roku Halina Syta złożyła stosowne dokumenty o przyznanie polskiego obywatelstwa. - Zostały przekazane do Kancelarii Prezydenta RP - mówi Przech. - To w gestii prezydenta leży przyznanie obywatelstwa. Ale, z tego co wiem, formalności mogą trwać nawet 3 lata.
- Dla prezydenta to formalność. Dla mnie i dla moich synów to decyzja, która rozstrzygnie o całym naszym życiu - mówi pani Halina.