Pacjenci Obwodu Lecznictwa Kolejowego mogą spać spokojnie. Nie stracą opieki medycznej. W miejscu OLK, czyli przy ul. Okopowej i Nowy Świat, powstaną najprawdopodobniej niepubliczne poradnie założone przez jego pracowników.
Zdaniem Anny Rumińskiej, dyrektorki OLK, jest to dobra decyzja, bo sytuacja była patowa. – Obwód utracił płynność finansową – mówi. – Dług, jak na tak niewielki ośrodek jest bardzo duży, bo 6-milionowy. Wszystkie konta są zablokowane przez komorników. Z zapłatami zalegamy za media, za dzierżawę budynku przy ul. Okopowej. Mamy też zaległości z ubiegłych lat względem pracowników.
Uchwałą likwidacyjną zajmie się na najbliższym posiedzeniu (16 czerwca) Sejmik Województwa Lubelskiego. Jeżeli radni sejmiku ją usankcjonują – a tak się niewątpliwie stanie – powołany zostanie likwidator OLK. – Likwidacji nie można uniknąć – uważa Konrad Rękas, przewodniczący Sejmiku Województwa Lubelskiego. – Ale likwidacja nie oznacza, że przychodnie przestaną istnieć.
K. Rękas zapewnia, że pacjenci nadal będą leczeni w tym samym miejscu i przez tych samych ludzi. – Likwidacja oznacza, że rzucamy na głęboką wodę personel, który będzie musiał przejąć przychodnie we własne ręce. To dla niego szansa. Jednocześnie zdejmujemy mu garb w postaci długu – dodaje Rękas.
Wszystkie zobowiązania OLK (ok. 6 mln zł) – także względem pracowników – przechodzą na samorząd województwa. Czy jest on w stanie udźwignąć ten ciężar? Przewodniczący Rękas mówi, że w tegorocznym budżecie województwa środków na ten cel nie ma, ale w przyszłorocznym będą się musiały znaleźć.
Do czasu posiedzenia sejmiku załoga OLK musi zdecydować o kierunku, w którym chce, by owa likwidacja poszła. Dr Piotr Jarecki, przewodniczący Związku Zawodowego Lekarzy w OLK powiedział nam, że personel myśli o założeniu – na bazie OLK – jednego lub dwóch niepublicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej. Oznacza to przejście na własny rozrachunek. Ci, którzy nie zdecydują się na własną działalność gospodarczą będą mogli odejść. I dostaną odprawy.