Wiadomo już, skąd pochodzą śmiecie, które odkryliśmy we wtorek na miejskim składowisku ziemi przy ul. Turystycznej w Lublinie, na które wolno wywozić tylko ziemię i gruz. Odpady przywiozła tam ze swej bazy spółka Kom-Eko, która zarządza składowiskiem. Wczoraj wyszło też na jaw, że Urząd Miasta wiedział o wszystkim od niemal dwóch tygodni.
• A oglądaliście samo składowisko? Właśnie tam leżały śmiecie.
– Nie jest to ujęte w notatce służbowej.
Sprawę badał też Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. – Oficjalnie jest to kompost wytworzony przez Kom-Eko – mówi Mieczysław Burdzicki, zastępca wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska. Tyle że większość tego „kompostu” stanowią zwykłe śmiecie. – Wyjaśniamy, dlaczego jest tak zanieczyszczony. Kom-Eko będzie musiało przesiać ten materiał, oddzielając od niego odpady.
Okazuje się, że na składowanie kompostu zgodził się Ratusz. Nawóz miał posłużyć do rekultywacji terenu. Jednak nie jest to zwykły kompost otrzymywany z roślinnych odpadów. Ale rozdrobnione śmiecie z ulicznych koszy i domków jednorodzinnych. Pracownicy sortowni Kom-Eko wybierają z nich surowce wtórne, a reszta trafia na pryzmy, gdzie fermentuje. Tak otrzymana masa powinna być później przesiana i oczyszczona ze śmieci. Jednak to, co trafiło na Turystyczną wcale nie było oczyszczone.
– Wiedzieliśmy o tym już 11 czerwca – przyznaje Tomasz Radzikowski, zastępca dyrektora Wydziału Ochrony Środowiska w lubelskim Urzędzie Miasta. – Spółka ma przesiać ten kompost i wybrać z niego śmiecie. Uznaliśmy, że najłatwiej to zrobić, gdy wszystko trochę wyschnie. I dlatego Kom-Eko będzie to przesiewać już na składowisku ziemi.
• A w jaki sposób ma przesiać to, co zostało już rozgarnięte spychaczem?
– Są odpowiednie maszyny – mówi Radzikowski.
Nie wiadomo jeszcze, czy i jak bardzo śmiecie zaszkodziły glebie, wodom gruntowym i przepływającej obok składowiska rzece.
Prezes Kom-Eko, Wojciech Lutek, nie odbierał wczoraj telefonu.