– Syndyk nie ma pieniędzy na wynagrodzenia. W zakładzie zostaną tylko pracownicy niezbędni do utrzymania prawidłowego funkcjonowania wszystkich obiektów – mówi Zbigniew Zaporowski z biura syndyka.
W lubelskiej fabryce zatrudnionych jest teraz 1600 osób. 300 z nich ma już wypowiedzenia z pracy.
Pracownicy otrzymują zawiadomienia o możliwości zwolnienia w trybie 7A. Jest to tzw. szybka ścieżka zwolnień, która umożliwia rozwiązanie umowy o pracę w ciągu 5 dni od otrzymania zawiadomienia. Czy oznacza to, że wszyscy odejdą z fabryki już w przyszłym tygodniu? – Nie. Jeśli nie wniosą sprzeciwu, to o terminie rozwiązania umowy zadecyduje syndyk – wyjaśnia Paweł Wądołowski, rzecznik syndyka.
Podobnie ocenia to Zaporowski. – Nie dojedzie do sytuacji, że po pięciu dniach z fabryki odejdzie od razu 1000 osób. Proces zwolnień potrwa do końca roku – twierdzi.
W fabryce zostaną na razie osoby związane z projektem LD 100 oraz pracownicy służb centralnych, księgowości.
– To definitywny koniec fabryki – ocenia Andrzej Chrząstowski, przewodniczący zakładowej Solidarności.
– Mamy nadzieję, że część osób znajdzie zatrudnienie w nowych spółkach, które powstaną na bazie masy upadłościowej – zakłada Wądołowski.
Aby tak się stało spółki te muszą powstać. Z potencjalnymi inwestorami rozmawia od miesiąca syndyk. Chodzi m.in. o warszawski Pol-Mot, który jest zainteresowany projektem LD 100. Są też chętni na produkcję lublina i honkera. – Rozmowy są zaawansowane. Na razie nie ma żadnych pism intencyjnych, ale niebawem może nastąpić zmiana – twierdzi Wądołowski.