Pod znakiem zapytania stanął w czwartek zakup 11 nowych, klimatyzowanych pociągów dla województwa lubelskiego. Jedyna oferta ich dostawy o 18 mln zł przekracza kwotę zarezerwowaną przez władze regionu
To miała być pokoleniowa zmiana na torach. Miejsce niemłodych, dość topornych, choć wytrzymałych „ezetów” miały zająć nowoczesne pojazdy z klimatyzacją, bezprzewodowym internetem dostępnym na całym pokładzie oraz dostępnymi dla pasażerów ładowarkami USB. W takich warunkach pasażerowie mieliby podróżować na lokalnych trasach, m.in. do Chełma, Dęblina, Kraśnika i na lotnisko w Świdniku.
Samorząd zakładał, że pierwsze trzy pociągi dostanie najpóźniej w połowie grudnia tego roku. Pozostałe miałyby dotrzeć do końca listopada 2019 r. Takie terminy określone zostały w przetargu na dostawę pojazdów.
Do czwartku Urząd Marszałkowski czekał na oferty. Dostał tylko jedną, złożoną wspólnie przez bydgoską fabrykę PESA oraz Zakłady Naprawy Taboru Kolejowego „Mińsk Mazowiecki”. Dostawcy wycenili swoje pojazdy na blisko 171 mln zł. Tymczasem samorządowcy spodziewali się, że na cały zakup wystarczy im niespełna 153 mln zł.
Aby kupić pojazdy brakuje ponad 18 mln zł. Z tej sytuacji władze regionu mają dwa wyjścia. Mogą wygospodarować skądś brakującą kwotę albo unieważnić przetarg i rozpisać nowy, licząc na niższe ceny.
– Taką decyzję musi podjąć Zarząd Województwa – mówi Beata Górka, rzecznik marszałka województwa. Nie chce przesądzać, który scenariusz jest bardziej prawdopodobny.
W wyposażeniu zamawianych przez władze regionu elektrycznych zespołów trakcyjnych miały być także defibrylatory umożliwiające reanimację osoby wymagającej pomocy jeszcze przed przybyciem ratowników.