To już tradycja. 6 grudnia w przestrzeni miejskiej pojawia się mikołajowa instalacja. W tym roku już w niedzielny wieczór czerwono-białe czapeczki znikały w kieszeniach przechodniów. I tak ma być! Autorka, która wydziergała ich... 300, to pochwala.
Potrzebne są 4 druty jak do robienia skarpetek. Biała i czerwona włóczka. Trzeba nabrać 37 oczek białej i... I tak 300 razy.
- To są małe rzeczy, robi się je szybko. Po przygotowaniu takiej ilości już powstają automatycznie. Ale sprawia mi to przyjemność i odstresowuje – mówi pani Joanna, która od 2016 roku, w ramach akcji nieformalnej grupy Bombardowanie Włóczką przygotowuje czapeczki, które 6 grudnia ozdabiają Lublin. Na początku włóczkowe ozdoby miejskie robiły inne członkinie grupy, ale z czasem zrobił się z tego jej autorski projekt.
Pierwsze lekcje robót na drutach brała jako sześciolatka od cioci. Z czasem poznawała bardziej skomplikowane wzory. Umie robić takie, które wymagają tyle samo umiejętności co cierpliwości. Latami ubierała i ubiera w dzianinę bliskich i znajomych. Zdarza się, że robi sweter, zakłada, nie jest zadowolona z efektu, pruje, odświeża włóczkę nad parą i robi kolejny.
Choć dla wielu osób ozdabianie dzianiną miejskiej przestrzeni jest czymś abstrakcyjnym, to są sympatycy takich działań. Zwłaszcza, że czerwono-białe czapeczki z pomponem bardzo ożywiają grudniowe ulice.
- Lepiej się prezentują gdy jest śnieg ale nie zawsze 6 grudnia jest biało. Ostatnio uczestniczyłam w projekcie i trzeba było coś o sobie powiedzieć. Wspomniałam o czapeczkach, co spotkało się z serdecznym przyjęciem i ochotą by zobaczyć efekt. Czasami znajomi mówią, że szkoda, że tak szybko znikają, bo przechodnie je zabierają i nie ma. Zawsze tłumaczę, że o to chodzi. Taka jest idea akcji – dodaje autorka, która nigdy nie liczyła, ile już powstało tych drobnych elementów z dzianiny.
I opowiada, że kiedy znajoma z Wrocławia dowiedziała się, że w 2020 roku było 120 czapek stwierdziła: co? Tylko 120, na takie duże miasto jak Lublin? Pani Joanna przyznaje, że podeszła do sprawy ambicjonalnie. W 2021 jest 300.
By było więcej, tylko skończyła się włóczka. A zasadą jest, że prace firmowane przez Bombardowanie Włóczką głównie powstają z materiału z odzysku.
- Dlatego czapeczki są w różnych odcieniach. Skąd biorę włóczki? Korzystam z informacji na facebookowej grupie "Uwaga śmieciarka jedzie". Bywa, że z wakacji wracam, wioząc pół bagażnika motków, bo dostaję zbędne od kogoś kto zobaczył jak robię czapeczki. One powstają cały rok, także w podróży. Czasami podczas oglądania telewizji a w czasie pandemii w ramach udziału w internetowych szkoleniach czy seminariach – pani Joanna zdradza szczegóły produkcji i sugeruje, że jeśli ktoś ma czerwoną i białą wełnę, bawełnę, akryl, moher może je przynieść do Centrum Kultury w Lublinie. Albo odezwać się do Bombardowania Włóczką na Facebooku.
To ważne. 7 grudnia zwykle zaczyna się produkcja czapeczek na następny rok.