Jest akt oskarżenia w sprawie znanego kardiologa z Lublina. Jarosław W. był jednym z lekarzy opiniujących w sprawie śmierci ojca Zbigniewa Ziobry. Śledczy oskarżają go teraz o nielegalne posiadanie broni, którą kolekcjonował od 30 lat
Jarosław W. został zatrzymany w październiku ubiegłego roku. Poprzedziło to niecodzienne przeszukanie jego domu. Policjanci pojawili się na miejscu pod nieobecność gospodarza. Jego brat nie wpuścił mundurowych do środka. Policjanci przez kilka godzin czekali na zewnątrz i zastanawiali się nad wyważeniem drzwi.
Po konsultacjach z prokuratorem odjechali, by wrócić dwa dni później. W piwnicy domu na Choinach znaleźli dziesiątki sztuk broni i setki sztuk amunicji. Jarosław W. został przewieziony do Krakowa na przesłuchanie. Po wpłaceniu 40 tys. zł poręczenia mógł wrócić do domu.
Kardiolog ma zezwolenie na broń myśliwską. Jak wynika z akt sprawy, starał się też o pozwolenie na posiadanie broni sportowej i kolekcjonerskiej. Śledczy uznali, że znaleziony w piwnicy arsenał jest nielegalny. Postawili więc lekarzowi zarzuty nielegalnego posiadania broni i amunicji.
Sprawę prowadzą śledczy z krakowskiego wydziału Prokuratury Krajowej. Główny wątek sprawy dotyczy wyłudzenia 370 tys. zł na szkodę skarbu państwa. Chodzi o rzekome zawyżenie kosztów opinii dotyczących śmierci ojca Zbigniewa Ziobry. Kardiolog z Lublina jest jednym z lekarzy, którzy opiniowali w tej sprawie.
W akcie oskarżenia, który trafił właśnie do Sądu Rejonowego Lublin-Zachód nie ma jednak zarzutów dotyczących wyłudzeń. Lekarz odpowie za posiadanie 11 sztuk broni palnej oraz 38 części do broni. Do tego należy dodać ponad 700 sztuk amunicji.
Jarosław W. nie przyznał się do nielegalnego posiadania tych przedmiotów. Podczas przesłuchania potwierdził jednak, że są jego własnością. Lekarz wyjaśnił, że gromadził broń i amunicję wyłącznie w celach kolekcjonerskich. Robił to od 1986 r. planując stworzenie „prywatnego muzeum”.
Większość zabezpieczonych przez śledczych przedmiotów pochodzi z pierwszej połowy XX w. To oprócz broni myśliwskiej, karabiny (np. Mauser czy Sten), rewolwery i pistolety sygnałowe. Biegli potwierdzili, że niektóre sztuki broni mają wartość historyczną.
Z wyjaśnień Jarosława W. wynika, że gromadzona broń była niekompletna lub mocno skorodowana. Nie nadawała się do użytku. Lekarz tłumaczył, że nie mogła stanowić zagrożenia. Poza tym cały „arsenał” był przechowywany w piwnicy, pod kluczem. Jarosław W. zapewniał, że nigdy nie udostępniał nikomu swojej broni. Raz w roku korzystał tylko z rakietnic, żeby odpalać sylwestrowe race.
Jarosławowi W. grozi do 8 lat więzienia.