Czy tak ma wyglądać hodowla rasowych kotów? To będą ustalać lubelscy policjanci po zgłoszeniu od obrońców zwierząt.
"Tego nie da się opisać. Przeraźliwy, żrący w nozdrza i oczy fetor oraz kilogramy fekaliów..." – relacjonują na Facebooku wizytę w miejscu gdzie były hodowane rasowe koty, członkowie Fundacji Na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt EX LEGE. "Adresu nie dało się pomylić - obrzydliwa woń kierowała nas prosto pod drzwi hodowli kotów w ścisłym centrum Lublina. Początkowo mieliśmy nadzieję, że to zgłoszenie to jakaś chora bajka. Niestety wszystko potwierdziło się. Osoba zgłaszająca szukała od trzech tygodni ratunku dla tych zwierząt w kilku instytucjach – bezskutecznie. Ostatecznie telefon do Urzędu Miasta Lublin okazał się dobrym tropem. Urzędnicy polecili kontakt z naszą Fundacją."
Na miejsce obrońcy zwierząt udali się z policjantem. Był też przedstawiciel powiatowej inspekcji weterynaryjnej.
– Zgłoszenie o tym, że właścicielka przetrzymuje koty w skrajnie złych warunkach otrzymaliśmy od przedstawicielki lubelskiej fundacji EX LEGE – mówi podkom. Anna Kamola z Zespołu Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Pod wskazanym adresem było pięć kotów. "Dramatyzmu dodaje fakt, że mamy do czynienia ze zwierzętami, które nie mają sierści, a ich stosunkowo cienka skóra eksponuje organizm kota na silny wpływ czynników zewnętrznych, takich jak niska temperatura" – opisują zastany widok członkowie Fundacji EX LEGE. "Te zwierzęta zostały zamknięte w pomieszczeniu, w którym było zaledwie 9 stopni Celsjusza."
– Koty zostały zabezpieczone i trafiły pod opiekę przychodni weterynaryjnej – dodaje podkom. Anna Kamola.
Policja będzie prowadzić postępowanie w tej sprawie. – Będziemy ustalać czy doszło do rażących zaniedbań jeśli chodzi o przestrzeganie ustawy o ochronie zwierząt – zapowiada przedstawicielka KWP w Lublinie.
Członkowie lubelskiej fundacji zapowiedzieli, że sprawa zostanie też skierowana do prokuratury. "Nie wyraziliśmy zgody na pozostawienie tych zwierząt w tym miejscu, a ocenę co do zasadności zabrania ich z tego brudu i zimna pozostawiliśmy Prokuraturze, która na podstawie opinii biegłych rozstrzygnie zasadność naszej interwencji" – dodają członkowie EX LEGE.