W niemieckim zoo walizki pakują trzy kapibary, które mają przyjechać w przyszłym miesiącu, jako pierwsze tegoroczne nowe lokatorki. Dużych inwestycji i remontów w 2022 roku w ogrodzie zoologicznym w Zamościu nie będzie. W planach są jedynie drobne modernizacje, jak te na wybiegu dla pary lwów. Placówka liczy się z oszczędnościami, ale nie planuje podwyżek cen biletów.
W Ogrodzie Zoologicznym im. Stefana Milera w Zamościu, mimo zimowej pory, cały czas można oglądać zwierzęta, ale powoli zaczynają się przygotowania do kolejnego sezonu turystycznego. – Ubiegły rok był gorszy od rekordowego 2019, kiedy odwiedziło nas 230 tysięcy osób. W 2021 mieliśmy 203 tysiące odwiedzających. To nie jest źle, zwłaszcza że dopiero w połowie lipca zakończył się kolejny etap rozbudowy zamojskiego zoo. Planowaliśmy otwarcie na wiosnę, ale pandemia przesunęła i opóźniła prace. A sporo osób czekało z wizytą w ogrodzie, żeby zobaczyć nowości – mówi Grzegorz Garbuz, dyrektor ogrodu zoologicznego.
Lwia skała
W tym roku takich poważnych inwestycji, jak oddana latem do użytku ptaszarnia czy nowe ekspozycje, nie będzie. Jedynie prowadzone będą drobniejsze prace, ale zoo będzie szukało funduszy, by kontynuować rozbudowę.
Zwiedzający mogą sprawdzić efekty kosmetycznych zmian w pawilonie dużych drapieżników. Para zamojskich lwów – Ora i Akashinga – mają teraz półki imitujące skały i ściany pomalowane na jasny, piaskowy kolor. Także ich wybieg zewnętrzny został odświeżony, są nowe rośliny.
Jak tłumaczą w zoo, placówka wymaga ciągłych zmian wynikających z użytkowania przez zwierzęta i przez ludzi. Teraz jest znacznie mniej odwiedzających, bo poza sezonem miesięcznie zagląda tu 500 osób. Dla porównania – w sierpniu – 50 tysięcy.
Kapibary i sępy
Przed sezonem pojawią się nowi lokatorzy. – W lutym pojedziemy do Niemiec po trzy kapibary. Możliwe, że przy okazji przywieziemy jeszcze jakieś zwierzęta. Trwają rozmowy z placówką w Andaluzji, o 6-7 sępach płowych. Mam nadzieję, że uda się pozyskać flamingi, na które wciąż czekamy. Można by je kupić na wolnym rynku, ale jeden flaming to wydatek 1500-2000 euro – wylicza dyrektor.
Zamojski ogród zoologiczny należy do sieci zrzeszającej tego typu placówki, które dokonują bezpłatnych wymian zwierząt, stąd oczekiwanie na danego lokatora i podróże między ogrodami.
Możliwe, że Zamość w ten sposób rozstanie się z orłanem. Miały dołączyć do niego kolejne, ale chodziło o umowę z placówką z Rosji. Teraz to niemożliwe i potężny ptak żyje w samotności. Jeśli nie spodoba mu się mieszkanie z zapowiadanymi sępami płowymi, zapewne opuści nową wolierę i zmieni miejsce pobytu.
Bilety i diety bez zmian
Dyrektor, pytany o finanse ogrodu po ostatnich podwyżkach mediów, tłumaczy, że rachunki za prąd i gaz to tylko część kosztów utrzymania placówki. – Zmianę cen na fakturach za żywność dla zwierząt widzimy od dawna. Tygodniowy koszt zakupów warzywno-owocowych z 1500 dawno wzrósł do 3000 zł. A na tym nie możemy oszczędzać. Zwierzęta muszą dostawać żywność najwyższej jakości od sprawdzonych dostawców, bo ich żołądki nie będą tolerowały tańszych i gorszych posiłków. W ostateczności kłopoty z ich chorobą byłyby kosztowniejsze. Szukamy oszczędności, będziemy zaciskać pasa, ale na pewno one tego nie odczują – tłumaczy Grzegorz Garbuz.
Dla zwiedzających ważna informacja – zeszłoroczna podwyżka cen biletów będzie obowiązywała w tym roku, kolejnych zmian zoo nie planuje. Wówczas wejście podrożało z 28 na 30 zł, a bilet, który kosztował 24 zł, teraz kosztuje 25 zł. Tak ma być w całym 2022 roku.