Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

19 kwietnia 2002 r.
13:41
Edytuj ten wpis

Chcemy tu normalnie żyć

0 0 A A
AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować
Niedaleko Wilkowa leży sobie mała wieś. Bardzo zwyczajna wieś: sklepik w dawnej mleczarni, która jest teraz niepotrzebna, bo nikomu nie opłaca się produkować mleka, szkoła i kościółek, do którego proboszcz dojeżdża z Wilkowa. We wsi jest cisza, spokój i bieda. Zagracone gospodarstwa, grożące w każdej chwili rozpadem traktory z epoki Gierka i coraz częściej spotykane na polach konie. Bo tańsze. Rok temu ludzie przejmowali się powodzią, bo woda wylała w Wilkowie. Teraz przejmują się biedą, zbiorami i brakiem perspektyw. I boją się.
Stanisław żyje tu od urodzenia. Jest źle, lepiej raczej nie będzie - mówi. - Nic się nie opłaca robić. Dobrze, że tu trochę lasów jest, bo można grzybów i chrustu nazbierać.
Stanisław, jego rodzina, ani nikt we wsi nie pozwoli sobie zrobić zdjęcia. Boją się. Nie chcą też podawać prawdziwych imion. O tej sprawie nikt nie chce rozmawiać oficjalnie.
- On wrócił gdzieś tak przed świętami - opowiada Stanisław z żoną. Pokazuje jak do Niego dojechać. - To tamten dom, na uboczu, pod lasem.
Ktoś Go widział we wsi, ktoś inny w kościele ze święconką, jeszcze inny widział Go na polu. Niektórzy w ogóle Go nie widzieli. Ale mówią o Nim wszyscy. I część, mniej lub bardziej, boi się. - Strach jest we wsi - mówi stara kobieta pod sklepem.

Bardzo kochał gołębie

W marcu 1996 młody, 20-letni wówczas Wojtek zamordował gołymi rękami swoją matkę, siostrę i ojca. Policję zawiadomili sąsiedzi zaniepokojeni zachowaniem Wojtka: naśladował wilka, biegał po lesie, coś mówił... Na pierwszym przesłuchaniu nic nie powiedział, tylko to, że bardzo kocha gołębie.
Postanowieniem Sądu Wojewódzkiego z 3 września 1996 r. Wojtka uznano za niepoczytalnego. - Trafił na oddział psychiatrii sądowej w Szpitalu Neuropsychiatrycznym w Abramowicach - mówi Jarosław Matras, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.
- Był chory psychicznie - mówi jeden z lekarzy abramowickiego szpitala, który bardzo dobrze zna Wojtka. - Postępowanie umorzono i zastosowano środek zapobiegawczy: umieszczenie w szpitalu na 6 miesięcy.
Po sześciu miesiącach mężczyznę badali biegli i wydawali opinię: o jego aktualnym stanie zdrowia i o tym, czy stanowi zagrożenie dla siebie i innych ludzi. I tak co pół roku.
W sierpniu zeszłego roku wydali opinię pozytywną: "przestało istnieć wysokie prawdopodobieństwo popełnienia czynu o wysokiej szkodliwości”. Biegli wezwani przez sąd swoją opinię potwierdzili i uzupełnili. - To samo zrobił drugi zespół biegłych. Sąd powołał ich, by wykluczyć w tej sprawie jakąkolwiek pomyłkę - dodaje Jarosław Matras. - Ich opinia była identyczna.
- Dlaczego zabił? Nie bardzo mogę o tym mówić. Powiem tak: ten człowiek cierpiał na psychozę. Własną rodzinę kazały mu zabić jego wizje, halucynacje - dodaje lekarz.

Żeby ludzie się nie bali

Wojtek w marcu tego roku wrócił do wsi. Mieszka w tym samym domu, w którym wydarzyła się tragedia. Dojeżdża się tu polną piaszczystą drogą. Tuż za domem las. Piękne miejsce. - Jesteśmy tu od końca marca - mówi Wojtek i jego żona Zofia.
- Widziałam ich na spacerze, chyba w lany poniedziałek. Wcześniej byli ze święconką w kościele - opowiada mieszkanka wsi. - Czy się boję? Tak, zwłaszcza spotkania sam na sam.
Ta kobieta pamięta Wojtka. - Normalny, pracowity chłopak z niego był. Nikt się nie spodziewał tego... - nie bardzo wie, jak nazwać wydarzenia sprzed 6 lat. - ...tego czynu.
Wojtek do wsi raczej nie wychodzi. - Tak, chcę. Wolę pozostać na uboczu.
Czy bał się tu wracać?
- Nie. Nie mamy obciążeń - odpowiadają razem.
Wcześniej próbowali sprzedać swoje gospodarstwo i zamieszkać gdzie indziej. - Żeby ludzie się nie bali.
Jednak pieniądze, które im oferowano, ledwo starczyłyby na małą kawalerkę.
- Bardzo dobrze się tu czujemy. Mam dużo pracy. Niedawno rozebrałem szopę, pracuję przy ogródku - opowiada Wojtek. Do wsi, do sklepu, chodzi przeważnie żona. Często odwiedza ich też rodzina Zofii. - We wsi mamy jedną znajomą, która nam pomaga.

Wieś mówi, wieś słucha

Główną drogą jedziemy dalej. Na górce jest sklepik. - Wiem, że jest - mówią klienci. - O dzieci się boję. Panie, a wiadomo o czym On myśli? Co zrobi?
- Jego żona była tu dziś rano, o chleb pytała - przypomina sobie inna klientka, kobieta koło czterdziestki, w chustce na głowie, ręce zniszczone pracą na roli.
Wieś ma coraz to nowe informacje. Był tu, poszedł tam, a żona to zrobiła to... i tak cały czas. I kto go wypuścił? I kto pozwolił na ślub (a może tylko na wspólne mieszkanie, bo we wsi nie wiedzą, czy ślub był)? Plotki krążą po wsi.

Dzieci o Nim nie mówią

Ruszamy dalej. Wzdłuż drogi wije się malownicza rzeczka (a może raczej zdziczały rów melioracyjny). Kury, kaczki, gęsi chodzą wokół i grzebią w ziemi. Gdzieniegdzie słynne polskie wierzby. Skręcamy na mostek. Szkoła.
- Sam się nie boję, tylko o dzieci - mówi pracownik szkoły. - Ja Go kiedyś uczyłem. Zwykły chłopak był, niczym się nie wyróżniał. Nie wiem, czemu to zrobił. To było takie nierzeczywiste... zabić własną rodzinę i potem pójść nakarmić gołębie.
W szkole akurat trwa lekcja. Cisza, spokój. W pokoju nauczycielskim jedna nauczycielka. - Ludzie mówią, że jest. A ja się zastanawiam, dlaczego? Dlaczego Go wypuścili? Zaskoczyła mnie też reakcja dzieci. Kiedyś czasami o tym mówiły, tak zwyczajnie jak o jakiejś historii. Jak On wrócił, to bardzo się zmieniły. Wyciszyły się i nie rozmawiają o Nim. Tylko raz mi powiedziały, że znów mieszka w naszej wsi.
- Mam działkę niedaleko Jego domu - Jadwiga jest wyraźnie zdenerwowana, gdy pytamy o Wojtka. - Pracowałam, jak ktoś go przywiózł do domu. Jechali samochodem i spojrzał na mnie. Co czułam? Lęk. W życiu nie pójdę sama na tę działkę. Panie, nikt tam nie pójdzie, bo wszyscy się boją.
- Na początku nie wiedziałem, że to On - opowiada młody chłopak. Nie mieszka we wsi, ale często tu bywa. - Normalny człowiek jest. Chodzi, do sklepu zajrzy, na spacer z żoną pójdzie. Gdyby mi nie powiedzieli, kto to i co zrobił, to nie zwróciłbym na niego uwagi.
- Kiedyś mu się nawywijało i to sporo, to teraz inaczej się na niego patrzy. Każdy na niego uważa - dodaje chłopak sączący ciepławe piwo przed sklepem.
Na przełomie lipca i sierpnia, gdy Wojtek był jeszcze w szpitalu w Lublinie, w kościele we wsi ogłaszano zapowiedzi. Wojtek miał się ożenić z jakąś kobietą z drugiego końca województwa. - Ta kobieta z matką tu była. Obie mówiły, że chcą go uratować, na dobrą drogę sprowadzić - opowiada jeden ze świadków ówczesnych wydarzeń. - Pytałem ich, czy się nie boją? Przecież on zabił matkę, siostrę, ojca... Nie bały się. Ale nie wiem, czy ślub był, czy nie? Na pewno nie we wsi, ani nie w Wilkowie.
Wojtek i Zofia poznali się w szpitalu. - To była miłość od pierwszego wejrzenia - zgodnie opowiadają. - Wojtek bierze leki i ten związek jeszcze bardziej mu pomaga - lekarz z Abramowic jest bardzo zadowolony z tego związku.

To zwykły obywatel

W Wilkowie nie wszyscy wiedzą o Wojtku. Do opieki społecznej się nie zgłaszał, do Urzędu Gminy nie zaglądał. Na poczcie nie chcą rozmawiać.
- Nikt się do mnie oficjalnie nie zgłaszał - mówi Grzegorz Teresiński, wójt gminy Wilków. - Sprawę znamy, ale jakiekolwiek działania wykraczają poza kompetencje samorządu lokalnego.
O powrocie Wojtka wie także policja. - To powszechne wieści, wszyscy o tym mówią, ale nikt konkretnie - mówi Zygmunt Sitarski, komendant Komendy Powiatowej Policji w Opolu Lubelskim. - To zwykły, normalny obywatel i tak będzie przez nas traktowany. Jak każdy inny.
Ale komendant Sitarski przyznaje również, że dzielnicowy będzie częściej zaglądał do tej wsi.
We wsi dalej się boją. Nie wiedzą, jak mają zareagować, co robić. - Powinni się normalnie zachowywać, choć to trudne - przyznaje Andrzej Kaciuba, lekarz psychiatrii. - To szerszy problem akceptacji chorych psychicznie, którzy mają dokładnie takie same prawa jak "normalni”. A Wojtka nie można obwiniać o ten czyn. To nie on zabił, tylko jego choroba. On był tylko narzędziem w ręku własnych halucynacji.
Zofia wspomina wydarzenia sprzed ośmiu lat. - Jeszcze przed zabójstwem ojciec Wojtka nie chciał przyjąć do wiadomości, że z synem coś nie tak. Lekarz w Opolu Lubelskim też się na niczym nie poznał, zapisał tylko jakieś tabletki na uspokojenie. Nie ogarnęli sprawy.
Co dalej? Wojtek i Zofia liczą, że wieś w końcu oswoi się z ich obecnością. - Chcemy tu normalnie żyć.

PS Personalia bohaterów zostały zmienione

Pozostałe informacje

Siedziba rejonu w Radzyniu

Czy powtórzy się historia sprzed dekady? Pracownicy rejonu PGE zaniepokojeni

Czy historia z 2012 roku się powtórzy i PGE Dystrybucja zamknie placówkę w Radzyniu Podlaskim? Takie obawy mają pracownicy, którzy zwrócili się o pomoc do posłanki Małgorzaty Gromadzkiej (PO).

Projekt Volodia - piosenki Wysockiego w Domu Kultury LSM
koncert
29 listopada 2024, 18:00

Projekt Volodia - piosenki Wysockiego w Domu Kultury LSM

Projekt Volodia zrodził się z fascynacji twórczością Włodzimierza Wysockiego. Sprawcą powołania tego projektu jest Janusz Kasprowicz muzyk, aranżer, twórca i dyrektor artystyczny pierwszego w Polsce cyklicznego festiwalu poświęconego twórczości Wysockiego „Wołodia pod Szczelińcem”. Pieśni Wysockiego będzie można wysłuchać w piątkowy wieczór w Domu Kultury LSM.

W tym momencie nie ma możliwości zdobycia dofinansowania na budowę mieszkań komunalnych, więc miasto przekażę działkę Towarzystwu Budownictwa Społecznego, które ma szanse uzyskać preferencyjny kredyt i postawić blok z 48 mieszkaniami społecznymi

Rada jest na tak. TBS dostaje działkę i gotowy projekt

Nie mieszkania komunalne, jak pierwotnie zakładano, ale społeczne, należące do TBS powstaną najprawdopodobniej przy ul. Sikorskiego. Rada Miasta Zamość dała w poniedziałek zgodę na to, by miejskiej spółce przekazać działkę oraz przygotowaną wcześniej pełną dokumentację.

Terapia z udziałem Zenka Kupatasy i Dr Gree
koncert
29 listopada 2024, 19:31

Terapia z udziałem Zenka Kupatasy i Dr Gree

Zenek Kupatasa na każdym koncercie idzie ostro w pogo. Już w piątek wystąpi w Kultowej Klubokawiarni. Piątkowy wieczór zapowiada się nad wyraz energetycznie ponieważ publiczność Kultowej Klubokawiarni rozrusza lubelski zespół Dr Gree.

Zdjęcie z II Forum Kultury Studenckiej
MAGAZYN

Od buntu po nowoczesność. Jak zmieniała się kultura studencka?

Rozkwit kultury studenckiej przypada na ok. 50 lat temu. Od tego czasu wiele się jednak zmieniło i nie chodzi tylko o młodzież, ale również o rozwiązania systemowe.

Sanepid pozwala korzystać z wody, ale z piciem ostrożnie

Sanepid pozwala korzystać z wody, ale z piciem ostrożnie

Chlorowanie wodociągu czerpiącego wodę z ujęcia w Gołębiu w gminie Puławy przyniosło skutek. Ilość groźnych dla zdrowia bakterii spadła do bezpiecznego poziomu. Sanepid warunkowo pozwolił na korzystanie z wody. Ale przed spożyciem warto ją przegotować.

Pękające ściany w bloku przy ul. Wędrownej. Nadzór budowlany wkracza do akcji
Nasza interwencja
galeria

Pękające ściany w bloku przy ul. Wędrownej. Nadzór budowlany wkracza do akcji

Wracamy do tematu pękających ścian i ugięć stropu w bloku przy ul. Wędrownej w Lublinie. Mieszkaniec bezskutecznie próbuje wyegzekwować od dewelopera naprawę, a Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego miasta Lublin zapowiada kontrolę.

Łydka Grubasa: Strasznie mocno stoimy za nurtem polskiego rocka. | (Nie)Wyparzona Gęba
(Nie)Wyparzona Gęba
film

Łydka Grubasa: Strasznie mocno stoimy za nurtem polskiego rocka. | (Nie)Wyparzona Gęba

Gośćmi programu (Nie)Wyparzona Gęba byli członkowie zespołu Łydka Grubasa: Bartosz „Hipis” Krusznicki, Artur „Carlos” Wszeborowski oraz Dominik „Długi” Skwarczyński. Zapytaliśmy ich o początki zespołu, o to czy sądzili że Rapapara stanie się hitem, o współpracę z Kwiatem Jabłoni oraz o ciekawostki backstagowe.

Kadrowe roszady w więzieniu. Nowy dyrektor ma nowego zastępcę
Zamość
galeria

Kadrowe roszady w więzieniu. Nowy dyrektor ma nowego zastępcę

Już nie major Piotr Grabczak, ale kpt. Robert Ząbek jest zastępcą dyrektora Zakładu Karnego w Zamościu. To kolejna kadrowa zmiana w służbie więziennej, jaka zaszła w ostatnim czasie. A wszystko to po ucieczce groźnego przestępcy.

Grudniowy Jarmark Świąteczny w Zamościu ma już 10-letnią tradycję. Podczas wydarzenia odbywają się występy artystyczne, ale również handel. W minionych latach na straganach można było kupować najróżniejsze przedmioty, również rękodzieło

Świąteczny jarmark już wkrótce. Więcej rękodzieła, mniej „chińszczyzny”

Nie tylko handlowcy, których stać na opłatę za stoisko, ale być może również lokalni artyści i rękodzielnicy będą mieli dla siebie miejsce na grudniowym Jarmarku Świątecznym w Zamościu. Prezydent rozważa udostępnienie dla tej grupy specjalnego namiotu.

Pociąg, który miał dotrzeć do Lublina został dość poważnie uszkodzony

Ciężarówka wjechała pod pociąg do Lublina. Jest kilka osób rannych

Siedem osób zostało rannych w wypadku, jaki dzisiaj wczesnym popołudniem wydarzył się niedaleko Sochaczewa. Pod pociąg, który miał dotrzeć do Lublina, wjechała ciężarówka.

Dzień Kariery na Lubelskiej Akademii WSEI - praca, praktyki i możliwości
galeria

Dzień Kariery na Lubelskiej Akademii WSEI - praca, praktyki i możliwości

Jak znaleźć pracę, praktyki lub zmienić ścieżkę zawodową? Z pomocą przyszło 40 wystawców, a w tym lubelskie firmy i instytucje.

Chełm przepięknie rozbłysnął na święta
DUŻO ZDJĘĆ
galeria

Chełm przepięknie rozbłysnął na święta

Ulice, place i skwery rozświetlone przyciągającymi wzrok iluminacjami. A wśród nich spacerujący z zaciekawieniem ludzie. W Chełmie magia świąt rozbłysła już miesiąc przed Bożym Narodzeniem, a miasto ponownie chce się włączyć w walkę o miano najpiękniej rozświetlonego w kraju.

Pasażer się skarży: Na dworcu w Lublinie nie ma gdzie usiąść

Pasażer się skarży: Na dworcu w Lublinie nie ma gdzie usiąść

Na dworcu metropolitalnym w Lublinie nie ma gdzie usiąść w oczekiwaniu na autobus – zwrócił uwagę jeden z naszych Czytelników. Zarząd Dróg i Transportu Miejskiego przekonuje, że "obiekt zapewnia miejsca oczekiwania w wielu lokalizacjach, oferując dogodne warunki dla wszystkich grup".

Zadzwonili po policję dla żartu. Na serio zostaną ukarani

Zadzwonili po policję dla żartu. Na serio zostaną ukarani

Mieszkańcy powiatu hrubieszowskiego wezwali policję, bo im się nudziło. Teraz naprawdę zapłacą za swój czyn.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium