W jednym z kiosków w centrum Lublina, pięknie wyeksponowana, tuż za szybą tkwi niewielka książeczka pod tytułem „Po czym poznać Żyda”. Poinformowała mnie o tym znajoma wzburzona i zirytowana, że podobnie paszkwilancką lekturę można komuś dziś proponować. Spytała sprzedawczynię, dlaczego coś tak obrzydliwego zajmuje tak poczesne miejsce na wystawie. Spotkała się z pełnym ironii spojrzeniem i wzruszeniem ramion:
– Ludzie chcą wiedzieć... – usłyszała.
Znajoma poinformowała mnie, że przenigdy w tym kiosku nic nie kupi, co na pewno sprzedawczynię obeszło tyle, co zeszłoroczny śnieg, bo klientka, która czasem weźmie od niej gazetę, nie jest żadną klientką.
Demokracja wcale nie stała się skutecznym lekiem na naszą polską ksenofobię i antysemityzm. Sądzę, że wspólnota z Unią też nas nie uleczy. Pejsatych Żydów w Paryżu lub Antwerpii będziemy dzieciom pokazywać palcami, bo na pewno – wyedukowani rodzimą lekturą z kiosku – wiemy po czym ich rozpoznać. Być może nas będą wtedy uważać za odłam rodzaju ludzkiego, który tylko co zszedł z drzewa. Na szczęście na Zachodzie tolerancja i wyrozumiałość obejmuje także zwierzęta.
W tym kontekście zasadne wydaje się pytanie: co dla kogo jest obrzydliwe? Otóż bardzo, a nawet najbardziej obrzydliwa jest pornografia. Przynajmniej oficjalnie. Żaden z kiosków nie odważyłby się wyeksponować gołej panienki, a pana to już w ogóle. I nie chodzi o zakaz ustawowy, a o obawę, że zacne matrony i panowie, którzy już zapomnieli, jak oglądali pod kołdrą trefne pisemka, pikietowaliby skutecznie takie miejsce. Wrzask o obrazę moralności niósłby się daleko i głośno.
Żyd, to co innego. Można przypisywać mu najgorsze świństwa, oskarżać o ukrzyżowanie Chrystusa, o to, że je macę z krwią niewiniątek, jest brudasem, oszustem i śmierdzi czosnkiem.
I lekturę o tym warto promować.