– Mimo naszego maksymalnego zaangażowania, dostępu do najnowszych metod leczenia i sprzętu nie udaje nam się wszystkich uratować. To jest dla nas najgorsze i pokazuje z jak poważnym problemem się mierzymy – podkreśla dr hab. n. med. Mirosław Czuczwar, kierownik II Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii SPSK1 w Lublinie.
– Pracujemy na sto procent możliwości. Pacjentów mamy non-stop, a biorąc pod uwagę to, co się dzieje, jak rośnie liczba chorych na Covid-19, którzy wymagają leczenia szpitalnego, będzie ich jeszcze więcej – podkreśla dr hab. n. med. Mirosław Czuczwar, kierownik II Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii SPSK1 w Lublinie.
Do kliniki przy ul. Staszica trafiają pacjenci z Covid-19 (z województwa lubelskiego i sąsiednich regionów), którzy wymagają podłączenia do respiratora, ale też w ekstremalnie ciężkim stanie, kiedy ostatnią szansą jest zastosowanie tzw. płucoserca.
– Mamy pięć takich aparatów dla pacjentów, którzy wymagają leczenia pozaustrojowego przy pomocy metody ECMO. Aktualnie na szczęście zajęte jest tylko jedno. Stosuje się je u pacjentów z ostrą niewydolnością oddechową. U takich osób funkcja płuc została całkowicie upośledzona – tłumaczy Mirosław Czuczwar.
Coraz więcej chorych
– W ciągu ostatnich dwóch miesięcy zwiększyliśmy liczbę łóżek w naszej klinice z ośmiu do dwunastu. Na początku mieliśmy cztery miejsca dla pacjentów z Covid-19, teraz jest ich osiem. I tak naprawdę cały czas mamy pełne obłożenie – przyznaje dr Czuczwar. – Nie ma też dnia, żebyśmy nie mieli telefonów z innych ośrodków, również spoza naszego województwa z prośbą o przyjęcie pacjentów w najcięższym stanie albo konsultację, bo taką działalność również prowadzimy.
Młodzi też ciężko chorują
– Mamy najwięcej pacjentów w wieku 40-60 lat. Mieliśmy już kilku pacjentów przed 50. rokiem życia, którzy wymagali podłączenia do tzw. płucoserca. Obecnie w klinice jest 41-latek, który wymagał tej terapii. Błędem jest więc jednoznaczne przypisywanie najcięższego przebiegu choroby starszym pacjentom – dodaje lekarz i zaznacza, że do tej pory w klinice było ok. 30 pacjentów w ekstremalnie ciężkim stanie, z czego 10 wymagało zastosowania metody ECMO. – Przeżywalność w takich przypadkach jest na poziomie 50 proc. Ostatnio w ciągu jednego dnia zmarło dwóch pacjentów. I to jest dla nas najgorsze. Pomimo naszego maksymalnego zaangażowania i dostępu do wszystkich najnowszych metod leczenia, a także nowoczesnego sprzętu nie udaje nam się wszystkich uratować. To także kolejny argument potwierdzający z jak poważnym problemem się mierzymy – przyznaje dr Czuczwar.
Zespół lubelskiej kliniki walczy jednak nie tylko o życie pacjentów.
– Apelujemy jednak o odpowiedzialne zachowanie, przestrzeganie obostrzeń i niebagatelizowanie zagrożenia, bo ono, wbrew temu, co twierdzą zwolennicy teorii „plandemii”, jest realne – podkreśla Mirosław Czuczwar. – Chociaż gołym okiem widać co się dzieje, że przybywa chorych, również w najcięższym stanie i rośnie liczba zgonów, to jak na ironię ulicami wielu miast, w tym Lublina, przeszedł w ubiegłą sobotę marsz tzw. koronasceptyków, którzy negują chorobę i epidemię.