Rozmowa z dr. Mariuszem Gwozdą z Instytutu Socjologii UMCS
• Polaków powoli ogarnia szał zakupów...
– Niekoniecznie przed świętami. Od czasu PRL nie było takiego zaopatrzenia, promocji, możliwości. Choć faktycznie teraz potrzeba kupowania wzmaga się.
• Przecież w tradycji świąt jest obdarowywanie się prezentami...
– Tak, już od około 2 miesięcy obserwujemy interesujące zjawisko socjologiczne, jakim jest mechanizm marketingowy uruchomiany przed świętami. To swoisty dialog z klientem. Wiele produktów ubiera się w opakowania świąteczne, reklamuje się jako świąteczne, dostosowuje wystrój wnętrz, muzykę, choć za oknem jeszcze jesień. W marketingu przenoszenie uczuć wzmaga sprzedaż – stąd kolędy, Mikołaj, choinki.
• Czy nie obserwuje się coraz większej presji kupowania?
– Utarło się, że musimy „wyprawić” święta. A to kojarzymy z obficie zastawionym stołem i prezentami, a więc wzmożonymi zakupami. Jeśli wokół stołu zbieramy się ze względów rodzinnych – to dobrze. Jeśli z powodu prezentów, to niekoniecznie.
• Co zrobić, żeby nie dać się ponieść tej fali?
– W momencie, kiedy wchodzimy do sklepu, już jesteśmy bezbronni. Zwykle kupujemy o 2–3 rzeczy więcej, niż przewidywał nasz plan. Bierzemy wózek. A jak wygląda jeden mały produkt położony w wielkim wózku? Dokupujemy coś. Albo – idziemy po nabiał, który ulokowany jest po przekątnej w odległym rogu sklepu, podobnie jak inne artykuły pierwszej potrzeby. Pod drodze mijamy tyle kuszących rzeczy, zapraszają do zakupów hostessy, które coś reklamują, są promocje, uprzejmości etc. Jak tu się nie ugiąć?
• Czy jednak można się obronić?
– Zaproponuję dwa sposoby – chodzenie z karteczką. Spis rzeczy, które mamy kupić, w pewien sposób ogranicza swobodę. Dobrze jest wybierać się na zakupy z kimś, kto ma do nich chłodne podejście albo jest niecierpliwy. Na pewno taki towarzysz ograniczy buszowanie między półkami.
• Największym zagrożeniem dla kieszeni są supermarkety?
– Tak, bo stały się też centrum życia towarzyskiego i spędzania czasu. Spotykają się znajomi, którzy dawno się nie widzieli mogą pójść na ciastko do kawiarni pod tym samym dachem, na miejscu jest i bank, i bankomat, więc pusta portmonetka nie stanowi hamulca. Tu mogą spędzić czas ci, którzy mają go dużo. Tu mogą kupić wszystko ci, którzy czasu nie mają i zaopatrują się pod jednym dachem na cały tydzień.