Podczas swojego pobytu w Lublinie w 1924 roku Józef Piłsudski zatrzymał się w luksusowym hotelu Victoria, słynnym z pierwszorzędnej kuchni i menażerii, w której można było podziwiać mrówkojady, krokodyle i żółwie. Hotelu już nie ma, została legenda o międzywojennych daniach.
Chodzi o hotel pod adresem Krakowskie Przedmieście 40, na rogu Krakowskiego Przedmieścia (dziś plac przed tzw. Pedetem). To był – obok Hotelu Europejskiego – najbardziej komfortowy hotel w Lublinie. To właśnie w „Victorii” ukonstytuował się Tymczasowy Rząd Republiki Polskiej. To tu także w dniach od 9 do 11 sierpnia 1924 roku zatrzymał się Józef Piłsudski.
Hotel musiał przypaść do gustu Piłsudskiemu, skoro chwalił się posiadaniem stajni na 80 koni i 80 powozów. Na parterze był fryzjer, duży sklep z winami importowanymi (Piłsudski lubił węgrzyna) i towarami kolonialnymi. Zatrzymywali się tu ziemianie, aktorzy, wojskowi. W tym Edward Rydz-Śmigły. Hotel słynął z wyśmienitej kuchni. Co mógł zamówić sobie Marszałek? No właśnie!
Jajecznica po chłopsku
Wiemy, że mieszkał w Urzędowie, gdzie z wielkim upodobaniem zajadał się jajecznicą. Z relacji mówionych wynika, że najchętniej zamawiał jajecznicę po chłopsku.
Składniki: 8 jaj, 20 dag wiejskiej kiełbasy, 5 dag wędzonej słoniny, 1 cebula, 2 małe pomidory, szczypiorek, sól, pieprz.
Wykonanie: kiełbasę i słoninę pokroić w kostkę, cebulę i pomidor w plastry, szczypior posiekać. Wrzucić na patelnię słoninę, stopić, usmażyć kiełbasę, wrzucić cebulę. Gdy cebulka się zeszkli, wlać roztrzepane jajka.
Kiedy jajka się zetną – dodać pomidory, doprawić solą i pieprzem. Na talerzu posypać posiekanym szczypiorem. Podawać z ciemnym chlebem posmarowanym masłem czosnkowym. Nakładać jajecznicę na chleb i zajadać.
Do jedzenia nie przywiązywał wagi, ale...
Marszałek lubił jadać punktualnie. Nie lubił ani bigosu, ani kołdunów, choć to potrawy z jego rodzinnych stron. Kiedy lekarz zabronił mu jeść czerwone mięso, przerzucił się na delikatniejszą cielęcinę. Cenił drób.
Włodzimierz Kalicki, autor książki „Powrót do Sulejówka” opisał historię wizyty Piłsudskich u sąsiadów. Piłsudskiemu posmakował pieczony indyk na zimno. W szybkim tempie opróżnił połowę półmiska. Żona dwukrotnie zwróciła mężowi uwagę. Wtedy Marszałek zapytał gospodynię, czy to wszystko dla niego. Odpowiedziała, że tak. Piłsudski wrócił do jedzenia. Historycy twierdzą, że do jedzenia wagi nie przywiązywał. Z tym, że nie do końca.
Ale wróćmy do pytania, co mógł zjeść w Victorii? Na przykład wykwintną zupę z pietruszki.
Zupa z pietruszki
Składniki: 6 łyżek posiekanej natki pietruszki, 4 cebule, 2 pory, ząbek czosnku, szklanka śmietany, łyżka masła, 2 szklanki bulionu, gałka muszkatołowa, sól i pieprz.
Wykonanie: na maśle podsmażyć cebulę pokrojoną w kostkę i pory w plasterki. Gdy będą miękkie, przełożyć do garnka i zalać bulionem. Gotować pół godziny, następnie dodać śmietanę, przyprawy i natkę. Podawać z mocno naczosnkowanym grzankami.
Mostek cielęcy faszerowany
Składniki: mostek cielęcy, 1 jajko surowe, 5–6 jajek ugotowanych na twardo, grzanki z dwóch bułeczek, natka pietruszki, sól, pieprz.
Wykonanie: mięso umyć, osuszyć, usunąć kości. Mostek sprawić tak, by powstała kieszeń. Jajka pokroić w kostkę, dodać suche grzanki, dużo natki, doprawić solą i pieprzem. Tak przygotowanym farszem wypełnić mostek, zamknąć mięso. Piec w nagrzanym piekarniku aż do miękkości, podlewając odrobiną wody i sosem spod pieczeni. Podawać na gorąco jako danie główne z ziemniakami lub jako przystawkę z pieczywem.
Co na deser?
Herbata z samowaru. Piłsudski pił ogromne ilości herbaty. Lubił leguminy. Oraz domowy placek ze śliwkami. A ponieważ w najlepszych restauracjach Lublina podawano przed wojną desery z wędzonymi śliwkami z Kazimierza Dolnego, taki placek mógł na stół Marszałka trafić.
Do herbaty uwielbiał ciasteczka. Wiemy także, że przepadał za bułeczkami z kardamonem. I innymi słodkościami. Wiemy na przykład, że na szafce nocnej trzymał pudełko landrynek.
Ze słodkościami blisko mu do poety Józefa Czechowicza, który uwielbiał ciasteczka z pieprzem i potrafił zjeść za jednym razem kilkadziesiąt małych pączków. Albo do Ordonki, która wpadała na ciasteczka do Semadenich.