Choć ma dopiero 34 lata, to już zagrał trzy wielkie role: Gustawa - Konrada, Stawrogina i Hamleta.
Jacek Król, chłopak z Bytomia. Mama Marianna - technik laboratoryjny w szpitalu. Ojciec Stanisław - górnik w kopalni. Babcia Władysława Toporska z Hrubieszowa. Któryś z pradziadków w carskim wojsku. Z Petersburga na piechotę przyszedł do Polski. Dziadkowie ze strony ojca spod Drohiczyna. Babcia Genowefa Król - 93 lata. Na kresach rozegrało się całe szczęśliwe dzieciństwo Jacka.
Rower czteromiejscowy
Do dziś nie zapomni wypraw pod wiatrak. Skrzypiały drzwi. Po wąskich schodkach wdrapywali się na górę, żeby z bliska przyjrzeć się maszynerii napędzającej skrzydła. Wiatrak miał dyszel. Łapali w trzech i próbowali obrócić go wokół własnej osi - tak, by złapał wiatr w żagle.
- Wspomnień jest więcej. Kiedyś tato zrobił deseczkę, zamocował ją na ramie roweru. Między jego ramionami siedzieli młodsi chłopcy, Jacek - na bagażniku. Czteroosobowy rower powoli się rozpędzał, żeby dotrzeć do lasu - opowiada Król.
Potem dziadek uczył wnuków jak znaleźć grzyby. Od borowików po czarne kominki, z których babcia robiła pierogi.
Z tych nauk wracali umorusani, ale za to z koszami grzybów. Siadali w kuchni, by pod okiem babci Gieni asystować przy obróbce grzybów.
A potem babcia zaczęła robić zalewajkę.
- Na wodę wrzucała kartofle pokrojone w kostkę. Dodawała posiekane grzybki, na patelni smażyła cebulkę ze skwarkami. Z pieca zdejmowała garnek z żurem, lała na wrzątek, dorzucała słoninę z patelni. Pod blachą buzował ogień, pod polepą unosił się zapach zupy. Robię ją do dziś - opowiada Król.
Przystawka do gitary
Ale zanim do matury doszło - za sprawą polonistki - zakochał się.
W teatrze.
- Już w drugiej klasie technikum zaczął z klasą jeździć do Krakowa, na spektakle Teatru Stu.
W IV klasie wpadł na całego. W ciągu jednego roku obejrzał ponad 100 przedstawień.
- Zacząłem zawalać lekcje. Co trzeci dzień byłem w teatrze. Na koniec roku miałem 40 proc. frekwencji. Od powtarzania klasy wybroniła mnie polonistka - śmieje się Król.
I tak mu zostało.
Teatr jest najważniejszy.
Na idącą do łóżka
Mówił, Pana Tadeusza, potem elegię "Na idącą do łóżka” Johna Donne, angielskiego poety i kaznodziei; dziekana katedry św. Pawła:
"Rozepnij stanik lśniący, pod którym pierś biała
Przed wścibskimi oczami głupców się skrywała.
Rozwiąż go: brzęk cekinów niech tego wieczora
Jak kurant znać nam daje, że do łóżka pora.
Precz z gorsetem, o którym zazdrośnie wciąż myślę,
Że obejmuje ciebie tak blisko i ściśle.
Niech spłyną suknie: spod nich piękno się wynurza,
Jak kiedy z kwietnej łąki odpływa cień wzgórza.
Zdejmij przybranie głowy, niech bujnym bezładem
Ozdobi ją królewski włosów twoich diadem;
Zrzuć ciżemki: już stopa twoja wstąpić może
Do miłosnej świątyni”
I oblał.
- Za to, że mam za krótkie nogi - śmieje się Jacek, który wtedy się nie śmiał, tylko poszedł studiować kulturoznawstwo.
Zdał za drugim razem.
Mistrzowie
Jan Peszek: nauczył go analizy tekstu. I aktorskiego warsztatu.
Jerzy Trela: nauczyciel powściągliwości i prostoty na scenie. Gardzienice: śpiewności i klimatów. Po dyplomie trzy lata był bez etatu. W Teatrze Stu współpracował z grupą Rafała Kmity, a w Starym Teatrze statystował. - Pomyślałem - wspomina Jacek Król - że jak się nie ruszę w świat, to zginę.
Pojechał do Lublina, gdzie już pracowali koledzy ze studiów.
Zastępstwo za Żmijewskiego
Najpierw była rozmowa z Krzysztofem Babickim. Dokładnie o godz. 15.10 dostał etat. Pamięta, bo w tym samym momencie pierwszy samolot uderzył w WCT.
W teatrze zaczynały się próby do "Dziadów”. W głównej roli obsadzono Artura Żmijewskiego.
- Dostałem rolę Żegoty. Któregoś dnia zadzwonił do mnie dyrektor Babicki i mówi, żebym najpierw usiadł. Potem rzucił do słuchawki: Żmijewski rezygnuje, zagrasz Gustawa-Konrada!
Usiadł pan?
- Nogi się pode mną ugięły - mówi Jacek.
Na premierze dostał burze braw i z miejsca został ulubieńcem publiczności.
I tak jest do dziś, kiedy zagra Konrada po raz setny.
- Dobry wynik, ale "Fredrę dla dorosłych” w Poznaniu pociągnięto 300 razy - mówi z uśmiechem.
Po Konradzie przyszły świetne role Stawrogina w "Biesach”. I "Hamleta Szekspira”.
Dziś Król jest na topie
Zagrał w filmie "Vinci” - Zadzwonił Juliusz Machulski, powiedział, że czytał o mnie i dostałem rolę - opowiada Jacek. Teraz gra trenera Horsta w "Dwóch stronach medalu”.
Dostał rolę gwiazdy Interu Mediolan z serialu "Hela w opałach”.
Po aktorstwie jego największą pasją są ryby:
- albo o 4 rano czatuje nad Bugiem na suma.
- albo ze spinningiem czai się na szczupaka lub sandacza.
Jak się nałapie, oskrobie, to po obiedzie zabiera się za meble, z którymi potrafi zrobić prawie wszystko. Od renowacji lustra, po remont zabytkowego biurka. Ale to jeszcze nie wszystko: Król potrafi ułożyć drewnianą podłogę, zrobić poddasze w kartonach gipsowych, położyć tynki i glazurę. - Po prostu uwielbiam pracować.