i w większym stopniu narzędziem ucisku niż penis”.
- Na przestrzeni dziejów penis był ubóstwiany, demonizowany, sekularyzowany, oglądany przez pryzmat rasy, poddany psychoanalizie, upolityczniony i w końcu potraktowany jako obiekt medyczny przez współczesny przemysł farmaceutyczny pracujący na rzecz... erekcji.
• A co sprawiło, że naukowo zajmuje się pani męskością?
- Japonia.
• Słucham?! "Słownik polskich przekleństw i wulgaryzmów” podaje, że my penisa możemy nazwać na 24 sposoby, może Japończycy znają jeszcze więcej synonimów? To był powód?
- Swoją prace licencjacką poświęciłam estetyce teatru kabuki. Interesuję się kulturą Japonii, nawet czuję, że jest mi bliższa niż ta, w której żyję. Pisząc o teatrze oglądałam wizerunki aktorów z XVII czy XVIII wieku. Wówczas umówienie się z prawdziwym aktorem, szczególnie tym specjalizującym się w rolach kobiecych, było niezwykle kosztowne. Kosztowne i dostępne jedynie wybranym, bo tacy aktorzy byli bożyszczami tłumów i powszechnym obiektem pożądania. Dlatego ich wielbiciele - głównie mężczyźni - kupowali teczki bądź pojedyncze karty z drzeworytami, na których widniała twarz ubóstwianego artysty, a także wizerunek jego równie pożądanego członka. To sprawiło że zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać.
• To jaka jest różnica między fallusem a penisem?
- Gloryfikacji męskiego członka dopełnia zestawienie penisa z fallusem. To właśnie fallus, czyli określenie opisujące członka w erekcji i całą symbolikę związana z tym stanem, nadaje penisowi transcendentalne znaczenie. Inaczej mówiąc, nie każdy penis jest fallusem. Idee związane z penisem zmieniają się w zależności od kultury i epoki. W historii Zachodu można uchwycić kluczowe momenty, kiedy nowa idea penisa nadawała jego powiązaniu z mężczyzną wymiar głębszej tajemnicy, co na zawsze zmieniało sposób, w jaki organ ten był pojmowany i używany. Np. Greccy używali penisa jako miary swej bliskości z bogami, na dobre i na złe. Ale wielkość nie miała wtedy tak dużego znaczenia, jak dziś. Grecy artyści malowali cudzoziemców i niewolników z dużymi członkami by okazać swą... pogardę. A tymczasem w 1799 roku angielski chirurg Charles White porażony wielkością członka Afrykanina zanotował, że większość muzeów anatomii przechowuje spreparowane "afrykańskie penisy”. Nawet on sam ma jeden taki preparat u siebie.
- Bo ja wiem...? Pewien mieszkaniec Islandii założył, bodaj tuż po II wojnie światowej, muzeum penisa. Oprócz przedstawień w sztuce, kolekcjonuje tam członki wszelkich zwierząt i zapewnia, że ma w zbiorach kilka ludzkich. Trzeba pamiętać, że zajmowanie się męskością i penisem ma wiekową tradycję. Rysunek znajdujący się we Francuskiej Bibliotece Narodowej pokazuje, że pierwszy mężczyzna urodził się bez penisa. To ilustracja idei Matyldy z Magdeburga, średniowiecznej mistyczki. Uważała ona, że penis nie jest przyczyną grzechu pierworodnego, lecz jego wynikiem. Ale tak naprawdę to Leonardo da Vinci zdemitologizował penisa przy jednoczesnym traktowaniu tajemnicy tego organu na dwóch poziomach: fizjologicznym i psychologicznym. Do czasów Leonarda uważano, że penis wypełnia się tajemniczym duchem. To anatomiczne badania artysty dowiodły, że członek wypełnia najprawdziwsza krew. Wydawało się, że męskość jest czymś oczywistym, jasnym, naturalnym i przeciwnym kobiecości. Ostatnie trzydziestolecie zakwestionowało tysiącletnie tradycje.
• Przedtem mężczyźni mieli absolutną władzę seksualną. Teraz mężczyzna doznał ostatecznego upokorzenia. Stał się materiałem nietrwałym, a jego penis czymś nie na miejscu.
- Trzeba pamiętać, że poszukiwanie nowych rodzajów męskości, tak jak kobiecość odkrywana na różnych polach, to sposób na zarabianie pieniędzy. Styliści maczają w tym palce, by za jakiś czas lansować znów wzorce silnego faceta. Seksualność była i jest towarem. Nawet słynne płatki śniadaniowe Kelloga i suchary Grahama miały związek z penisem.
• Jak to?
- Zostały wynalezione po to, by pohamować żądzę i masturbację.