Cześć! To ja, Władek,
prosty chłop z Czechowa,
który premierowi
pragnie podziękować.
Dzięki, panie Leszku,
spadłeś mi jak z nieba,
dzięki panu wiem już:
Unii mi nie trzeba.
Jeśli inni chłopi
to, co ja, dziś czują –
że – nim nas przyjęli –
jawnie nas rolują,
sieją propagandę,
wygłaszają brednie,
mówiąc w poniedziałek:
będą bezpośrednie
dopłaty do pola,
pod warunkiem, że je
zechce ktoś zaorać;
we wtorek unijny
urzędnik wyliczył,
że Unia mniej straci
płacąc do pszenicy;
w środę nasz przywódca
mówi: nie narzekać,
wszystko będzie dobrze,
lecz trzeba poczekać;
w czwartek pan Verhaugen
mówi, by dotować
tych, którzy banany
będą produkować;
w piątek o poranku,
na wpół rozespany,
słyszę: system dopłat
będzie pomieszany –
trochę euro weźmie
jeżdżący ciągnikiem,
resztę menel wiejski,
wciąż leżący bykiem –
to w piątek już wszystko
dokładnie rozumiem
i mógłbym wam wyznać,
gdzie teraz mam Unię...
Cóż – pewnie się tego
świetnie domyślacie
i tego, że wolę
zostać w swojej chacie,
niż wchodzić do Unii,
co wciąż zmienia zdanie.
Na koniec do pana,
Leszku, mam pytanie:
trzynastego grudnia
roku pamiętnego
ogłosił pan sukces...
I kaca żadnego
pan dziś nie odczuwa?!
Nawet choćby trochę?
Szczerze gratuluję!
Mocną pan masz głowę...