Cześć! To ja, Duduś,
pies z Czechowa, który,
trzeci tydzień chodzi
smutny i ponury.
Przeżyłem w Lublinie
bardzo piękne lata...
Ale już z tym koniec,
bo trwa krucjata.
Dziennik i prezydent
szopkę urządzają:
„Uratujmy miasto,
nim psy je za...ją!”.
Od pierwszego maja –
grozi Ojciec Miasta –
psom włożymy korki,
by porządek nastał.
Gdyby korek puścił,
psiarz – stary, czy młody –
musi osobiście
pozbierać odchody...
Kiedy tego słucham
(a słuchać niemiło),
pytam: ludzie czy wam
całkiem już odbiło?
Czemu nas straszycie
Szufelkami, majem;
wszak my swe potrzeby
załatwiamy w trawie.
A trawnik to miejsce –
i tak jest od wieków –
gdzie pies może hasać,
lecz nie ty, człowieku.
Dzięki nam, psom, Lublin
jest zielonym miastem,
bo człek, nie chcąc wdepnąć,
omija rabatę.
Dzięki nam Chełm, Zamość,
Radzyń jest zielony...
Lepiej więc zarzućcie
wasz pomysł szalony.
* * *
A kucając w trawie,
wśród wiosennych kwiatów,
pytam dziennikarzy:
nie macie tematów?