Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

11 października 2002 r.
16:18
Edytuj ten wpis

Po sukces do Lublina

0 0 A A


– Ten minus wyszedł nam na plus – mówią Olga i Jan Grabscy właściciele galerii sztuki w Lublinie. – Tak często słyszeliśmy: „Ruscy, wynoście się tam, skąd przyszliście! Tu dla was nie ma miejsca!” Przeszliśmy wszystko, co najgorsze – bojkot, nieżyczliwość, niedobre słowa. Ale to złe traktowanie hartowało nas. Nauczyło, że musimy być dwa razy lepsi, dwa razy więcej się starać, żeby nas oceniano przynajmniej tak, jak innych.
Olga i Jan Grabscy nie chcą dodawać: „jak innych Polaków”.
Prawdziwy Polak
– Czy Jan na każdym kroku musi udowadniać, że jest prawdziwym Polakiem, a jego rodzinę wywieziono na Sybir? – pyta Olga i widać, że ciągle ją to dotyka.
– Na cmentarzu na Lipowej są groby moich przodków. Teraz, jak mamy obywatelstwo polskie, po latach tu spędzonych, to mniej boli – on obejmuje ją ramieniem, jakby chciał ją uchronić przed złem tego świata.
Na zapleczu lubelskiej Galerii Grabski przy ul. Grodzkiej leży podkowa. – To na szczęście. Od jednej z tych życzliwych osób, dzięki którym nie załamaliśmy się – mówią.
– Nawet jak było 80 procent bólu, to dzięki tym 20 procentom ludzi, którzy dzielili z nami posiłek, wiedzieliśmy, że jest nadzieja – mówią zgodnie.
Zmienić mentalność
W jednej z sal czynna jest wystawa prac Andrzeja Mleczki. Obok, w pięknych wnętrzach, wiszą obrazy znanych artystów. Po doborze nazwisk widać, że to licząca się galeria.
– Zadzwoniłam do Andrzeja Mleczki, czy przyjedzie na wernisaż. Wiedziałam, że nie lubi jeździć. A on: „Pani ma inny akcent...”. – Tak, bo ja jestem repatriantką – śmieje się Olga wspominając tę rozmowę. – A on: „No to ja będę w Lublinie”.
– Problem repatriacji jest tragiczny – mówią zgodnie. – Ludzie tam urodzeni i wykształceni przyjeżdżają tu, ale w głowie mają tamten ustrój. A tu wszystko jest inaczej. Oni mają nadzieję, że to będzie ich ojczyzna, że wszystko im da. I po pół roku przechodzą załamanie nerwowe. A wracać do czego nie mają – sprzedali swój dobytek, swoje domy, przyjęli polskie obywatelstwo. Są bez pracy, bez znajomych, bez nadziei.
Napływają wspomnienia. Olga i Jan przytulają się na moment do siebie, jakby ciągle potrzebowali wzajemnego wsparcia.
– Przyjechaliśmy pierwszy raz w 88. roku. Na wycieczkę. W następnym roku znów. I już widzieliśmy zmiany – przede wszystkim w sklepach.
– Co było najpierw? Targowisko
– śmieją się. – Zaczynaliśmy jak wszyscy, co stamtąd przyjechali.
– Ja nie znałam pieniędzy i jak ktoś płacił, to podawałam mu swoją portmonetkę. Każdy wydawał sobie resztę. Pani wie, że wieczorem, jak policzyliśmy, to zgadzało się co do grosiczka, nikt nas nie oszukał – do dziś dziwi się Olga.
– Nie, nie chcieliśmy zostać od razu. Postanowiliśmy przyjeżdżać, żeby sprawdzić, czy uda nam się zmienić naszą mentalność. Powiedzieliśmy sobie: jeśli tak się stanie – zostaniemy. Jeśli nie, to nie chcemy być w sytuacji tych Polaków, którzy spalili za sobą mosty, nie ułożyli sobie życia tu, a tam nie mają po co wracać.
Początek mają za sobą. Dziś mówią o nim jako o szkole życia, lecz ich słowa zaprawione są goryczą.
– Nie znaliśmy polskiego. Na targu poprosiłam, żeby ktoś napisał kartkę, że szukamy mieszkania. Wynajęliśmy przy Kunickiego, tam się wtedy dużo ludzi budowało. Robiliśmy wszystko – budowa, sprzątanie, sprzedawanie na targu. Było zimno, brakowało pieniędzy. Ale też byli ludzie życzliwi, którzy zaufali nam, opiekowali się nami.
Jan kończył Akademię Sztuk Pięknych w Charkowie. Malował, tworzył grafiki. W pewnym momencie pomyśleli: trzeba spróbować odnaleźć się we własnym biznesie. Nie możemy wiecznie stać na targu.
Kazimierz
Wiedzieli, że niedaleko jest piękne, zabytkowe miasteczko, rynek dzieł sztuki.
– Przeszliśmy swoje. A najgorsze w Kazimierzu – mówią to z pewnym smutkiem, bo ostatecznie Kazimierz stał się ich domem. Ale zaraz dodają: – Jesteśmy przez to pewniejsi siebie, doszliśmy do wszystkiego sami.
Jan stawał w cieniu wielkiego kasztana i najpierw sprzedawał starocie. – Miałem na to pozwolenie od burmistrza – szybko wyjaśnia. Później zaczął malować. – Pierwsza praca, jaką sprzedałem jeszcze na targu, to były kwiaty, miniaturka.
– Żeby nie zakłócać spokoju wielkich malarzy, przyjeżdżał w zwykły dzień – we wtorek i piątek – mówi Olga. Do dziś czuje się tamten ich lęk przed tym, czy ich nie przepędzą, nie zrobią awantury, nie zabronią rozstawiać sztalug i obrazów.
– Malowałem na zwyczajnym papierze. Mozolnie skalpelem wycinałem passe–partout, oprawiałem w jakąś tam ramkę kupioną w pierwszym sklepie. Kiedyś podszedłem do jednego z tutejszych artystów i pytam, skąd ma takie piękne ramy? A on: „Sprowadzam z Paryża”. A passe–partout? – „Też sprowadzam z Paryża”. Hm, myślę sobie, nigdy nie będzie mnie na to stać. Dopiero później ktoś ze znajomych powiedział mi, że są takie specjalne sklepy w Lublinie, gdzie to wszystko można kupić – z pewną niechęcią przyznaje się Jan do tych doświadczeń.
– Jak Jan zaczął sprzedawać pierwsze obrazy, to już głośno się mówiło, że... ruska mafia opanowuje handel dziełami sztuki w Kazimierzu.
A oni sięgali dalej – spod kasztana chcieli przenieść się na kazimierski rynek. I chcieli, żeby ich stamtąd nikt nie przegonił.
– Ktoś nam powiedział, że tam mogą stać tylko członkowie ZPAP. Ktoś inny dodał, że trzeba się o to starać może dwa lata i mieć własne wystawy.
– Kiedyś byliśmy w Warszawie i wstąpiliśmy do ministerstwa kultury, żeby spytać, jakie są warunki – śmieją się teraz opowiadając tę historię. – Zagubieni, na korytarzu zaczepiamy jakąś panią, gdzie można uzyskać informację. A ona zaprasza nas do gabinetu. Mówimy o co chodzi, a ona na to: „Przywieźcie swoje prace do pokazania”. I na odchodnym daje nam wizytówkę. Czytamy po wyjściu, a to... dyrektor departamentu! Aż nas zamurowało...
W ciągu trzech miesięcy zostali przyjęci do ZPAP i do dziś się dziwią, że nie trzeba było skomplikowanych formalności. Tak samo było z obywatelstwem – konsul w Charkowie załatwił sprawę w czasie jednej czy dwóch godzin, kiedy pili herbatkę.
– Mieliśmy szczęście do ludzi na poziomie, życzliwych i pełnych zrozumienia.
Galeria
Do Kazimierza przyjechał niemiecki minister Kinkiel z Dariuszem Rossatim. Mieli odbyć spacer po Rynku.
– Wcześniej jakaś pani wybrała grafiki Jana. Mówiła, że jej się bardzo podobają. Zapłaciła i powiedziała, żeby wręczyć ministrowi, jak podejdą. Boże, jaki stres, cały czas myślałam: „Co ja im powiem, nie umiem dobrze po polsku...”. Tak zgłupiałam, że jak podszedł, to ja wręczyłam mu te prace i... zaprosiłam nad Morze Czarne – śmieje się dziś Olga.
Ale to nie koniec tej historii.
– W zeszłym roku pan Rossati przyjeżdża z żoną i córką. Jan stoi przy sztalugach. Myślę sobie: „Pozna czy nie?”. Podszedł i mówi: „Widzę, że mąż zmienił technikę, tworzył grafiki a teraz maluje akwarele...”. Ale mnie zaskoczył!
W Kazimierzu poszła wieść, że Ruscy sprzedają obrazy poniżej ceny, że zabierają kupców. Jan podniósł cenę swoich o 100 procent, żeby nikt go nie posądził o nieuczciwą grę. Później to już się odważył stać na Rynku nawet w niedzielę.
Na swoim
W Lublinie na Starym Mieście był lokal do wynajęcia. A oni już byli pewni, że dadzą sobie radę.
– To był strach. Boże, jak zadzwonić z naszym akcentem?! Tyle razy nam mówili, że jesteśmy ruska mafia. Jak ludzie nas usłyszą, to się przestraszą – wspomina Olga tamten czas. – Prosimy znajomych: „Zadzwońcie, was posłuchają”. Później już Jan kontaktował się z tymi ludźmi. Po uzyskaniu ich zgody uwierzyliśmy, że szczęście się do nas uśmiechnęło. Nie przestraszyli się nas, wynajęli nam lokal.
Jeśli myśleli, że będzie łatwo, to się mylili. Zaczął się bojkot Ruskich. Nikt nie chciał wstawiać obrazów do ich galerii. Ale i tu znaleźli się ludzie dużego formatu.
– Pierwsi przynieśli prace Łazorek, Gnatowski, Kołodziejek – informują i dodają, że zarówno wtedy jak i dziś nie przyjmowali kiczu. Bo galerie powinny kształtować dobry gust.
– Muszę powiedzieć, że cały czas otaczał nas krąg osób życzliwych. Nie było Wigilii, którą spędziliśmy sami. Z tych pieniędzy, co dostaliśmy jako repatrianci, część wysłaliśmy do domu dziecka w Puławach i do dwóch domów dziecka w Sewastopolu. Jana mama, katoliczka i moja, prawosławna tak nas wychowały, że trzeba się dzielić z biedniejszymi. To nasze podziękowanie dla ludzi, którzy nam pomogli – mówi Olga.
Obydwoje są pełni ciepła i optymizmu. Ona wesoła, otwarta, on skupiony, rozważny.
– Jeszcze czeka mnie szkoła – mówi Olga. – Nie miałam na to czasu. Już mówię po polsku, ale nie umiem pisać.
On wystawia kilka swoich świetnych prac. Stonowane, rozległe horyzonty pejzaży.
– Dlaczego taki format? – Bo mam wysoki wzrost i stawiamy przed sobą szerokie horyzonty – żartuje Jan.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Pozostałe informacje

W spotkaniu u prezydenta poza Rafałem Zwolakiem i panią Wiktorią (druga z prawej) wzięli też udział radny Dariusz Kierzek i Barbara Farjon z nieformalnej grupy pomocowej Zamojskie Anioły

Nikt nie reagował. Wiktoria wiedziała jak pomóc i dostała podziękowania od prezydenta

Zrobiła to, co zrobić powinien każdy. A jednak tylko ona zareagowała. Być może uratowała życie starszej pani. Za tę postawę prezydent miasta podziękował młodej zamościance.

Jarosław Czarniecki i nie może być zadowolony z postawy Omegi Stary Zamość w rundzie jesiennej

Nieudana jesień Omegi Stary Zamość. Wiosną będą chcieli się poprawić

Omega Stary Zamość w ostatnich latach przyzwyczaiła swoich kibiców do tego, że walczy w „najciekawszej lidze świata” o czołowe lokaty. Tymczasem po rundzie jesiennej podopieczni trenera Jarosława Czarnieckiego zajmują dopiero 12. lokatę. To nie zadowala drużyny, która wiosną chce poprawić swoją pozycję w ligowej tabeli

Kamery IP zewnętrzne — rodzaje i zastosowanie

Kamery IP zewnętrzne — rodzaje i zastosowanie

Kamera IP to połączenie kamery i komputera. Dzięki transmisji danych przez sieć LAN lub Internet możesz monitorować obiekt z dowolnego miejsca, oglądając go na bieżąco, przechowując na karcie pamięci lub w chmurze. Dziś przyglądamy się kamerom IP zewnętrznym, omawiając ich rodzaje i zastosowanie.

Zrealizuj marzenie o domu w Hiszpanii – zobacz nasze propozycje

Zrealizuj marzenie o domu w Hiszpanii – zobacz nasze propozycje

Domy w Hiszpanii – Kompletny Przewodnik

Osuszacz powietrza: czy jest bezpieczny i jak został zaprojektowany?

Osuszacz powietrza: czy jest bezpieczny i jak został zaprojektowany?

Wiele osób zadaje pytanie, czy osuszacz powietrza jest szkodliwy i jak dokładnie działa to urządzenie. Osuszacze powietrza stały się popularnym rozwiązaniem do radzenia sobie z nadmierną wilgotnością w mieszkaniach, domach, biurach, a nawet magazynach. Aby zrozumieć, jak bezpieczne są te urządzenia i jak działają, dowiedzmy się więcej.

Bezpieczeństwo w sieci – jak chronić swoje dane osobowe?

Bezpieczeństwo w sieci – jak chronić swoje dane osobowe?

W dzisiejszych czasach, gdy codziennie dzielimy się ogromnymi ilościami informacji w internecie, ochrona danych osobowych stała się kluczowym wyzwaniem. Czy zastanawiałeś się, jak bardzo jesteś eksponowany na zagrożenia, nieświadomie przeglądając strony internetowe lub wysyłając e-maile? Zobacz, jak skutecznie zabezpieczyć swoją prywatność w sieci, unikając potencjalnych zagrożeń.

Antoni Wawryca zmarł we wtorek, 26 listopada

Nie żyje Antoni Wawryca. Ponad 20 lat był wójtem jednej gminy

W wieku 69 lat zmarł we wtorek Antoni Wawryca, prawnik, samorządowiec, wieloletni wójt gminy Tomaszów Lubelski.

Ergonomia w pracy - jak zadbać o zdrowie pracowników?

Ergonomia w pracy - jak zadbać o zdrowie pracowników?

Ergonomia w pracy to kluczowy element, który wpływa na zdrowie fizyczne i psychiczne pracowników. W tym artykule przedstawiamy najważniejsze zasady ergonomii, które powinny znaleźć się w każdym biurze. Dowiesz się, jak odpowiednio ustawić stanowisko pracy, jakie produkty biurowe wspierają komfort pracy oraz jak dbać o zdrowie psychiczne pracowników. Dzięki praktycznym wskazówkom, możesz stworzyć zdrowe i wydajne środowisko pracy, które wpłynie na lepszą efektywność i samopoczucie Twoich pracowników.

Wtorkowe spotkanie ministrów spraw zagranicznych Polski i Ukrainy

Przełom w sprawie Wołynia? Prezydent Chełma: Brak ekshumacji jest jednym z grzechów naszego państwa

To może być przełom w sprawie Wołynia. - Ukraina potwierdza, że nie ma żadnych przeszkód do prowadzenia prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych na jej terytorium – poinformował we wtorek szef MSZ Radosław Sikorski po spotkaniu z ukraińskim ministrem spraw zagranicznych Andrijem Sybihą. Do sprawy odniósł się prezydent Chełma Jakub Banaszek.

Można szykować łyżwy na sobotę

Można szykować łyżwy na sobotę

Miłośnicy tego zimowego sportu powinni szykować się na sobotę. Wtedy Biała Podlaska otwiera sezon na swoich lodowiskach.

Start Lublin do 13 grudnia aż trzy razy zagra w hali Globus

Start Lublin przygotował pakiet biletów na najbliższe mecze. Trzy spotkania w cenie dwóch

Od 1 do 13 grudnia Start Lublin rozegra aż trzy domowe spotkania w ramach Orlen Basket Ligi. To doskonała okazja, żeby zaproponować kibicom promocję na bilety. Do 1 grudnia można zaopatrzyć się w pakiet wejściówek na wszystkie trzy spotkania, ale zapłacić tak naprawdę tylko za dwa.

Dlaczego warto współpracować z Totalizatorem Sportowym?

Dlaczego warto współpracować z Totalizatorem Sportowym?

Totalizator Sportowy to jedna z najbardziej rozpoznawalnych polskich spółek, działająca nieprzerwanie od ponad 68 lat. Firma jest właścicielem marki LOTTO i oferuje swoim Klientom dostęp do szerokiej gamy produktów losowych w sieci sprzedaży obejmującą ponad 27 000 punktów. Współpraca z Totalizatorem Sportowym to gwarancja stabilnego i udanego biznesu.

Co do przebiegu posiedzenia komisji wiceprezydent Pfeifer i radna Klimczuk przedstawiały sprzeczne relacje. Obie były zgodne, że gdyby posiedzenie zostało nagrane, łatwiej byłoby stwierdzić, co naprawdę zaszło

Nagrywać czy nie nagrywać? Spór radnej z wiceprezydent

Nie o taki Zamość walczyłam – stwierdziła Agnieszka Klimczyk, radna Koalicji Obywatelskiej wnioskując o obowiązkowe nagrywanie obrad komisji i uzasadniając, co skłoniło ją do złożenia interpelacji w tej sprawie.

Lubelskie lotnisko radzi sobie coraz lepiej. Jaki to był rok?
film

Lubelskie lotnisko radzi sobie coraz lepiej. Jaki to był rok?

Nowe kierunki, coraz więcej pasażerów i ambitne plany na przyszłość. Tak w skrócie można opisać obecną sytuację lubelskiego lotniska. O tym, co obecnie dzieje się w porcie lotniczym Lublin i jaka czeka go przyszłość opowiada w programie Dzień Wschodzi rzecznik Piotr Jankowski.

Fredro w rytmie rocka
teatr
30 listopada 2024, 18:00

Fredro w rytmie rocka

Jedyne i niepowtarzalne zestawienie najciekawszych tekstów mistrza komedii – Aleksandra Fredry, w wykonaniu aktorów Teatru Seniora. Wszystko to w rytm klasycznych rockowych hitów już w sobotę w lubelskim Centrum Kultury.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium