Elegancko, wygodnie, stylowo, przypadkowo. Za grosze, za całą pensję. Chodzi o ciuchy? Raczej o charakter, osobowość, marzenia, kompleksy, słabości...
Seksowna
Jadę na wywiad, przypuśćmy, z generałem. Ubrana tak, jak dzisiaj: krótka czarna spódnica, bluzeczka z dekoltem, dopasowany żakiet. Obowiązkowo pończochy i szpilki. Witam się, siadam i... wiadomo, co będzie. Oczy pana generała zaraz biegają od góry do dołu. Nie ma siły, żeby się skupił na rozmowie. Musi sobie najpierw popatrzeć. Przeszkadza mi to? A skąd! On jest facetem, ja jestem kobietą. I już.
Ostatnio wystąpiłam w programie u Ewy Drzyzgi. Byłam ubrana podobnie, jak dzisiaj. Ileż ja później dostałam telefonów! Niemal propozycji matrymonialnych. Że świetnie wyglądałam, że byłam fantastyczna. A ile się o swoich nogach nasłuchałam! Pewnie, że to było miłe. Lubię się podobać, normalna sprawa. Która kobieta nie lubi? Dlatego zawsze ubieram się bardzo starannie i seksownie. Lubię głęboką czerń i ognistą czerwień. Sexy muszą być pończochy i bielizna - koniecznie koronkowa, niebieska. Żeby pasowała do moich oczu.
Zwracam też uwagę na to, jak ubrany jest mężczyzna. Nie ukrywam, że podobają mi się ci w mundurach. Za mundurem panny sznurem, jak to mówią.
A najprzystojniejsi mężczyźni świata to wartownicy w Pałacu Prezydenckim. Wysocy, postawni, w pięknych długich oficerkach, szytych na miarę mundurach. Szyk i seksapil. Ale inni żołnierze też niczego sobie. W tamtym roku byłam na balu byłych żołnierzy "Gromu”. Czarna suknia z długim rozporkiem, głęboki dekolt. Czułam, że dobrze wyglądam. Tańczyłam z majorem Przepiórką. Było przepięknie. Dla takich chwil chce się żyć.
Praktyczna
Błękitny to mój kolor. Mogłabym być cała ubrana na błękitno. To nie muszą być jakieś wymyślne kreacje. Wystarczy mi ładna bluzka, choćby z hipermarketu (uwielbiam zakupy w hipermarkecie!). Do tego dopasowane dżinsy. Moja mama tak się ubiera i dobrze wygląda. Albo Kasia Cichopek, ale tylko w "M jak miłość”. Aha, i koniecznie wisiorki. Delfinka wygrałam na loterii w markecie i zawiązałam sobie na rzemyku. A drugi jest absolutnie wyjątkowy. To perła w żywej małży. Kupiona w sklepie indyjskim. Brzmi tajemniczo, prawda? Dlatego tak mi się spodobała. Trochę się już wytarła, ale to wciąż perła w żywej małży.
Lubię ładnie wyglądać, ale nawet gdybym miała kupę kasy, to nie wydałabym jej na ciuchy. Szkoda by mi było, w życiu są inne potrzeby. Wolałabym zafundować sobie jakieś przyjemności, coś, co się wiąże z moim hobby: pływaniem, śpiewem. Albo gdzieś pojechać, w jakąś daleką podróż. Ale na to trzeba mieć naprawdę dużo pieniędzy. Trochę już wiem, jak je zarobić. Postanowiłam, że zostanę dentystką. Bo to się naprawdę opłaci, przekonałam się u mojej pani dentystki. Nawet z nią o tym rozmawiałam. Nie trzeba na okrągło siedzieć za biurkiem, wystarczy od czasu do czasu coś wyrwać, albo poborować. I już jest za co żyć.
Perfekcjonista
Mam słabość do krawatów. W szafie wisi... może nawet 200. Nie liczę ich. Wchodzę do sklepu, widzę ładny krawat i kupuję. To ważny element stroju. Nie może się "gryźć” z koszulą ani z garniturem. Jeśli koszula w paski, to krawat już nie, pod żadnym pozorem. Garniturów już tylu nie mam. Kilkanaście może. Ten jest sztruksowy, w kolorze grafitowym. Pierre Cardin, moja ulubiona marka.
Mam taką pracę, że muszę być starannie ubrany. To wynika z szacunku do osób, z którymi się spotykam. Dlatego już dzień wcześniej myślę, co będę robił i co w związku z tym powinienem na siebie założyć. Dbałości o detale nauczyłem się, gdy byłem wicewojewodą. Urząd zobowiązuje. Rozpięty kołnierzyk, poluzowany krawat? Nigdy w życiu. Z doświadczenia wiem, że takie "niedociągnięcia” wiele mówią o człowieku i trzeba uważać.
Czy zdarzyło mi się ubrać nieodpowiednio do sytuacji? Tak, wszyscy przyszli na sportowo, a ja "pod krawatem”. Zdjąłem go zaraz i było ok. Lepiej być ubranym "za oficjalnie”, niż wręcz przeciwnie.
Myślę, że moja dbałość o strój wynika z tego, że jestem estetą. Lubię ładne przedmioty, harmonię, piękno w każdej postaci. Może byłbym dobrym stylistą? Wchodzę do sklepu, widzę ładny flakon i już wiem, gdzie bym go postawił, jak by się komponował we wnętrzu. Podobnie z ubraniem. Z ludźmi pewnie też. Każdy oddzielnie może być świetnym człowiekiem, ale już od charakteru innych zależy, czy w relacjach z nimi będzie dobrym pracownikiem, mężem, przyjacielem. Tu też wszystko musi się odpowiednio ułożyć. Tak dopasować, żeby nic się ze sobą nie gryzło.
Bojowa
Brązowozłota bluzka z kapturem. Na to zielony podkoszulek, zielona bluza z polaru i beżowa kamizelka. Do tego zielone bojówki, sznurkowy pasek. I brązowe biegówki. Cały mój strój. Właściwie codziennie tak wyglądam. Zmieniają się detale, ale kolorystyka i styl - nigdy. Myślę, że z takim wyglądem pasuję do miejsca w którym pracuję. Siłownia, aerobic, solarium, squash. Marzyłam o takiej pracy. Żeby coś się działo. Dużo ludzi, ruch, aktywność i tak dalej. Kiedyś trenowałam lekkoatletykę, mam nawet uprawnienia sędziego. Z moim synkiem Mateuszem dużo spaceruję, jeździmy na rowerze. To fajne chwile, najfajniejsze. Czasem przyprowadzam go do pracy. Jest zachwycony.
W ogóle wszystko się jakoś ostatnio układa. Mam superpracę, a od niedawna jeżdżę samochodem. Na razie jedną trasą: dom-praca. Ale to już coś. Najważniejsze, że się odważyłam. Coraz mniej boję się zmian w swoim życiu. Może zmienię coś w swoim wyglądzie? Jakieś szaleństwo? Jedyne, na jakie sobie pozwalam, to kolorowe, zabawne spinki do włosów. Motylki, rybki i inne stworki.
Podobają się, zwracają uwagę. Taki dziewczęcy element w tym moim sportowym stroju.
Mówisz, że pora na jakieś bardziej agresywne zwierzątko? Kto wie, nigdy nie mów nigdy. Ale bojówek nie zamienię na nic. W końcu życie to walka. Nawet z samym sobą.
Tradycjonalista
Z moim mundurkiem to było tak: Każda klasa dostała bluzy w innym kolorze. Nam się trafiły szaro-żółte. Ten szary jeszcze był znośny, ale żółty po prostu zwalał z nóg. Taka kanarkowa żółć. Wyszedłem w tej bluzie na przerwę, patrzę - idzie kolega ze starszej klasy. W czarno-szarej bluzie. Chcesz się zamienić? - spytałem. Chciał. Tym sposobem stałem się posiadaczem fajnej bluzy w fajnych kolorach. Koledzy zobaczyli i pozazdrościli. Też chcieli się pozamieniać, ale nikt się już nie zgodził. Dlatego teraz trochę odstaję, bo wszyscy w klasie są żółto-szarzy, a ja czarno-szary. Nie, nie przeszkadza mi to, że wyglądam inaczej niż cała klasa. Najważniejsze, że bluza do mnie pasuje.
Po szkole ją zresztą zdejmuję i nakładam dres. To nie ma nic wspólnego z "dresiarstwem”, tylko z tym, że jestem dosyć aktywny fizycznie. Wspinam się na skałkach, gram w siatkówkę, jeżdżę na rowerze. Podciągam się na drążku, ćwiczę z hantlami. Hantle są bardzo stare i mają swoją bujną historię. Były jeszcze w domu mojej prababci, dlatego mam do nich słabość.
Ale nie wiążę swojej przyszłości ze sportem. Chcę być architektem. Jednak nie będę projektował domów ze szkła, stali i aluminium. Raczej tradycyjne dworki. Z dobrej jakości materiałów. Drewno, dachówka ceramiczna, czerwona cegła. Domy z duszą i charakterem. Klasyka. Z ubraniem jest trochę tak, jak z domem. Musi być solidne i trwałe. I pasować do właściciela. Mieć własny styl. Dlatego lepiej kupić coś rzadziej, ale porządnego. Żeby się potem nie wstydzić.