Rozmowa z Krzysztofem Cugowskim, wokalistą Budki Suflera
- Tak, jednak odmówiłem. W czasie ostatnich wyborów prezydenckich otarłem się o tzw. sfery polityczne
i do dziś mam wielkiego kaca. Uważam, że polityka jest dla konkretnego rodzaju ludzi i im ją zostawiam ...
A efekt? Widzisz, co się wokół nas dzieje.
- Mądrzy ludzie mówią: demokracja rodzi się w bólach i jest to proces długotrwały. W dobrze dziś funkcjonujących państwach demokratycznych też nie od razu wszyscy byli szczęśliwi. Smutno mi tylko, że nie doczekam już raczej polskiej normalności.
Jeśli będziesz prowadzić zdrowy tryb życia, to kto wie. Mówię o tym z nadzieją w imieniu twoich fanów oraz... naszego pokolenia.
- Informuję więc, że w końcu dojrzałem do tego, żeby poddać się operacji bolącego mnie dłuższy czas, co niestety widać było i na scenie, stawu biodrowego. Odbyło się to przed paroma tygodniami w Klinice Ortopedycznej AM w Warszawie.
Miałeś stracha?
- Potwornego. Jeśli człowieka mają pokroić, to tylko głupi się nie boi. Ale okazało się, że wszystko poszło dobrze, po trzech dniach mogłem odstawić leki przeciwbólowe. Dziś, co prawda, szpagatu nie zrobię, ale chodzę, prowadzę samochód. Korzystam jeszcze z kuli, by nie forsować zbytnio nogi, zanim endoproteza nie pokryje się okostną.
Psychicznie też odreagowałem. Świadomość, że ta zmora już za mną, a nie przede mną, sprawiła, że jestem innym człowiekiem. Przestałem męczyć rodzinę, znajomych.
Sądząc po pustce w domu, rodzina się po prostu wyprowadziła. Tak?
- Wakacyjne leniuchowanie zaczynaliśmy razem na Majorce. Teraz żona z dziećmi są w Hiszpanii.
Słodki to żywot słomianego wdowca?
- Szczerze powiem, że wolałbym, abyśmy byli razem. Ale tydzień jakoś wytrzymam.
Okres rekonwalescencji oznacza zerwanie ze sceną?
- Nie. Zaczęliśmy, i to dość ostro, koncertem w Operze Leśnej w Sopo- cie. Później w planie jest Bydgoszcz, Wrocław. Nieco później Warszawa, Poznań. W październiku zaś wyjeżdżamy do Stanów. Tradycyjnie gramy dwa koncerty w Chicago. Będzie
i druga część pobytu Budki w Ameryce, ale że dopinany jest program, nie chciałbym zapeszyć. Obiecuję,
że Dziennik pierwszy się dowie
o tym, co tam się ma zdarzyć.
Lublina nie ma na trasie...
- Na razie nie. Ale Tomek Zeliszewski prowadzi rozmowy na temat ewentualnego koncertu w listopadzie lub grudniu.
Z jakim repertuarem ruszacie
w trasę?
- Grać będziemy to, czego najbardziej chce słuchać publiczność. Będą więc nasze największe przeboje.
Orkiestry w remizach grające ''Takie tango'' czy ''Bal wszystkich świętych'', chętnie odświeżyłyby repertuar.
- Chcesz powiedzieć, że trzeba byłoby dostarczyć im nowy przebój? Wolelibyśmy, aby orkiestry dęte nie grały na okrągło naszych kawałków. No, ale jest to też miarą popularności, jesteśmy przy tym dla ludzi - niech więc będzie.
A jeśli chodzi o pozycje premierowe. Z początkiem przyszłego roku zechcemy nagrać, bo czas już po temu, nową płytę. Pierwszą, niejako sondażową piosenkę, nagramy w październiku. Jeśli spodoba się, pójdziemy w tym kierunku. Jeśli nie, trzeba będzie próbować dalej. Mam nadzieję, że naszym przyjaciołom z remiz nie sprawimy zawodu.
Przeciwko piratom nielegalnie kopiującym płyty i kasety poprowadzona została ogólnonarodowa krucjata. Jest lepiej?
- Z tą krucjatą nie przesadzałbym. Było więcej szumu i pozorów, aniżeli faktycznych działań. Sprawdź bazary i targowiska nadal pełne są nielegalnych nagrań. Nie wierzę, że nie można z tym zrobić porządku. Natomiast dobre słowo należy się ZAIKS-owi, konsekwentnie upominającemu się o należne nam honoraria, od tych, którzy ''zapominają'' płacić.
Czy czujecie na plecach oddech konkurencji? Myślę
o ''Brathankach'', Golcach, także ...braciach Cugowskich.
- Z racji wieku, a także i tego, że kilkakrotnie osiągnęliśmy sukces
w czasie naszej blisko 30-letniej działalności, jesteśmy z boku tego całego zamieszania. Robimy swoje i cieszymy się widząc młodych, którzy chcą
i potrafią grać.
I tak ma być! Bo nudny byłby świat, gdyby na nim była tylko jedna, choćby najwspanialsza, czyli... taka jak nasza, Budka Suflera.
A jeśli chodzi o rodzinną ''konkurencję''. Wojtek jest świetnym muzykiem i śpiewa. Piotruś śpiewa. Coś więc z tego może być. Rodzinne duety podobają się, weźmy przykład braci Golców. Myślę o tym z nadzieją, ale swoją pomoc ograniczam najwyżej do zakupu instrumentu. Jeśli chodzi o stronę
artystyczną, mam świadomość,
że ja jestem już z innej epoki.
W jakim składzie Budka rozpoczyna sezon?
- W tym samym, który uformował się przed kilku laty. Jest dobrze i nie trzeba kombinować. Przypomnę, że grają: Romuald Lipko, Tomek Zeliszewski, Mieczysław Jurecki, Marek Raduli, ja jestem wokalistą. Nie zapomnijmy także
o dziewczynach z chórku: Oli Chludek z Kędzierzyna, Kasi Pysiak
z Radomska, Ewie Brachun z Kędzierzyna. Dziewczyny te, studiujące wówczas w Wyższej Szkole Muzycznej w Poznaniu, spotkaliśmy
w tym mieście podczas nagrywania płyty ''Nic nie boli tak jak życie''.
I ani się spostrzegliśmy, minęły cztery lata.