Życie na skłocie ma swoje plusy: nikt ci nie mówi, jak masz żyć, o której zasypiać, ani co jeść: jesteś wolny. I nie płacisz czynszu. Minusy? Dla niektórych będziesz przestępcą,
dla innych narkomanem, mieszkającym w melinie. Najgorsze jednak to, że pewnego ranka możesz zostać bez dachu nad głową
Orgii raczej nie ma
- To pewnie przez tę słynną polską gościnność - twierdzi Mike, który na skłotach zjadł zęby. - Wiem też, że Polacy za granicą bardzo oszczędzają, chcą jak najwięcej pieniędzy przywieźć do kraju, a mieszkanie na skłocie pozawala im zaoszczędzić sporo kasy.
Mike wie, co mówi. Anglik i rodowity londyńczyk niedawno przekroczył granicę czterdziestu lat, ale nie ma zamiaru się ustatkować. Od lat pomieszkuje w Londynie w przygodnych skłotach ze swoją polską dziewczyną, Anetą. - Na początku denerwowała ją stała obecność innych mieszkańców, ale przyzwyczaiła się - opowiada Mike. - Nawet zmienianie mieszkania co dwa miesiące jej nie przeszkadza.
Kuchenny eufemizm
a. przygoda.
b. całkiem spora oszczędność.
- Nie było jak zrobić prania, a słowo kuchnia było tylko eufemizmem określającym mały kącik z turystyczną kuchenką. Za to w każdym pokoju był nowoczesny telewizor. Niektórzy mieli porządny sprzęt grający czy komputer - Marta mieszkała tam blisko rok i ma całkiem dobre wspomnienia. - Atmosfera była bardzo przyjacielska. Owszem, zdarzały się sprzeczki, ale gdzie ich nie ma?
Państwowe tak, prywatne nie
Wszystko zależy od rodzaju mieszkania. Jeśli jest to tzw. council house należący do państwa, to przyjedzie policja, bardzo zresztą kulturalna i poprosi o opuszczenie lokalu. Jeśli jest to czyjaś prywatna własność, to możemy mieć poważne kłopoty. Dlatego warto sprawdzić oznaczenie na lokalu: tabliczka agenta nieruchomości oznacza własność prywatną.
Gorsze niż torebka
Ale nie każdemu odpowiada ten sposób życia.
- Codziennie czuję taką presję, że robię coś niezgodnego z prawem - mówi Artur, który mieszka na jednym z londyńskich skłotów. Wcześniej, przez 18 lat, mieszkał z rodzicami w Zamościu. Potem poszedł na studia (historia na UMCS) i zamieszkał w akademiku. Tu przyzwyczaił się do braków w wyposażeniu, męczących czasami współlokatorów, tygodniowych imprez i śmiesznych kuchni. To mu więc na skłocioe nie przeszkadza. - Nie chcę łamać prawa - mówi jednak. - Nie kradnę ludziom torebek, a to przecież dużo poważniejsza sprawa. To czyjś dom - podkreśla Artur, od dwóch miesięcy pracownik dużego hipermarketu. Dodaje, że jak tylko stanie na nogi, natychmiast poszuka normalnego lokum.
Walka z kapitalizmem
Są tacy, dla których skłot to walka z kapitalizmem, inni uważają to za dobrą rozrywkę, jeszcze inni szukają łatwego sposobu na życie.
- Wielu z nich to absolwenci bardzo dobrych uczelni, którym znudziło się normalne życie. Nie pracują, mieszkają na skłocie, a jedzenie biorą ze skipów, czyli śmietnisk z tyłu supermarketów, gdzie wyrzucane są np. całe zgrzewki jogurtów, bo jeden się zepsuł - opowiada Marta o angielskich skłotersach.
Jednak Phil z ASS (Advisory Service For Squatters), organizacji pomagającej skłotersom twierdzi, że czasy ideologii się skończyły. - Teraz liczy się tylko to, aby mieć dach nad głową - uważa Phil. - Wśród skłotersów zdarzają się młodzi aktywiści czy artyści, ale to prawdziwa rzadkość.
Marzenia
A inni młodzi ludzie z Polski już czekają na jego miejsce.