Myślałem nawet o tym, żeby wybić jakąś szybę. Wtedy przyjechałaby policja i by mnie znowu zamknęli - przyznaje pan Andrzej, który po wyjściu z zakładu karnego nie ma stałego miejsca zamieszkania. Mężczyzna spał w kartonie na dworcu. Kilka dni temu, kiedy mróz nie odpuszczał, poprosił o pomoc. Nie była to łatwa decyzja
- W dniach, kiedy temperatura powietrza spadała w nocy do - 18 stopni mieliśmy bardzo dużo osób - przyznaje Wioleta Krać, pedagog z Ośrodka Wsparcia dla Bezdomnych przy ul. Dolnej Panny Marii 32 w Lublinie.
Ośrodek prowadzi Bractwo Miłosierdzia im. Św. Brata Alberta. - Na 35 miejsc w schronisku wszystkie były zajęte. W noclegowni dla bezdomnych mężczyzn, gdzie jest 30 miejsc, przyjęliśmy 43 osoby, czyli 13 ponad stan. Tych mężczyzn mogliśmy zakwaterować na materacach w pomieszczeniach ogólnodostępnych.
W tym sezonie zimowym nie było jeszcze potrzeby, aby rozlokowywać bezdomnych na krzesłach. - W poprzednich latach były już takie sytuacje kiedy osoby, które do nas trafiały spały na krzesłach w naszej kaplicy - dodaje Renata Babiarz, dyrektorka Ośrodka Wsparcia dla Osób Bezdomnych w Lublinie.
Poszukiwania
Podczas ostatnich mrozów zarówno partole policyjne jak i strażnicy miejscy przeszukiwali tereny, gdzie mogły przebywać osoby bezdomne.
- Ta parasolka służyła jako namiot - mówi st. insp. Andrzej Gozdek ze Straży Miejskiej w Lublinie i pokazuje nam miejsce przy ul. Struga w Lublinie, z którego pod koniec grudnia został zabrany do szpitala jeden z lubelskich bezdomnych.
- Około 50-letni mężczyzna spał na wolnym powietrzu - mówi st. insp. Bartłomiej Stępski ze Straży Miejskiej w Lublinie. I dodaje: - Nikogo nie możemy zmusić do tego, aby poszedł do schroniska.
Mężczyzna, który przebywał tutaj ostatnio 30 grudnia, po interwencji Straży Miejskiej został zabrany karetką pogotowia do szpitala. - Wymagał pomocy lekarskiej - podkreśla Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej w Lublinie.
To nie jedyna zakończona w ten sposób interwencja strażników miejskich w czasie ostatnich mrozów. - W ostatnią niedzielę po godz. 21 z przystanku autobusowego przy al. Tysiąclecia karetka pogotowia zabrała do szpitala kolejnego mężczyznę - mówi Gogola. - Jego stan wskazywał na wychłodzenie. Ponieważ tej nocy temperatura dochodziła do - 16 stopni, to prawdopodobnie strażnicy miejscy uratowali temu mężczyźnie życie.
Natomiast po północy z niedzieli na poniedziałek strażnicy miejscy otrzymali sygnał od mieszkańca o przebywającym w pustostanie przy al. Warszawskiej mężczyźnie. Informacja się potwierdziła. Bezdomny także trafił do szpitala.
Prosić nie jest łatwo
Pan Andrzej jest młodym człowiekiem. Po wyjściu z zakładu karnego, gdzie trafił za rozboje, nie ma gdzie mieszkać. - Sądziłem, że rodzina mi pomoże. Siostrze, że się ode mnie odwróciła się nie dziwię, ale mama… - przyznaje pan Andrzej.
Do noclegowni przy ul. Dolnej Panny Marii w Lublinie zgłosił się sam. To było 3 stycznia. Wcześniej przebywał na dworcu północnym.
- Spałem w kartonowym pudle. Jak były cieplejsze dni to można było i w nocy chodzić. Zmieniałem miejsca. Pogorszenie pogody przyszło znienacka. Ochłodzenie spowodowało, że miałem kryzys. Słabo się poczułem. Było mi bardzo zimno
Pan Andrzej przyznaje, że brał pod uwagę różne rozwiązania. - Myślałem nawet o tym, żeby wybić jakąś szybę. Wtedy przyjechałaby policja i by mnie znowu zamknęli. Na to się nie zdecydowałem. Za długo byłem w więzieniu.
Wybrał inne rozwiązanie, choć prosić o pomoc nie jest łatwo. - To są przecież młode osoby w pełni sił - mówi Wioleta Krać z ośrodka przy ul. Dolnej Panny Marii.
- Najgorsze są pierwsze dni, żeby się zaaklimatyzować - przyznaje pan Henryk, który jest osobą bezdomną od 15 lat. W schronisku jest już po raz czwarty. - 26 stycznia minie rok - dodaje.
Obaj mężczyźni pracowali dorywczo. Wierzą, że uda im się niedługo znaleźć jakieś zajęcie. Może ktoś da im szansę. Staną na nogi. - Z zawodu jestem kucharzem, ale pracowałem też na budowach. Każdej pracy się podejmę, żeby tylko była - przyznaje pan Andrzej. - Problem jest jednak moja przeszłość. Człowiek był młody i głupi. Popełniłem błędy. Na tatuaże może już niewiele osób zwraca uwagę, ale ważne jest zaświadczenie o niekaralności.
Mrozy mniejsze, ale obłożenie pełne
Choć mrozy są już mniejsze, to w noclegowni wolnych miejsc brak. - Wczoraj nocowało 39 osób, czyli 9 było ponad stan. Tym osobom nie byliśmy w stanie zabezpieczyć łóżka. Śpią na materacach - przyznaje Krać.
Z pomocy w noclegowni może skorzystać każdy bezdomny, ale pod pewnymi warunkami. - Jeśli osoba jest przywieziona przez policję czy też inne służby, to pierwszym warunkiem przyjęcia jest to, aby osoba taka weszła samodzielnie do ośrodka - wyjaśnia Krać. - Mamy wszędzie schody i osoby, które do nas trafiają muszą być samodzielne. Osoba taka nie może też być pod wpływem alkoholu. Jest u nas badana alkomatem. Jeśli jest pod wpływem alkoholu, nie zgadzamy się na jej przyjęcie. Wtedy policja zabiera taką osobę. Zapewnia jej bezpieczne miejsce, by mogła wytrzeźwieć i wówczas może wrócić do nas.
W przypadku braku przeciwwskazań, bezdomny w ośrodku zostaje. - Rozmawiamy z nim, pytamy czego potrzebuje, sprawdzamy jak wygląda - wylicza Wioleta Krać. - Czy wymaga natychmiastowego skierowania do kąpieli i wymiany ubrań.
Noclegownia działa sezonowo w okresie od 1 listopada do 31 marca.
Jak możesz, to pomóż w znalezieniu pracy
Apelujemy do przedsiębiorców o pomoc bezdomnym mężczyznom z lubelskiego ośrodka przy ul. Dolnej Panny Marii. Jeśli ktoś miałby dla tych osób pracę, prosimy o kontakt pod numerem telefonu naszej redakcji: 81 46 26 817 albo bezpośrednio do Ośrodka Wsparcia dla Bezdomnych w Lublinie: 81 532 75 38.
Potrzebne termosy i ciepłe ubrania
W ośrodku bardzo przydadzą się ciepłe ubrania i buty. - Prosimy też o środki czystości - dodaje Wioleta Krać. - Może znalazłyby się osoby, które mogłyby sprezentować termosy (ok. 40-50 sztuk - red.), żeby osoby bezdomne, które wychodzą, mogły zrobić sobie herbatę. Wcześniej mieliśmy już takie termosy, ale zostały rozdane osobom opuszczającym nasz ośrodek.