Jest ich siedmioro: pięciu chłopców i dwie dziewczynki. Najstarszy Robert uczy się w I klasie gimnazjum, najmłodszy Staś ma 4 lata. W lutym pojawi się kolejne dziecko. - Dzieci Pan Bóg daje, a nie ja narobił -uważa ich ojciec. Traktuje je jako źródło utrzymania.
- Jeszcze z 10 lat i byłaby dla mnie renta z KRUS. Teraz, jak żona urodzi, ona będzie się starać o rentę. Troje dzieci jest chorych.
Jak dorosną, będą jeszcze trzy renty socjalne
Fetor za drzwiami zapiera oddech. Kuchnię ogrzewa żarówka "kwoka”, zainstalowana na kawałku kabla. Drugi koniec kabla jest wetknięty gołymi drutami do gniazdka. Do gotowania służy 2-palnikowa kuchenka gazowa. W pokoju pali się w piecu, ale troje najmłodszych dzieci kryje się przed chłodem pod pierzyną. Dziewczynki ogrzewają sobą śpiącego Stasia.
W przegniłych oknach są tylko pojedyncze szyby... Po powrocie ze szkoły dzieci zdejmują względnie czystą odzież i przebierają się w domowe ciuchy; czarne i lepkie od brudu. Robert ma zaburzenia nerwicowe. Krzysio (5 klasa) nie widzi na jedno oko. Z wyglądu można wnosić, że wszystkie dzieci są niedożywione. Grażynka (3 klasa), choć to koniec listopada, chodzi do szkoły w pantofelkach od pierwszej komunii. Białe pantofelki są już za ciasne. Jak włoży skarpetki, to cisną.
Nogi marzną i bardzo bolą
- Ja bardzo lubię... - szepcze Grażynka, ale jej głos się nie liczy. Żadne dziecko nie myje zębów. Nigdy nie miały szczoteczek ani pasty. Nie mają też żadnej książki z obrazkami ani bajek. Brakuje im podręczników szkolnych. Nie mają żadnej zabawki. Nigdy zresztą nie miały zabawek. Nie - raz miały. Kiedyś dziewczynki dostały lalkę, ale wszyscy chcieli się nią bawić równocześnie i lalka błyskawicznie zakończyła swoje istnienie.
W domu nie ma miednicy do mycia ani żadnej miski czy wanienki. Kończy się szare mydło. Nie ma proszku do prania. Nie ma ręczników ani papieru toaletowego. Nie ma prześcieradeł. Brakuje poszew i poszewek, koców, poduszek. Poza mąką i ziemniakami nie ma żadnych zapasów żywności (nie licząc buraków ćwikłowych i paru słoików z przetworami). Nie ma makaronu, ryżu, cukru.
Nic nie ma
Dzieci czasem zabierały we wsi czyjś rower, żeby sobie pojeździć. Ludzie wzywali policję. Ojciec nie widzi nic nagannego w tym, że dziecko bierze cudze rzeczy, że wchodzi do cudzego, pustego domu, stodoły itd. Mimo wszystko, są to wspaniałe, wesołe dzieci. Nie znają innego życia, więc cieszą się takim, jakie mają i tak, jak potrafią. Na pytanie:
co chciałyby dostać od świętego Mikołaja,
- Ja domek i wózek. I lalkę....
- marzy głośno 6-letnia Anetka.
Grześ (4 klasa) marzy o jakiejś grze planszowej. Mirek (2 klasa) nie wie, co by chciał. Nie umie marzyć. Krzysiek (5 klasa) ucieszyłby się z czekolady. Robert (I kasa gimnazjum) patrzy pytająco na matkę. Nie wie, co powiedzieć...