Na wędrówkę sejmowymi korytarzami mieliśmy niespełna godzinę. Szybko okazało się, że to bardzo mało czasu. Mój przewodnik, poseł Grzegorz Kurczuk, szef Rady Wojewódzkiej SLD w Lublinie, narzucił iście sprinterskie tempo.
Pomiędzy salą posiedzeń a wejściem do Sejmu jest główny hall, miejsce znane wszystkim z telewizji. Tu bowiem telewizyjni reporterzy "łapią” posłów czy członków gabinetu. W telewizyjnych przekazach widzimy często VIP-ów schodzących lub wchodzących po wspaniałych, marmurowych schodach hallu.
Stąd wyruszyliśmy, biegnącym łukiem korytarzem, w stronę Dolnej Palarni. To tradycyjna nazwa, dziś już nieaktualna - bowiem w Dolnej Palarni, jak w całym Sejmie... palić nie wolno. Jest tu natomiast barek kawowy. Jedną ścianę zajmuje regał, w którym posłowie mają swoje przegródki, a w nich - aktualne materiały sejmowe.
Z Dolnej Palarni już tylko krok do restauracji Hawełka, mającej dwie części: samoobsługową i klasyczną (restauracyjną). W tej drugiej, obok sali ogólnej, jest mały, dyskretny salonik, w którym ważne osoby umawiają się na ważne rozmowy.
Przed restauracją jest jednak coś dla palaczy. To klimatyzowana, przeszklona "klatka”, w której można zaciągnąć się dymkiem papierosa czy fajki. Miejsce to doprawdy mało finezyjne, ale cóż... za przyjemność oddawania się nałogowi trzeba dzisiaj płacić dyskomfortem.
Z piętra ruszamy w dół, w stronę hotelu sejmowego. Po drodze przechodzimy przez "korytarz pocztowy”. To miejsce zajmują, zamykane na klucz, skrzynki pocztowe parlamentarzystów. Posłowie i senatorowie wyjmują z nich często całe stosy korespondencji.
Poseł Kurczuk zagląda do swojej.
- W poprzedniej kadencji miałem skrzynkę 199, teraz mam nr 200. Śmiało mogę powiedzieć, że awansowałem - śmieje się.
Mimo że Nowy Dom Poselski (taką hotel ma oficjalną nazwę) jest oddzielnym budynkiem, nie musimy wychodzić na zewnątrz - dostajemy się tam podziemnym przejściem. Zanim znajdziemy się w recepcji, mijamy miejsca szczególnie ulubione przez posłów: basen, solarium, kaplicę i sklep. Do sklepu zaglądają wszyscy, do pozostałych - według potrzeb - jedni stale, inni rzadko, jeszcze inni wcale.
Na parterze hotelu jest druga restauracja. Tu, w trakcie posiłku, widzimy kilkoro lubelskich parlamentarzystów. Jest poseł Izabella Sierakowska, senator Kazimierz Pawełek, poseł Zdzisław Podkański.
Na koniec wędrówki zaglądamy do hotelowego pokoju.
- Bez luksusów, same podstawowe sprzęty - pokazuje swój pokój Grzegorz Kurczuk. Niewielkie pomieszczenie (są podobno jeszcze mniejsze), typowo hotelowe: pod oknem biurko, obok kanapa, łóżko, szafka, jest telefon, telewizor (14-calowy), a w korytarzyku szafa i wejście do małej łazienki.
Czas wracać na salę obrad. W ciągu kilkudziesięciu minut "przebiegliśmy” niemal po całym Sejmie (nie zdążyliśmy zajrzeć do Senatu, ani do budynku komisji sejmowych), robiąc - jak mi się wydaje - dobrych kilka kilometrów. Narzucając ostre tempo wędrówki, mój przewodnik
dobrze wiedział, co robi. Spacerkiem zwiedzalibyśmy pomieszczenia Sejmu cały dzień...
Sejmałki
Podczas pierwszego, inauguracyjnego posiedzenia IV kadencji Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej (piątek, 19 października) było kilka zaskoczeń. Wrażenie robiły:
- efektowne, grupowe wejście do sali obrad, przystrojonych w krawaty w biało-czerwone, ukośne paski, reprezentantów Samoobrony
- przemówienie marszałka seniora Aleksandra Małachowskiego, zwłaszcza fragment, w którym przepraszał Józefa Oleksego za bezpodstawne oskarżenie o szpiegostwo;
- determinacja prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, gdy - wyraźnie adresując swe słowa do tzw. eurosceptyków, zasiadających w parlamencie - zapowiedział: "Z drogi do Unii Europejskiej zepchnąć się nie damy”;
- ślubowanie poselskie, przeprowadzone po raz pierwszy w innej kolejności, co zapewne tak zaskoczyło posła Jana Marię Rokitę (PO), że spóźnił
się na wypełnienie
tej pierwszej powinności parlamentarzysty;
- wybory wicemarszałków Sejmu, a zwłaszcza powierzenie tej funkcji Andrzejowi Lepperowi;
- pierwsze głosowania, tak ze względów technicznych (bo używano nowych maszynek), jak i z powodu wyników.
Blisko wyjścia
Jan Maria Rokita, poseł Platformy Obywatelskiej, sejmowy wyga, zwrócił uwagę obserwatorów nie tylko tym, że spóźnił się na ślubowanie poselskie, lecz także wyborem miejsca w ławach sejmowych. Ulokował się w ostatnim rzędzie, zajmując drugą od przejścia ławę.
- Jak będzie nudno, to stąd łatwiej wyjść do kuluarów na papierosa czy na kawę - tłumaczył dziennikarzom. Podczas pierwszego posiedzenia (patrz zdjęcie) był jeszcze bliżej wyjścia - nie siedział, lecz stał nad swoim miejscem.
Nowe maszynki
Obawy wśród posłów wywoływało pierwsze głosowanie. Powodem było zainstalowanie w sejmowych ławach nowych maszynek do głosowania. Nie było pewne, czy wszyscy posłowie zrozumieli zasady posługiwania się nimi. Gdy doszło do pierwszego głosowania, marszałek-senior Aleksander Małachowski zwrócił się do sali:
- Pani posłanka podpowiada mi, że karty nie wystarczy włożyć, trzeba ją jeszcze mocno docisnąć.
Chwilę po włożeniu posłowie rzeczywiście docisnęli...
Staremu trudniej
28-letni poseł Arkadiusz Kasznia z Łukowa, odnosząc się do maszynek, ocenia:
- Wbrew temu, co się wcześniej mówiło, to właśnie nam, zasiadającym w Sejmie po raz pierwszy, znacznie łatwiej opanować sztukę posługiwania się nowymi urządzeniami do głosowania. Posłowie z doświadczeniem z poprzednich kadencji mają bowiem stare nawyki, które przeszkadzają im w opanowaniu nowego sprzętu. My jesteśmy bez obciążeń.
Palić każdy może
Palacze nie mają w Sejmie łatwego życia. Oddawać nałogowi mogą się wyłącznie w kilku szklanych klatkach, nazywanych "palarniami”. Gdy, wraz z kolegami z Kuriera, pojawiliśmy się z aparatami fotograficznymi przed jedną z nich, znajdujący się w środku posłowie Samoobrony natychmiast zgasili papierosy.
- Ależ panowie, nie ma się czego wstydzić - próbowaliśmy dodać otuchy przyłapanym na "gorącym uczynku” posłom. - Palić każdy może, pod warunkiem, że jest dorosły. A posłowie chyba są...
Palić można wyłącznie
w szklanych klatkach
Konwent Seniorów
Mniej natomiast znanym, a ważnym organem Sejmu, także wyłanianym na początku kadencji, jest Konwent Seniorów. W skład konwentu wchodzą: marszałek Marek Borowski, wicemarszałkowie Andrzej Lepper, Tomasz Nałęcz, Donald Tusk i Janusz Wojciechowski, przewodniczący klubów parlamentarnych: SLD - Jerzy Jaskiernia, PO - Maciej Płażyński, PiS - Jarosław Kaczyński, PSL - Marek Sawicki, LPR - Marek Kotlinowski i UP - Janusz Lisak (wicemarszałek Lepper jest jednocześnie przewodniczącym Klubu Parlamentarnego Samoobrony, więc w konwencie zasiada z dwóch powodów). Ponadto w pracach Konwentu Seniorów, z głosem doradczym, biorą udział: szef Kancelarii Sejmu Maciej Graniecki, jego zastępcy: Wanda Fidelus-Ninkiewicz i Jerzy Góral, dyrektor Sekretariatu Posiedzeń Sejmu Lech Czapla i radca generalny Adam Podgórski.
Konwent Seniorów ma zapewniać współdziałanie klubów w sprawach związanych z działalnością i tokiem prac Sejmu.
Kto i za ile tu siedzi
***
Mimo deklaracji kilku partii, nie udało się doprowadzić do tego, by jedną trzecią składu parlamentu stanowiły kobiety. Ale i tak jest nieźle: panie stanowią 20 proc. składu Sejmu.
***
Najliczniejszą grupę stanowią posłowie w wieku 41-50 lat - jest ich ponad 41 proc. Najmłodszymi posłami są 26-letni: Marek Widuch z Gliwic i Michał Tober z Warszawy (rzecznik rządu) - obaj z SLD. Najstarszy jest 78-letni Henryk Lewczuk z Chełma (LPR), jak najmłodsi - także po raz pierwszy w Sejmie.
***
Poseł zawodowy co miesiąc dostaje 11 225 zł, posłowie społeczni - dietę w wysokości 2245 zł. Na utrzymanie biura parlamentarnego nasi reprezentanci mają miesięcznie 9320 zł.
Gdzie są posłowie, gdy ich nie ma
- To telewizyjna kamera kreuje taki wizerunek, przekłamujący rzeczywistość - mówią.
Faktem jest, że wyborcy właśnie dzięki telewizji widzą puste miejsca. Taki obraz podczas relacji
z Sejmu nie jest rzadki: w prezydium jeden z marszałków, na mównicy któryś z posłów, a w ławach po kilku przedstawicieli poszczególnych ugrupowań.
Gdzie zatem są posłowie, gdy ich nie ma na sali sejmowej? Mogą być w kuluarach, w jednej z sejmowych restauracji, w sali klubowej, barku lub we własnych pokojach - o ile, oczywiście, w ogóle są na terenie sejmo wym.
Wszędzie tam rozstawione są telewizory, włączone na relację
z sali obrad.
- Można pić kawę, jeść obiad, albo odpoczywać w pokoju, a jednocześnie nic nie tracić z przebiegu dyskusji - tłumaczy się jeden
z parlamentarzystów. I dodaje: - Na ważne głosowania zawsze zjawiamy się na sali. Przede wszystkim jednak, o czym wyborcy nie wiedzą, podstawowa, najtrudniejsza nasza praca odbywa się w komisjach sejmowych, a tam telewizyjne kamery rzadko zaglądają. Tam frekwencji nic nie można zarzucić.
Wyborcy pamiętają jednak i takie postawy, jak byłego posła z Lublina Dariusza Wójcika (AWS), który zasłynął w poprzedniej kadencji rekordową liczbą nieusprawiedliwionych nieobecności. I nikt chyba nie ma wątpliwości, że nie śledził obrad w telewizorze...
W 1925 roku rozpoczęto rozbudowę wg projektu Kazimierza Skórewicza. Wtedy to do gmachu dobudowano owalną Salę Posiedzeń, w której po raz pierwszy obradowano 27 marca 1928 roku. W ramach tej samej rozbudowy postawiono Dom Poselski.
II wojna światowa zniszczyła część zabudowań sejmowych. W latach 1946-1947 wyburzono ruiny starych budynków i odbudowano spaloną Salę Posiedzeń. Po jej rekonstrukcji, w roku 1947 odbyło się pierwsze po wojnie posiedzenie Sejmu.
Stary Dom Poselski pełnił rolę hotelu sejmowego aż do 1989 r., gdy oddano Nowy Dom Poselski, wzniesiony według projektu Małgorzaty Handzelewicz-Wacławkowej i Andrzeja Kaliszewskiego.
Pochodzący z XIX wieku budynek obrad komisji sejmowych, w okresie międzywojennym był siedzibą Senatu, a w PRL - Kancelarii Rady Państwa.
Senat po 1989 r. ulokowano w obiektach wzniesionych na początku lat 50. wg projektu Bohdana Pniewskiego. Początkowo jednak senatorowie odbywali posiedzenia w Sali Kolumnowej Sejmu, a dopiero w 1991 r. zyskali własną, także owalną salę obrad.