Domagamy się odwołania minister edukacji Anny Zalewskiej. Będziemy się tego domagali coraz ostrzej, jeżeli minister edukacji nie zrobi żadnego kroku, żeby załagodzić nasze nastroje - podkreśla Ryszard Proksa, przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”. Dlaczego związkowcy zmienili stanowisko?
Jeszcze kilka tygodni temu nauczyciele należący do NSZZ „Solidarność” nie krytykowali głośno zmian w polskiej edukacji. Padały określenia o „potrzebie dialogu”, „bacznym śledzeniu zmian” i „braniu udziału w dyskusji”. Kiedy dwa lata temu Związek Nauczycielstwa Polskiego wyprowadził na ulicę swoich członków protestujących przeciwko likwidacjom gimnazjów, „Solidarność” oficjalnie nie przyłączyła się do niego.
Walne zebranie
- Jako związek nie przyłączyliśmy się do pikiety, ale daliśmy naszym członkom możliwość indywidualnej decyzji, czy będą manifestować, aby w ten sposób wyrazić swoje obawy o utratę miejsc pracy - mówiła nam wtedy Wiesława Stec, szefowa RSOiW dodając, że „Solidarność” analizuje przedstawione przez MEN projekty. - Nie pamiętam, aby kiedykolwiek nasz związek wypowiadał się za likwidacją gimnazjum. Wnioskowaliśmy o zmiany systemu oświaty poprzez zmianę podstawy programowej na poszczególnych etapach kształcenia. Jeśli padały deklaracje, to tylko mówiące o wydłużeniu nauczania w liceach ogólnokształcących oraz technikach.
Krytyki działań rządu i resortu edukacji jednak nie słyszeliśmy. Wszystko zmieniło się w maju tego roku, gdy Walne Zebranie Delegatów KSOiW NSZZ „Solidarność” przyjęło stanowisko, żądając odwołania Anny Zalewskiej z funkcji ministra edukacji. O stanowisku tym poinformowano i w sprawie zapadła głucha cisza. Chociaż, jak podkreślają związkowcy, akcja protestacyjna trwała i niektóre kwestie udało się z minister Zalewską uzgodnić. Jak się okazuje nie wszystkie.
Rozgoryczenie i frustracja
W poniedziałek w całej Polsce zwołano konferencje prasowe pod hasłem „Związkowe votum nieufności dla minister Zalewskiej”.
- Rozgoryczenie i frustracja nauczycieli osiągnęły apogeum. Mieliśmy duże nadzieje związane z panią minister - przyznaje Wiesława Stec, przewodnicząca Regionalnej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”. - Przez dwa lata prowadziliśmy z nią dialog. W tym czasie słyszeliśmy bardzo dużo obietnic dotyczących postulowanych przez nas zmian, ale jednocześnie przyjmowane ustawy miały zupełnie inną treść i formę. Mamy dosyć pozorowanego dialogu. Chcemy rozmawiać z kimś innym.
Czego domaga się Solidarność? Przede wszystkim pieniędzy.
- Podwyżki wynagrodzeń, jakie otrzymali nauczyciele nie są godne. Ostatni boom gospodarczy w Polsce i podwyżki pensji w wielu branżach spowodowały, że płace nauczycieli nawet nie pozostały na dotychczasowym poziomie w stosunku do wynagrodzeń innych grup zawodowych. Ta dysproporcja znacząco się zwiększyła na niekorzyść nauczycieli - uważa Proksa.
Na końcu listy
Na potwierdzenie tych słów „Solidarność” pokazuje paski wypłat pedagogów z Lubelszczyzny. Nauczyciel dyplomowany z 34 letnim stażem pracy: 2775, 89 zł na rękę; nauczyciel mianowany z 16-letnim stażem: 2437,11 zł, nauczyciel kontraktowy (9 lat pracy): 2052,58 zł, stażysta: 1956,03 zł.
Solidarność podkreśla, że nauczyciele są na końcu listy, jeśli chodzi o wysokość zarobków pracowników z wykształceniem wyższym.
- Domagamy się zmiany systemu wynagrodzeń nauczycieli - mówią związkowcy. - Jedną z propozycji jest powiązanie systemu tych wynagrodzeń z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce narodowej. Odcinamy się od uznaniowości kształtowania płac w systemie edukacji, uzależnionej okresowo od decyzji polityków i urzędników.
Płaca i praca
Związkowcy podkreślają też, że mimo likwidacji godzin karcianych nauczyciele wciąż są zmuszani do pracy za darmo.
- Czasami muszą nawet podpisywać się pod tym, że robią to z własnej woli - tłumaczy Wiesława Stec. - Dlatego chcielibyśmy zmiany w systemie płacy i zastąpienia pensji składającej się z wielu elementów na stały, 40-godzinny system płacy i pracy. Nauczyciele mogą pracować dłużej w szkołach sprawdzając klasówki i mając czas na spotkania z rodzicami, zamiast zmieniać się w źle opłacanych nauczycieli objazdowych. W naszym województwie nie brakuje nauczycieli np. fizyków i chemików pracujących jednocześnie w 7 szkołach, którzy dojeżdżają do nich na swój koszt i nie mają czasu na rozmowy z uczniami, bo spieszą się na kolejne zajęcia.
Lista „grzechów” minister Zalewskiej według Solidarności jest jednak o wiele dłuższa. Znajduje się na niej m.in. wydłużenie ścieżki awansu zawodowego, wprowadzenie nowych przepisów dotyczących pracy nauczyciela i brak zmian w systemie finansowania oświaty.
Protest
Jak gdyby w odpowiedzi na zastrzeżenia związkowców Anna Zalewska zwołała konferencję, na której podsumowała trzy lata swoich rządów w oświacie. Ocena jest wręcz laurkowa.
- Ostatnie 3 lata pracy MEN to budowanie dobrej, nowoczesnej szkoły - podkreślała pani minister. - Za nami ogrom pracy całego środowiska oświatowego. Dobrze wprowadzona i oceniona reforma edukacji, podwyżki dla nauczycieli, odbudowa szkolnictwa zawodowego i współpraca szkół z przedsiębiorcami, wzmacnianie edukacji włączającej i wspieranie szkół polonijnych.
Szerokopasmowy internet w każdej szkole w ramach Ogólnopolskiej Sieci Edukacyjnej, wprowadzenie mLegitymacji i e-legitymacji, realizowany program rządowy „Aktywna Tablica”, wsparcie dla uczniów w ramach programu „Dobry Start”, doposażanie pracowni przyrodniczych, a także odbudowa szkolnych stołówek i jadalni. To tylko niektóre obszary, będące priorytetem ostatnich lat Ministerstwa Edukacji Narodowej.
Jeżeli minister Zalewska nie zostanie odwołana, „Solidarność” zaostrzy protest. Nie wyklucza się nawet strajku.