• Kiedy zaczęła się pana przygoda związana ze strzelectwem sportowym?
- Ponad szesnaście lat temu, gdy przyjechałem do Lublina studiować medycynę. Pamiętam nawet swój pierwszy dzień spędzony na strzelnicy, czyli 5 listopada 2001 roku. Zapisałem się wówczas do klubu, ale nie miałem jeszcze ambicji, żeby startować w zawodach. Zawsze uważałem, że strzelanie jest ciekawym zajęciem i pociągało mnie ono jako „męski sport”, niewiele wiedziałem jednak o strzelectwie jako dyscyplinie olimpijskiej.
• Dlaczego po pewnym czasie zaczął pan startować w zawodach?
- Zachęcił mnie do tego ówczesny trener. Pojechałem na pierwsze zawody i w cuglach pokonały mnie dziesięcioletnie dziewczynki. Uznałem, że tak być nie może (śmiech) i zmotywowało mnie to do codziennych, intensywnych treningów. A jestem taką osobą, która lubi rywalizację.