Za tydzień będzie Mikołaj. Jak kraj długi i szeroki jedni będą wydawać pieniądze, a inni – szczególnie najmłodsi – niecierpliwie oczekiwać na prezenty. Ale wózki wypełnione po brzegi już teraz pchamy przed sobą w sklepach. Produkty, z którymi po przyjściu do domu nie wiadomo co zrobić, kupujemy, bo okazja.
Wędka z przynętą
Dla handlowców to pora żniw i kokietowania klientów. Dla Polaka – szaraka balansowanie na krawędzi wydolności finansowej. Dla bardziej zamożnych czas smakowania luksusowych dóbr doczesnych.
Wędka z zachętą rozwieszona jest w wielu supermarketach. Kupisz rajstopy – dostaniesz gumę do żucia ekstra. Kupisz szafę – dostaniesz komplet sztućców na działkę. Po co ci szafa? Może nie jest tak potrzebna, ale te sztućce, te sztućce... Jednym słowem, tracimy poczucie rzeczywistości, a nawet poczucie finansowych możliwości. Tłok w sklepach jest zaprzeczeniem bezrobocia i zubożenia społeczeństwa, choć to często pozory. Wszak idą święta.
W pachnących salonach z towarami ekskluzywnymi klienci i tak są zawsze.
Kto kogo goni
Tydzień na zrobienie zakupów to zbyt mało. Na szybkie kupowanie mogą sobie pozwolić ludzie z pełnym portfelem, zdecydowani. Mniej zamożni na pewno potrzebują więcej czasu.
– Nie mogę ulegać emocjom i pokusom – mówi Anna Wojtysiak, urzędniczka lubelskiej budżetówki, której miesięczna pensja to troszkę ponad 1tys. zł. – Muszę pochodzić po sklepach, żeby wybrać to, co niedrogie i sprawi przyjemność moim najbliższym, a nie to, czym kuszą handlowcy. Wiem, że często w promocjach są towary, których termin ważności wkrótce się skończy albo takie, z jakimi później praktycznie nie ma co zrobić. Dlatego wszystko wymaga czasu i namysłu.
Najwięcej czasu mają emeryci, którzy już od rana buszują między sklepowymi półkami, zaglądają na bazary. Nawet tam, na straganach rozkładanych przez przybyszów z dalekiego Wschodu, można kupić ładne korale, srebrny drobiazg, wyroby skórzane. Największe szanse na trafiony prezent mają ci, którzy uważnie wsłuchują się w potrzeby i upodobania najbliższych.
Co jest ważne?
– Najważniejsze są życzenia – mówi psycholog kliniczny z DSK w Lublinie – Katarzyna Świder. – Prezent jest tylko dodatkiem. A często – niestety – staje się substytutem. Jednak dodatek też powinien być trafiony, bo jest wyrazem naszej pamięci o osobie obdarowanej. Ale nie wolno uczyć dzieci, że w czasie świąt najważniejsze są upominki i zakupy, bo na pierwszym miejscu powinna być wspólna obecność i życzliwość.
Jak mówi Katarzyna Świder, jeśli już dajemy upominek, to taki, który drugiej osobie sprawi radość. Głupio wyrzucać prezent, czy ofiarować go innej osobie. Ale rzecz jest tylko rzeczą, niejako materialnym symbolem przekazywania sobie świątecznej życzliwości.
– Teraz panuje show prezentów. Nie liczy się nastrój i rodzinna atmosfera świąt, opłatek i kolędy, a ich bardzo materialny wymiar – to, co się dostanie pod choinkę – stwierdza psycholog.
Symbol z uszami
Badania rynku mówią, że nawet ci, którym powodzi się gorzej, nie mają zamiaru w okresie świąt rezygnować z przyzwyczajeń albo z wydatków, które można uznać za zbędne. Są skłonni kupować drogie alkohole, zapychać lodówkę gatunkowymi wędlinami, których nie przejedzą, obdarowywać się kosztownymi prezentami.
Jednak ów symbol serdeczności, jakim jest upominek, powinien sprawiać przyjemność co nie znaczy, że koniecznie musi być praktyczny.
Jeśli małżonek ofiaruje żonie pod choinkę komplet garnków z czerwonymi uszami albo praktyczne szmatki do odkurzania, to można powiedzieć, że nie jest to prezent trafiony. Tylko taki, o którym ona marzy od dłuższego czasu, ale mniej praktyczny, kupowany tylko z myślą o niej, sprawi przyjemność.
Dlatego nie bójmy się kupować drobiazgów, na które na co dzień szkoda nam pieniędzy. To one właśnie są najmilsze.
Dużo czy dobrze?
Są różne opcje robienia prezentów. Wyznawcy stylu amerykańskiego „idą na ilość”. Chomikują upominki kupowane już od początków jesieni, a później pod choinkę kładą stosy paczek. Często nawet rezygnują z tradycyjnego, polskiego Mikołaja na rzecz świąt. Każda rzecz jest pięknie opakowana. Dziś także na kolorowy papier, kokardy, wstążki i pudełeczka wydaje się dużo pieniędzy.
Ilość prezentów to frajda przede wszystkim dla małych dzieci, którym jeszcze obca jest ich wartość materialna.
Jest też grupa osób, które można zaliczyć do snobów, w tym dobrym słowa znaczeniu. Oni kupują jedną rzecz, a cenną, mającą często wymiar artystyczny i zupełnie niepraktyczny. Może to być drogi obraz, antyk, butelka wina, za którą płaci się krocie, super drogie, modne perfumy. Pod ich choinką nie ma góry prezentów. Z reguły jest to jeden, ekskluzywny upominek.
Wreszcie – jeśli istotnie upominek jest symbolem serdeczności, to na pewno najmilszy będzie ten wyrażający naszą sympatię do obdarowanego. Dlatego tak piękne i wzruszające są drobiazgi wykonane własnoręcznie przez dzieci, albo babcie. Wiemy, że robiąc je, myślały wyłącznie o nas.