d Nie potrafisz śpiewać, a chcesz być gwiazdą estrady? Idziesz do „Idola” albo „Drogi do gwiazd”. Nie masz pojęcia o aktorstwie? To wybierz się na casting do „Debiutu”. Panicznie boisz się kamery, ale chcesz być prezenterem telewizyjnym? Żaden problem, właśnie MTV robi casting. W ogóle wszyscy robią jakieś castingi: do agencji modelek, do reality show, do konkursów piękności.
Dureń, ale w telewizji
A telewizja bardzo lubi castingi. Zawsze można liczyć na to, że przyjdzie dużo dziwaków, z których widzowie będą się śmiać.
– Jest bardzo dużo świrów i regularnych wariatów – mówił w czasie castingu do „Idola” Maciej Maleńczuk, jeden z jurorów. – Telewizja za darmo dostaje show.
Bo telewizja lubi pokazywać wariatów. Pokraczny osobnik, który o śpiewaniu ma takie samo pojęcie jak chomik i robi z siebie pośmiewisko oznacza rechoczących widzów, którzy będą dalej oglądać program. Ktoś inny się zbłaźnił i teraz wyzywa jury? Bardzo dobrze. Na ekranie są emocje. Jury nabija się z koszmarnie śpiewającej dziewczyny? Tak było w ostatnim odcinku „Idola”. Dziewczyna zaśpiewała koszmarnie, nieudolnie imitując przy tym taniec estradowy. Jury pokładało się ze śmiechu.
– Czy ty wiesz, co zrobiłaś? – zapytało jury.
– Show zrobiłam?
– Ludzie nie mają luster. Nie słyszą swojego śpiewu, nie widzą, jak się poruszają i jak wyglądają. Są bezkrytyczni – tłumaczy Piotr Tymochowicz.
Kuba Wojewódzki, który ośmieszanie nieudolnych śpiewaków w „Idolu” doprowadził do perfekcji, nie dziwi się temu, że tacy ludzie ciągle przychodzą do telewizji.
– Castingi to permanentna miejscówka na show w blasku jupiterów. Nie ważne, że ktoś wychodzi na głupka, bo przecież jest w TV. Jest durniem, amatorem, ale pokazuje się na szklanym ekranie. A dzieje się tak dlatego, ze od czasu pierwszego „Big Brothera” Polacy uwierzyli, że prawdziwe życie jest właśnie w telewizji. I dlatego z „Idola” wychodzili ludzie i mowili: „Ale mnie Wojewódzki zawodowo zj.... Na pewno to pokażą na antenie”.
Proszą i błagają
Pod koniec września w Lublinie casting urządzała MTV, która szuka prezentera. To wystarczyło, żeby zwabić ludzi z Kielc, Częstochowy, a nawet Szczecina. Przyjeżdżali, stawali przed kamerą i robili wszystko, o co ich proszono. Tak jest na większości castingów.
– Pracowałem przy kilku tego typu programach – mówi Robert. Nazwiska nie poda, bo dalej chce pracować przy takich programach. – Telewizji nie chodzi o to, żeby ktoś zrobił karierę. Chodzi tylko i wyłącznie o oglądalność. Do jej zdobycia najlepszy jest seks na żywo, czyjeś nieszczęście, płacz i debilizm, jaki prezentują niektórzy uczestnicy. Proszą, błagają, padają na kolana... Są zupełnie jak marionetki. Co im powiesz, to zrobią. Bo chcą być w telewizji. Szczerze mówiąc, nie bardzo wiem – po co.
W ostatnia sobotę TVN zaprezentował wielki show: Finał Miss Polonia 2003.
– Wybory Miss to manipulacja. Chociażby dlatego, że wybieramy tylko spośród kilkunastu kandydatek. A te są odpowiednio przygotowane i pokazane – mówi Piotr Tymochowicz. – Jak w reklamach, gdzie mięso jest zawsze świeże i czerwone, tak one są śliczne i piękne.
Jak mówią same uczestniczki, dla nich to wielka przygoda. Na pewno, jednak liczą, że przygoda zamieni się w wymierny sukces – że otrzymają propozycje udziału w reklamie, pokazie mody, itd.
Impreza tak dużego formatu doskonale pokazuje mechanizmy rządzące telewizyjnym widowiskiem. Publiczność w studiu jest dokładnie instruowana, jak ma się zachowywać na wizji. Kiedy bić brawo, kiedy szaleć. Tu nie ma miejsca na improwizację. Podobnie jest z tekstami wygłaszanymi przez prowadzących – wszystko zostało wcześniej napisane. Również kandydatki do tytułu najpiękniejszej Polki były odpowiednio przygotowane: układy choreograficzne, ćwiczenia, cały sztab stylistów.
– Telewizja to manipulacja – kwituje krótko Tymochowicz. – Sam wizerunek osoby, jaki widzimy w telewizorze, jest manipulacją. Kamera może pokazać coś, co tak naprawdę nie istnieje.
– Podczas przygotowań miałyśmy wszystko ustalone i byłyśmy pod taką małą kontrolą – mówi jedna z tegorocznych finalistek Miss Polonia.
– A po co przedzierać się przez zamknięte drzwi i przebijać głową mur? – zastanawia się Piotr Tymochowicz. – Własna inicjatywa i praca to sprawy trudne i niepewne. Lepiej pozwolić się prowadzić za rękę specjalistom, którzy wiedzą, jak się robi gwiazdę.
Maciej Maleńczuk jest bardziej dosadny:
– Na castingi przychodzi bardzo dużo ludzi o mentalności utrzymanka. Myślą, że ktoś im napisze piosenki, zrobi sesję nagraniową, wyda płytę i w ogóle zrobi z nich gwiazdę.
Kara za błędy
Castingi to nie tylko wielkie i rewelacyjnie przygotowane widowiska. To także szara codzienność mniejszych i większych miasteczek. Wybory miss dyskoteki, konkursy karaoke i castingi do miejscowych agencji modelek.
W kwietniu, w Łęcznej agencja „Dagira” zorganizowała casting na modeli i modelki. Część uczestników do dziś ma pretensje do organizatorów. – Proces selekcji był prosty: każdy dostawał ocenę w skali od 1 do 6 i miał robione zdjęcia – opowiada Mariola z Łęcznej. – Najlepsi przechodzili do stolika, gdzie mogli podpisać umowy. Pierwsza, za 30 zł, gwarantowała zamieszczenie zdjęć danej osoby na specjalnie utworzonej przez „Dagirę” stronie internetowej na okres trzech miesięcy. Umowa nr 2 oferowała to samo, tyle, że na pół roku i za 60 zł.
Najciekawsza była trzecia wersja: fotooferta modela zostanie w ciągu 14 dni zamieszczona w Internecie. Agencja przeprowadzi próbną sesję zdjęciową na koszt własny. Modelce/modelowi miało przysługiwać wynagrodzenie za sesje zdjęciowe lub udział w reklamie. A na 17 maja zaplanowano pokaz mody z udziałem 4 modeli i 9 modelek.
Na tym pokazie była m.in. Daria:
– To była parodia! Sala, w której miał się odbyć pokaz, nie została nam udostępniona, bo... podłoga była już umyta. Ćwiczyliśmy na korytarzu w rytm komend, ponieważ przedstawiciele agencji zapomnieli magnetofonu.
Kilka dni później Daria przyjechała na pokaz.
– Zaskoczył mnie fakt, że większość dziewczyn siedziała na ławce bez bluzek. Spytałam, dlaczego je zdjęły. To miała być kara, jaką zarządził jeden z panów za to, że nie podobało mu się to, jak chodzą po „wybiegu”. Za każdą pomyłkę trzeba było ściągnąć kolejną część garderoby. Niektóre dziewczyny zostały w końcu w samej bieliźnie, inne odmówiły zdjęcia czegokolwiek i pozostały ubrane. A w szatni, przy przebieraniu, cały czas byli jacyś panowie.
Za udział w pokazie wszyscy mieli dostać po 20 zł. Okazało się, że pieniędzy nie będzie, bo agencja stwierdziła, ze została zniszczona jedna z sukien i pieniądze przeznaczono na pokrycie strat.
– Podpisałam umowę na rok, a nikt do mnie nie dzwonił – mówi kolejna dziewczyna. – Naszych zdjęć w Internecie nie ma do tej pory. W ogóle nie ma strony internetowej. Kiedy dzwonie do tej agencji, to ciągle jestem zbywana pustymi obietnicami, że „coś” i „kiedyś” na pewno będzie, tylko trzeba po prostu poczekać.
– Nie ma strony internetowej, bo człowiek odpowiedzialny za jej zrobienie zerwał z nami umowę. I to on pobierał pieniądze na pierwszym castingu. Sprawa jest właśnie w sądzie – wyjaśnia szef „Dagiry”, Arkadiusz Dzik. – I na pewno nikt nie kazał się dziewczynom rozbierać. Możliwe, że niektóre były w biustonoszach, ale to dlatego, że same chciały. A za reperacje sukienki zapłaciliśmy 86 zł. Mamy rachunek – odpiera zarzuty A. Dzik. – A 14 osób z tego castingu cały czas u nas pracuje przy różnych kampaniach promocyjnych.
– Tego rodzaju imprezy to problem. Fotografie często trafiają na podejrzane strony internetowe – mówi P. Tymochowicz. – W ogóle w Polsce nie ma żadnego, profesjonalnego rynku twarzy, a organizatorzy wszelkich castingów sprzedają po prostu iluzje. Nawet w wielu dużych agencjach modelkom nie płaci się po dwa, trzy lata, obiecując im – już, zaraz – sławę, prestiż i pieniądze.
Grupa zawodowych świrów
– Słowo casting weszło na trwałe do naszego słownika. Kojarzy się z furtką do kariery i sławy – mówi dr Mariusz Gwozda, socjolog z UMCS. –Dla jednych jest to szansa walki o sławę i pieniądze. Znane są budujące przykłady zamiany talentu i pasji na ... pensje. Dla innych najważniejsza jest chęć pokazania się i zaakcentowania swojej obecności. Zrobią dużo, aby ktoś spoza własnego podwórka wiedział o ich istnieniu. Niezwykła wiara w magię telewizji, która może odmienić ludzkie życie, wzmaga psychologiczną potrzebę pokazania się.
Dawid Jagusiak z Częstochowy przyjechał do Lublina na casting MTV.
– Wcześniej byłem w „Debiucie”, ale to była kompletna porażka. Dno.
I co? I startuje dalej.
– Programy typu talent – show, wyszukujące poprzez castingi potencjalne gwiazdy, przyciągają tysiące często przeciętnie utalentowanych Polaków. Na naszych oczach niejednokrotnie obnażane są ich słabości wokalne, niedostatki warsztatowe. Jesteśmy świadkami wręcz pojedynczych kompromitacji – dodaje M. Gwozda.
Czasami kończy się to tragicznie. Jeden z uczestników programu „Teraz Miłość” ośmieszył się na antenie. Efekt? Popełnił samobójstwo. Z drugiej strony...
– Cena dla większości nie gra roli – mówi Kuba Wojewódzki. – W takich programach zawsze będą się pojawiały grupki zawodowych świrów i wariatów.
Pewnie dlatego, że wierzą w mit telewizyjnej kariery.
– My jesteśmy bardzo podatni na takie manipulacje. Bardziej, niż inne narody, oswojone z agresywnym marketingiem telewizyjnym. Poza tym, jesteśmy indoktrynowani kulturą amerykańską. Polacy od dziecka oglądają właściwie tylko amerykańskie filmy – podkreśla Tymochowicz. – A te filmy to jedna wielka iluzja, złudzenie.
Do zobaczenia na następnym castingu.