Wueska, którą student w ciągu 117 dni przejechał cały świat. Model sportowy, który nie wszedł do produkcji. Prototyp Sarenki, która miała zbyt oryginalną ramę. Mała motorynka wyprodukowana tylko w jednym egzemplarzu.
W Świdniku powstaje muzeum motocykli. – Planujemy, by Izba Pamięci była gotowa najpóźniej w maju – mówi Adam Żurek, dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury, pod którego szyldem powstaje muzeum. – Do tej pory z okazji różnych imprez wypożyczaliśmy wueski z PZL Świdnik. Teraz chcemy stworzyć stałą ekspozycję związaną z produkcją i promocją motocykli. Tak by młodzież poznała naszą lokalną historię, poczuła klimat tamtych lat.
Muzeum powstanie w dwóch salach dawnego Gimnazjum nr 2 przy ulicy Wyspiańskiego 27, które w przyszłości stanie się także siedzibą Urzędu Miasta. Pomysłodawcą przedsięwzięcia jest Grzegorz Doroba, nauczyciel Powiatowego Centrum Edukacji Zawodowej w Świdniku.
– Zainteresowałem się naszą rodzimą wueską i postanowiłem stworzyć muzeum. To ostatni dzwonek, by uratować motocykle przed zapomnieniem – mówi Grzegorz Doroba.
Na świdnickich wueskach jeździł jego ojciec Wiesław. – Jest inżynierem i przez wiele lat pracował jako konstruktor na wydziale motocykli WSK, potem przeszedł na wydział śmigłowca – opowiada pan Grzegorz.
– Brał też udział w motocyklowych wyścigach drogowych, rajdach typu enduro i trial. Na wielu zawodach krajowych i zagranicznych zdobywał tytuły mistrzowskie. Potem był opiekunem sekcji motocyklowej Avia Świdnik i trenerem.
Rodzinna pasja
Na wueskach jeździł także Grzegorz Doroba i jego brat Wojtek. – Startowałem w kraju i za granicą. Indywidualnie miałem 5 miejsce w Polsce wśród najlepszych zawodników grupy "A”. Przez kilka lat byłem reprezentantem kadry. Startowałem w mistrzostwach Polski, Pucharze Narodów – wspomina Grzegorz. Karierę zakończył w 1986 roku.
Największymi osiągnięciami sportowymi w całej rodzinie może pochwalić się jednak jego brat. Już jako młodzik i junior Wojciech startował ze starszymi zawodnikami i zajmował miejsca na podium. Zdobył kilkanaście tytułów mistrza Polski w różnych klasach, startował wielokrotnie w mistrzostwach świata, pucharach narodów.
Teraz swoją pasję Grzegorz Doroba realizuje tworząc muzeum. Pomagają mu wolontariusze, którzy czyszczą na błysk stare wueski, zbierają pamiątki, segregują zdjęcia. Ale nie tylko oni pomagają. Jeden z supermarketów świdnickich dał 60 antyram na zdjęcia oraz środki czyszczące. Miejscowe firmy fotograficzne wykonały blisko 300 reprodukcji fotografii.
– Również mieszkańcy przynoszą pamiątki związane z wueskami, zdjęcia, proporczyki – nie kryje wdzięczności były zawodnik Avii.
Pierwsze motocykle już czekają na zwiedzających. – 16 egzemplarzy pożyczyła nam WSK PZL Świdnik. Kilka dostaniemy od kolekcjonerów – wymienia Grzegorz Doroba. – Mamy mnóstwo pamiątek, zdjęć z całego świata, stare albumy, materiały promocyjne, gdzie panie w skąpych strojach reklamują produkt WSK. Od dwóch lat piszę książkę na ten temat, wkrótce będzie gotowa.
W zbiorach jest pierwsza wueska z 1954 roku, jest też model dwumilionowy czy jedyna motorynka, którą wyprodukowano w WSK. – Mamy sporo innych prototypów, które nie weszły do produkcji seryjnej – opowiada Doroba. – Np. "Dudek” w latach 70. był rewolucyjnym modelem. Radziecka delegacja, która przyjechała, chętnie się przy nim fotografowała – uśmiecha się.
Wueska na krańcu świata
W kolekcji znajduje się także niezwykły okaz, którym student krakowskiej uczelni Marek Michel objechał świat w latach 70. XX wieku. Ten niewielki motocykl wueska 125 różni się od seryjnych motocykli. Pomalowany na biało ma dodatkowe bagażniki oraz kanistry.
Student przejechał wueską 40 tys. kilometrów, wyprawa trwała 117 dni. Trasa podróży wiodła m.in. przez Niemcy, Francję Hiszpanię, Maroko, Tunezję, Egipt, Turcję, Iran, Afganistan, Pakistan, Indie, Tajlandię i Stany Zjednoczone.
– I nawet nie złapał gumy – mówi z dumą pomysłodawca muzeum.
Interesująca była także całkiem nowa konstrukcja motocykla, której nadano oznaczenie M15 "Sarenka”. Model stworzony w 1963 roku został stworzony we współpracy ze specjalistami od wzornictwa przemysłowego. Prototyp posiadał otwartą tłoczoną z blachy ramę. Właśnie z tego powodu nie wszedł do produkcji. Ale będzie można go obejrzeć w muzeum motocykli.
Kultowy sprzęt
Z kolei motocykl WSK M21 W2 "Sport” sprawdził się znakomicie w warunkach ekstremalnych. W 1973 roku przetestowali go uczestnicy polskiej wyprawy wysokogórskiej w Andy.
– Model ten zdał egzamin. Pokonywał sprawnie bezdroża Ameryki Południowej, stare szlaki Inków oraz tropikalne niziny, zarówno w niskich, jak i wysokich temperaturach – opowiada Grzegorz Doroba. – Uczestnicy wyprawy z powodzeniem wjeżdżali na pokryte śniegiem górskie przełęcze, a jak trzeba było, to szybko mknęli szlakiem słynnej Pan American Highway.
Produkcja wuesek zakończyła się nagle w 1985 roku. – Nie wiadomo dlaczego. Nagle zapadła decyzja, taśmę pocięli, dokumentacja znikła – podkreśla Doroba. – Teraz wueska staje się kultowa. Nadal można kupić seryjne modele za 200–300 zł. Tylko potem trzeba wydać 2–3 tys. zł, żeby doprowadzić ją do dobrego stanu.
Obecnie może dwa, trzy modele z muzeum dałoby się uruchomić. – Moim marzeniem jest, by jeszcze kiedyś wszystkie jeździły – uśmiecha się Doroba. W muzeum wusek już czuje się jak w domu.
* W artykule wykorzystano fragmenty nieopublikowanej jeszcze książki autorstwa Grzegorza Doroby pt. "Ilustrowana historia motocykla WSK
200 sztuk dziennie
Od 1957 roku wszystkie motocykle ze znakiem WSK opracowywał sztab konstruktorów. Montaż motocykli zmienił się radykalnie w lipcu 1959 roku, kiedy to uruchomiono taśmę montażową z wymuszonym napędem. Nastąpił wzrost produkcji. Dziennie podczas dwóch zmian roboczych taśmę opuszczało nawet 200 motocykli. W tym samym roku produkcja osiągnęła poziom 42 tysięcy sztuk. W latach sześćdziesiątych w świdnickim zakładzie utworzono przy dziale konstrukcyjnym grupę badawczą, która zajmowała się budową prototypów.