Od dnia, w którym dziekan Janusz Rzeźnik z Łęcznej ogłosił, że ks. Janusz Kozłowski nie będzie już proboszczem w Ludwinie minęły trzy miesiące.
A mieszkańcy nadal płaczą po swoim księdzu. Księdzu dobrym jak chleb. - Drugiego takiego już mieć nie będziemy - mówi zdecydowanie Stanisław Jabłoński.
Od niego wszystko się zaczęło.
- Znalazł się taki wyrzutek. Szkoda gazety szargać jego nazwiskiem. Naskarżył, że ksiądz Janusz go rozpijał. Ludzie, jaka to niesprawiedliwość! Tu nikt w to kłamstwo nie wierzy - mówi Jabłoński.
Pół wsi potwierdzi, że było odwrotnie. To wyrzutek lubił się napić. - Nawet w sklepie jest dowód, że na krechę ćwiartki brał - mówią ludzie.
- Panie kochany, ksiądz Janusz kielich przy ołtarzu podnosił, a ten ćwiartkę wódki. Taki syn - relacjonuje jedna z mieszkanek Ludwina. - Wie pan, jak to boli?
Wszystko oddał
Ks. Janusz Kozłowski z dobroci i prostoty zasłynął w Puławach. Do dziś pamiętają, że nikt narkomanów nie chciał chować. Tylko on. Zawsze powtarzał, że człowiek powinien być dobry, jak kromka chleba.
W 1990 r. dostał prestiżową nagrodę Młodych im. Włodzimierza Pietrzaka. Za franciszkańską dobroć w wierszach. Bo ks. Janusz jest też poetą. Niezłym poetą.
Tego dnia, kiedy ładowali dobytek księdza na samochód, Tadeusz Krawczyk, prezes GS-u, nie zapomni nigdy. - Daliśmy samochód. Jedna szafa, co w wianie od matki dostał, książki, obrazy. Tyle tylko. Wszystko oddał innym.
- Jak ten Życiński mógł go tak potraktować. To jest dyktat. Nie miłosierdzie. Nie, nie boję się tych słów - podkreśla Krawczyk. - Jak do poprzedniego arcybiskupa Pylaka jakiś ksiądz z problemem o północy dzwonił, to słyszał "Syneczku przyjeżdżaj”. A teraz co? Biskup nawet delegacji parafian nie przyjął!
Antyojcowskie podejście
"...Nie możemy przypatrywać się biernie temu, w jaki sposób został potraktowany proboszcz Janusz Kozłowski. Kapłan pochylający się nad najuboższymi i przedkładający dobro parafian nad swoje własne. Milczenie byłoby obojętnością wobec naszego wieloletniego duszpasterza i potwierdzeniem antyojcowskiego podejścia abp. Józefa Życińskiego do swoich kapłanów.
Mieszkańców Ludwina poruszył ogromnie fakt odwołania w trybie natychmiastowym z funkcji proboszcza ks. Janusza Kozłowskiego. Była to decyzja wymagająca wyjaśnień, jednak nie zostały one przekazane. Naszym zdaniem, naruszono w ten sposób godność człowieka, którą nieustannie podkreślał Ojciec św. Jan Paweł II, pochylając się nad każdym zagubionym, odpychanym i pogardzanym. Uważamy, że proboszcz został bezpodstawnie znokautowany i poniżony, ukarany bardzo srogo, a być może potrzebował pomocy” - napisali parafianie.
- Pasterz nas nie przyjął. Więcej słów nie potrzeba - mówi z żalem Wojciech Szymański, wiceprezes GS i członek Rady Parafialnej w Ludwinie.
Na pustelni
Mały domek. Drewniany stół. Ksiądz Janusz w kuchni przygotowuje zupę z czarnego grochu. Najpierw smaży na patelni cebulę. Dodaje suszone grzyby, kartofle i marchew. Zapach z brzozowych polan miesza się z zapachem z patelni. Przekłada zasmażkę do garnka pełnego bulionu i fasoli.
Za chwilę gliniane miski parują na stole. Jemy w milczeniu.
Księdzu Januszowi kończy się urlop. Już wie, że będzie rezydentem w Świdniku.
- Skarżył się nie będę. Arcybiskupowi winny jestem posłuszeństwo. Ślubowałem. Ale nikomu z ręki jadł nie będę. Tak mnie w domu uczyli - mówi między jedną łyżką a drugą.
Jak się żyje na pustelni?
- Brewiarz, herbata z melisą, spacery w lesie. Trzeba uzbierać kani na obiad. No i wakacyjne zapiski na plecaku. Na kolejny tomik.
Pijaki i świętoszki
Jedyny bar w Ludwinie.
Jest druga po południu.
- Hej seniorita! Dwie szklanki gruszkowej nalewki proszę - jeden z mieszkańców rzuca na ladę dwa złote sześćdziesiąt groszy.
• Dużo się w Ludwinie pije?
- Pięć, czasem siedem szklanek na głowę. Jak by im starczyło kasy, to by co trzeci dzień pogrzeb szedł - odpowiada dziewczyna zza baru. - Ale ci niegroźni, krzywdy nie zrobią. Najgorsi są tacy, co tak samo piją i świętoszków udają.
Pytamy, jaki był ksiądz Janusz.
Tadeusz Biały - Kochałem go.
Kazimierz Krupa - Społecznik. Dobry człowiek.
Piotr Lipski - Dusza człowiek.
Bez nazwiska - Uwielbiałem go.
Niechby się powiesił
W donosie do kurii ktoś napisał, że ksiądz Janusz go rozpijał.
- Podobno napisał, że żyły chciał sobie z tego ciąć. Czy coś takiego... Wie pan co? Niechby się nawet powiesił, to by problemu nie było - mówią mieszkańcy Ludwina.
Wszyscy mówią zgodnie: Nasz ksiądz. Dobry jak chleb. Bolejemy, że arcybiskup nam go zabrał.
- Wysławił gminę. Tyle konkursów. Zawody sportowe. Gazeta. Nawet drzewa samemu sadził koło kościoła - mówi Regina Jabłońska. - Jak się złożyliśmy, żeby kupił sobie sutannę, to na kościół dał.