Deszcze, a momentami wręcz ulewy, które nas ostatnio nie oszczędzały, pokazały, jak bardzo potrzebna była wiata na przystanku komunikacji miejskiej na ul. Północnej w Lublinie, tym w sąsiedztwie skrzyżowania z al. Kompozytorów Polskich. Upominałem się o nią w tym miejscu dwa tygodnie temu, też w piątek.
Muszę przyznać, że tempo działania miejskich władz w tej sprawie zaimponowało mi. I zaskoczyło. Bo do przeniesienia zadaszenia ze starego przystanku na nowe miejsce zabierano się jak pies do jeża. Ale po moim artykule już w poniedziałek o godz. 9 elementy wiaty leżały w miejscu, w którym dawno powinna ona stanąć. We wtorek wieczorem można było się już pod nią schronić, albo usiąść na ławeczce, oczekując na autobus komunikacji miejskiej. Przy okazji już, zapewne z rozpędu, podobne zadaszenie ustawiono i po drugiej stronie ul. Północnej, gdzie – jak sięgam pamięcią – na przystanku nigdy takowego nie było.
W imieniu korzystających z usług lubelskiej komunikacji miejskiej – przyznaję, sam się do tego upoważniłem – dziękuję.
Przy okazji tej sprawy olśniło mnie też, co w pojęciu urzędników z lubelskiego ratusza oznacza „kilka dni”. Rozmawiając 7 czerwca z moją redakcyjną koleżanką Mirosław Kalinowski z Biura Prasowego Urzędu Miasta Lublin powiedział, że: „Wiata przy zatoce pojawi się za kilka dni”. Owe „kilka dni” trwały do 19 lipca, kiedy to zaczęła się „przeprowadzka” zadaszenia. Wiedz zatem, Czytelniku, że gdy jakiś magistracki urzędnik każe Ci przyjść „za kilka dni”, to nie masz co fatygować się do urzędu wcześniej niż za sześć tygodni.
Dwie wiaty zatem ustawiłem. Nie udało mi się natomiast jeszcze sprawić, by przez lubelskie skrzyżowania piesi zdążyli przejść na jednym zielonym świetle, o czym też dwa tygodnie temu pisałem. Pogląd Andrzeja Bałabana, zastępcy dyrektora Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta Lublin ds. zarządzania ulicami infrastruktury komunalnej, że po pokonaniu połowy skrzyżowania, np. na Smorawińskiego obok stacji Safari albo w sąsiedztwie Domu Towarowego Orfeusz, muszę sobie odpocząć, nadal obowiązuje.
Ale jestem dobrej myśli – że pan Andrzej weźmie przykład z pana Mirka i sprawi, że na wszystkich lubelskich skrzyżowaniach zielone światło dla pieszych świeciło się będzie tak długo, iż nie będą oni musieli przechodzić przez nie na raty...