Utrata wartości od sprzedaży to jeden z największych kosztów utrzymania auta
Wertujemy oferty różnych firm szukając najtańszych a jednocześnie najlepszych aut. Wybieramy kolor, wyposażenie, parametry techniczne i wydaje się nam, że pamiętamy o wszystkim. Czy jednak na pewno? Uderzmy się w pierś i przypomnijmy sobie, czy kupując nowe auto, kiedykolwiek zastanawialiśmy się nad tym, za ile będziemy je mogli po kilku latach... sprzedać! Myślę, że zrobiło to bardzo niewielu kierowców. Tymczasem rzecz idzie o pieniądze i to w wielu przypadkach o duże pieniądze, które w istotny sposób wpływają na koszty eksploatacji samochodu.
Kupując nowe auto, powinniśmy pamiętać, że jest to swoistego rodzaju lokata pieniędzy i należy je tak „inwestować” (czytaj kupując samochody najmniej tracące na wartości), aby najmniej stracić. Często zdarza się, że skuszeni reklamami, decydujemy się na zakup auta taniego, nie analizując, jaka jest jego wartość odsprzedażna po roku, po dwóch czy trzech latach. Dla ilustracji posłużmy się przykładem z życia. Załóżmy, że rok temu zastanawialiśmy się, jakie auto kupić; fiata sienę 1,2 czy seata cordobę 1,4. Pierwszy z nich był co prawda mniej bogato wyposażony i gwarantował niższy komfort jazdy, ale za to był tańszy, przed rokiem kosztował bowiem 31 600 zł. Za bardziej komfortową cordobę rok temu trzeba było zapłacić 36 800 zł. Dzisiaj siena 1,2 nawet w bardzo dobrym stanie nie jest warta więcej niż 23 500 zł, a więc po roku eksploatacji straciliśmy ponad 8000 zł, czyli 25 proc. wartości początkowej auta. W analogicznych warunkach roczna cordoba traci na wartości 4300 zł, a więc zaledwie 11 proc. A zatem nie dość, że przez rok jeździliśmy samochodem mniej komfortowym, to jeszcze po roku straciliśmy na nim o 2.300 złotych więcej.
Weźmy inny przykład; toyota corolla 1.4, czterodrzwiowa w ubiegłym roku kosztowała 44 950 zł. Obecnie egzemplarz jednoroczny tego auta wart jest około 32 500 zł. Właściciele toyoty stracili więc po roku przynajmniej 12 450 zł, to jest ponad 25 proc. Z kolei pięciodrzwiowa honda civic 1.4 w ubiegłym roku kosztowała 47 000 zł. Jednak honda po roku straciła na wartości o 10 proc. mniej niż toyota, bo egzemplarz jednoroczny wart jest
38 000–39000 zł.
Pora na wnioski. Otóż kupując w salonie nowy samochód, powinniśmy sprawdzić, ile traci on na wartości podczas rocznej, dwuletniej czy trzyletniej eksploatacji. Są bowiem pojazdy, w przypadku których musimy liczyć się z większą utratą ich wartości rynkowej, sprawiającą, że samochód staje się bardzo drogi w użytkowaniu. Jakie auta należą do tej grupy? Są to przede wszystkim samochody, które w wyniku wojny cenowej znacznie tanieją w salonach. Jeżeli w ubiegłym roku odnotowaliśmy kilkanaście obniżek i promocji, naturalną konsekwencją jest to, że używane pojazdy błyskawicznie straciły na wartości, głównie uno, siena, tico, lanos, nubira oraz polonez. Do samochodów dużo tracących na wartości należy jeszcze zaliczyć: citorëna AX, kia pride, rovera 111 i 214, lancię Y oraz wszystkie auta drogie, kosztujące powyżej 70 000 zł. Zresztą w przypadku pojazdów naprawdę drogich zasada jest następująca: im samochód droższy, tym więcej traci na wartości.
W Europie Zachodniej średnia roczna utrata wartości samochodu osobowego jest na ogół stabilna i w pierwszym roku eksploatacji wynosi 15–20 proc., a w latach następnych 10 proc. rocznie.
Podejmując decyzję zakupu nowego samochodu w salonie i analizując wszystkie jego zalety i wady, pamiętajmy o jego wartości odsprzedażnej. Każde auto traci bowiem na wartości z upływem czasu. Wybierajmy zatem te, które tracą najmniej; wszak kiedyś przyjdzie ten moment, kiedy będziemy chcieli sprzedać nasz samochód.