– Informację o próbie organizacji drugiej giełdy samochodowej Lublinie przyjąłem z wielkim zaskoczeniem i zażenowaniem. Uważam, że giełda w Elizówce, która zaczęła funkcjonować w tym miejscu dwa lata temu, jest jedną z najlepszych w kraju. Nasza giełda w całości zaspokaja potrzeby województwa lubelskiego w tym zakresie. Próba organizacji drugiej giełdy może tylko wprowadzić chaos informacyjny wśród zmotoryzowanych.
• Cały czas jednak jest podnoszony argument o trudnościach z wjazdem i wyjazdem z giełdy, położonej przy ruchliwej dodze krajowej nr 19...
– Trasa numer 19 jest zatłoczona przez wszystkie dni tygodnia. Niedzielna giełda ani nie poprawia, ani też nie pogarsza panującej sytuacji na odcinku od Elizówki do rogatek Lublina. Z naszych doświadczeń wynika, że podczas niedzielnego wyjazdu z giełdy korki tylko nieznacznie wzrastają, a maksymalny czas oczekiwania nie wynosi więcej jak 30 minut. Chciałbym przypomnieć, że ta sytuacja nie jest tak tragiczna jak w Słomczynie czy Kielcach, gdzie na wyjazd z giełdy czeka się nawet do dwóch godzin. Warto też wspomnieć, że ulica Dębowa otrzyma niedługo dywanik asfaltowy, co pozwoli w komfortowych warunkach dojechać do Wólki Lubelskiej. Będzie to kolejna możliwość szybkiego opuszczenia giełdy w kierunku Łęcznej, Zamościa, Chełma.
• Jak pan widzi przyszłość lubelskiej giełdy?
– Nie ma co ukrywać, że z roku na rok maleje liczba samochodów przyjeżdżających na giełdę. I z tego chociażby powodu tworzenie nowej giełdy jest bezsensowne. Zdajemy sobie sprawę, że bilet wjazdu na giełdę w cenie 30 złotych za auto osobowe to dość dużo. Jednak w tej kwocie 1/3 to opłata targowa, która trafia do gminy Niemce, część to koszty organizacji. Chciałbym też przypomnieć, że PZM jest statutowo zobligowany do łożenia na sport samochodowy. Stąd też środki pozyskane na giełdzie w ten sposób trafiają do zmotoryzowanych. Z tego źródła mamy też pieniądze na remont toru Lublin, tak często wymienianego w różnych programach kandydatów startujących w wyborach samorządowych.