Co roku, na początku czerwca, ruszają do Normandii karawany zabytkowych pojazdów wojskowych. Jednak jeepów z Polski zawsze było niewiele. Chcieliśmy to zmienić.
Firma DaimlerChrysler Automotive Polska oraz działy marketingu firm Chrysler i Jeep uznały, że polskie zabytkowe jeepy muszą się znaleźć 6 czerwca tego roku w Normandii. I pomogły, by było to możliwe. A więc jedziemy. Sześć zabytkowych willysów MB i ich właściciele, sami fachowi kierowcy, oraz jeden harley WL 42. Wszyscy w wojskowych mundurach i wyposażeniu.
Normandia powitała nas nie tylko znakomitą pogodą, ale również doskonałym przygotowaniem do uroczystości. To było naprawdę wielkie święto dla całego regionu. Polskie flagi są widoczne wśród francuskich, angielskich, amerykańskich i kanadyjskich.
Po dojechaniu na miejsce pierwszy obóz rozbijamy w Ranville, tuż przy słynnym moście Pegasus na kanale Orne. Przed sześćdziesięcioma laty został on opanowany przez Brytyjczyków, którzy tuż przed inwazją wylądowali szybowcami Horsa w jego sąsiedztwie i po krótkiej walce brawurowo opanowali przeprawę. Dzisiaj jest tu muzeum, poświecone głównie akcji z 6 czerwca 1944 r. i brytyjskim spadochroniarzom.
Oznaczamy nasz obóz polską flagą na maszcie i banerami z logo Jeep. Jedziemy na zachód, wzdłuż całej Normandii, do plaży Utah i rejonu lądowania wojsk alianckich ze 101 i 82 dywizji. Starannie odrestaurowane jeepy noszą oznaczenia polskich dywizji walczących w czasie wojny na Zachodzie. Większość ma emblematy 1 Dywizji Pancernej dowodzonej przez gen. Stanisława Maczka, która rozpoczęła swój szlak bojowy właśnie w Normandii, a wsławiła się podczas bitwy pod Falaise-Chambois.
Za polską delegacją udajemy się do pobliskiego Potigny, gdzie Aleksander Kwaśniewski i mer tej miejscowości odsłaniają pomnik poświecony polskim wyzwolicielom.
Gdy większość polityków już wyjechała, ponownie ruszamy całą kolumną wzdłuż plaż. Wjeżdżamy w sektory lądowania: Gold, Juno, Sword. Bazę zakładamy przy plaży Omaha. Jeepami jedziemy do muzeum Omaha, zwiedzamy Point du Hoc, miejsce krwawego szturmu amerykańskich rangersów (zwiadowców) na hitlerowskie okopy i kolejne muzeum lądowania na "Krwawej Omaha”. Mieszkamy w pobliżu amerykańskiego cmentarza w Colleville-sur-Mer, miejsca spoczynku prawie 10 tysięcy Amerykanów poległych w Normandii. Cmentarz jest położony tuż przy plaży Omaha. Trudno opisać wrażenie, jakie robią widoczne po horyzont rzędy białych krzyży z wyrytymi nazwiskami. Wśród nich jest wiele polskich. Tu najbardziej widać, jak wielka była cena wolności.
Po południu jedziemy znowu do brytyjskiego sektora lądowania. To tu, w Arromanches, zbudowano port z elementów betonowych przyholowanych z Anglii. Dzięki szybkiej budowie zaopatrzenie dla walczących oddziałów docierało bez przeszkód. Podczas odpływu morza pozostałości portu są doskonale jeszcze widoczne... To miejsce ma dla nas szczególne znaczenie: tędy do Europy wjechały również czołgi polskiej 1 Dywizji Pancernej gen. Maczka.
Do kraju wracamy przez Belgię i środkowe Niemcy. Cała wyprawa zakończyła się sukcesem. Wszystko przebiegało sprawnie i bez awarii pojazdów. Odwiedziliśmy wszystkie zaplanowane miejsca.