– Od września nie płacą nam pensji. Co mamy robić? Mnie zalegają prawie 3 tysiące złotych – mówi Marian Z., jeden z uczestników wczorajszej manifestacji. – Idą święta, dzieci wołają jeść, a my nie mamy co do garnka włożyć.
Byli pracownicy sami zorganizowali manifestację. Na początku spotkali się z syndykiem, chcieli się dowiedzieć kiedy będą wypłacone pieniądze. – Syndyk masy upadłości powtórzył jeszcze raz, że w kasie DMP nie ma żadnych pieniędzy – mówi Paweł Wądołowski, rzecznik prasowy syndyka.
Jedyne środki, na jakie mogą liczyć pracownicy DMP, pochodzą z Funduszu Pracowniczych Świadczeń Gwarantowanych. – Kiedy trafią do Lublina nie wiemy. Syndyk dopełnił wszelkich formalności, aby pieniądze na zaległe świadczenia wobec pracowników dotarły jak najwcześniej – dodaje Wądołowski.
Z tych środków mają być wypłacane pensje, odprawy oraz odszkodowania dla odchodzących pracowników. Chodzi łącznie o ok. 20 mln zł. Zaległości wobec byłych pracowników są zróżnicowane, wahają się od kilkuset do kilku tysięcy złotych. W październiku, podczas pierwszej fali zwolnień po ogłoszeniu upadłości DMP, biuro syndyka zapewniało, że pieniądze z funduszu wpłyną po 15 listopada. – Syndyk za dużo obiecał. Podał termin wypłat, na który nie ma wpływu – mówi Andrzej Chrząstowski, przewodniczący zakładowej Solidarności.
Manifestanci po spotkaniu z syndykiem L. Liszczem przeszli do holu budynku biurowca, gdzie wyzwiskami obrzucili zarówno syndyka jak też działaczy fabrycznych związków zawodowych. Ostatecznie dogadali się ze związkowcami. – Jeśli do środy nie wpłyną żadne pieniądze, to w czwartek będziemy wspólnie pikietować przed Urzędem Wojewódzkim – mówi Chrząstowski.
Dzisiaj w warszawskiej siedzibie funduszu będą omawiane sprawy związane
z pieniędzmi dla lubelskich pracowników.