Z samochodu, który uderzył w autobus, została kupa złomu. 18-letni kierowca zginął na miejscu. Jechał za szybko. Rząd chce wprowadzić dwuletni okres próbny dla młodych kierowców.
- To była masakra - mówią policjanci.
Na jezdni nie było widocznych śladów hamowania. Według świadków kierowca mógł jechać z prędkością nawet 150 km/h.
To kolejny tragiczny wypadek z udziałem młodego kierowcy. Osiemnastolatek miał prawo jazdy od roku. Ministerstwo Infrastruktury chce w przyszłym roku wprowadzić dwuletni okres próbny dla początkujących kierowców. W tym okresie mogliby jeździć z maksymalną prędkością 50 km/h w terenie zabudowanym i 80 km/h poza nim (doświadczeni kierowcy odpowiednio 60 i 90 km/h). Przy popełnieniu wykroczenia okres próbny mógłby zostać wydłużony. Trzecie wykroczenie lub przestępstwo (np. jazda pod wpływem alkoholu) oznaczałoby odebranie prawa jazdy.
- To dobry pomysł - ocenia podkom. Sławomir Grześ z lubelskiej drogówki. - Młodzi niedoświadczeni kierowcy powinni być poddani szczegółowej kontroli. Samo zdanie egzaminu o niczym nie świadczy. Do tego musi dojść jeszcze rozsądek i poczucie odpowiedzialności. Egzamin z tego trwa całe życie.
Policjanci twierdzą, że nowe przepisy mogą ograniczyć liczbę wypadków, których sprawcami są młodzi kierowcy. - To jest tak samo, jak przy nauce jazdy na rowerze - dodaje podkom. Grześ. - Najpierw dziecko jeździ z rodzicami, potem dopiero, kiedy można mu zaufać, może jeździć samodzielnie i to nie od razu na ruchliwej drodze.
W krajach, gdzie wprowadzono ograniczenia dla młodych kierowców (m.in. Francja, Niemcy, Austria), liczba wypadków z ich udziałem spadła nawet o połowę.
Za okresem próbnym są również instruktorzy i właściciele ośrodków szkolenia kierowców. - Żeby pewnie i bezpiecznie jeździć, trzeba przejechać kilkadziesiąt tysięcy kilometrów - mówi Mirosław Małecki, właściciel ośrodka szkoleniowego "Amigo” w Lublinie. - Nie jest sztuką rozpędzić samochód, o wiele trudniej jest nim bezpiecznie zahamować.