Gdyby na drodze nie było korków, to podróż tym samochodem z Lublina do Warszawy zajęłaby nie więcej niż 40 minut. Średnia prędkość wyniosłaby ok. 250-270 km/h.
Wszystko zaczęło się w czerwcu. Wtedy, w prasie pojawiły się kupony zgłoszeniowe do konkursu West Race Day. Nagroda główna to puchar od Dawida Coultharda, kierowcy Formuły 1 i możliwość poprowadzenia wyścigowego bolidu. – Zgłosiło się ponad 1000 osób – opowiada Dominika Wojtysiak, przedstawiciel organizatora konkursu. – Jury wybrało 40. One stanęły do zawodów w Warszawie.
Jakie kryteria na tym etapie musiał spełnić przyszły kierowca bolidu? Wiek do 35 lat, waga do 90 kilogramów, wzrost nie większy niż 1,90 m. Konieczne było także prawo jazdy i znajomość angielskiego. Jury brało też pod uwagę odpowiedź na pytanie zamieszczone na kuponie zgłoszeniowym: „Dlaczego to właśnie Ty powinieneś zostać kierowcą Formuły 1?”
Wśród zwycięzców znalazło się dwóch lublinian: 26-letni Robert Zdanowicz, przedstawiciel firmy farmaceutycznej. Na co dzień jeździ nissanem micra. A także o 4 lata starszy Tomasz Stachyra.
– Marzyłem o tym, żeby się zakwalifikować do półfinału. Bardzo się cieszę, że mi się udało! Jestem coraz bliżej nagrody, o której marzą miliony fanów Formuły 1 na całym świecie – mówił wtedy Robert Zdanowicz.
Pierwszy etap konkursu West Race Day odbył się 18 lipca w Warszawie. Trzydzieści dziewięć osób z całej Polski przez kilkanaście godzin walczyło o zakwalifikowanie się do drugiego etapu konkursu – półfinału w Wiedniu. – Uczestnicy musieli poddać ocenie swoją znajomość języka angielskiego, wiedzę na temat Formuły 1, stan zdrowia a także zaprezentować swoje umiejętności w jeździe gokartami na czas – opowiada Dominika Wojtysiak.
Zaczęło się od angielskiego. Luźna, neutralna rozmowa miała potwierdzić znajomość języka. Potem test. Trzy pytania, po trzy odpowiedzi do wyboru. Np. Ile hymnów gra się podczas ceremonii nagrodzenia zwycięzcy wyścigu? Dwa (dla kierowcy i dla jego teamu). Gdzie w bolidzie F1 znajdują się wloty powietrza? W podwoziu, na górze czy bo bokach (oczywiście po bokach).
I wreszcie gokarty. Każdy z uczestników miał trzy minuty na jazdę po torze. Liczył się najlepszy czas okrążenia.
Ostatecznie do drugiego etapu zostało wybranych czternaście osób, wśród nich lublinianin.
– Najbardziej stresowałem się podczas jazdy gokartami. Bardzo chciałem osiągnąć jak najlepszy wynik – opowiada Robert Zdanowicz. – Ale wszystkie konkurencje były bardzo ciekawe. Test wiedzy na temat Formuły 1 i rozmowa w języku angielskim nie sprawiły mi większych trudności. I samą jazdę gokartami też miło wspominam. Na torze pojawił się duch walki, rozpoczęła się rywalizacja. Mogłem poczuć przedsmak tych emocji, które będą towarzyszyć nam w półfinale.
A co będzie w Wiedniu? Polacy dostaną osobowe mercedesy i będą się musieli wykazać na torze wyścigowym. – To nie będzie wyścig – wyjaśnia Dominika Wojtysiak. – Będziemy sprawdzać umiejętności techniczne półfinalistów: wiraże, slalomy, etc. Nad wszystkim będą czuwać i oceniać instruktorzy.
– Byłem zaskoczony ale bardzo szczęśliwy, kiedy dowiedziałem się, że przechodzę dalej – Robert Zdanowicz nie kryje radości. – Formuła 1 zawsze mnie fascynowała. Najbardziej w tym sporcie pociąga mnie prędkość i niesamowita dawka adrenaliny jakiej dostarcza. Bardzo chciałbym zostać zwycięzcą konkursu, aby doświadczyć czegoś niesamowitego!
Zwycięstwo nie będzie jednak proste. W Wiedniu pierwsze miejsce zajmie tylko jedna osoba. Pojedzie na finały do Brna, gdzie spotka się z finalistami z innych krajów i wystartuje w wyścigu Formuły 3000. To taki sam wyścig jak F1, tylko bolidy są „spokojniejsze” i dają zwykłym kierowcom szanse na dojechanie do mety. A ten, który dojedzie pierwszy, tego samego dnia przesiądzie się do mclarena
A potem jeszcze wymiana wrażeń z fabrycznymi kierowcami teamu West McLaren Mercedes, Davidem Coulthardem i Kimim Raikkonenem. A potem może... kariera kierowcy Formuły 1?