Bynajmniej nie chodzi o spożycie bursztynowego nektaru, a charakterystyczny gang dwusuwowego silnika „wueski”. W sobotę Świdnikiem zawładnęły kultowe motocykle WSK
Rano w sobotę w kierunku Radomia na pokazy lotnicze odleciał klucz najnowszych helikopterów ze Świdnika. Trzy maszyny dumnie skierowały się w kierunku Mazowsza. W tym czasie dziesiątki motocyklistów szykowało się do parady ulicami Świdnika, głównego punktu XV zlotu motocykli WSK. Po paradzie, która zablokowała na chwilę centrum tego miasta, motocykliści przenieśli się do parku Zatorze, bazy zlotu.
- Praktycznie wychowałem się na „wuesce” Wyciągaliśmy te maszyny ze stodół, remontowaliśmy, a potem szaleliśmy po wiejskich drogach – mówi Krzysztof Krawiec, mieszkaniec gminy Łaszczów w powiecie tomaszowskim. – Co w trzecim gospodarstwie stoi „wueska”, w gorszym lub lepszym stanie. Nikt ich jednak nie chce sprzedawać. Mimo że ich nie remontują, to trzymają na lepsze czasy lub z sentymentu. Tego sprzętu jest jeszcze dużo, ale coraz trudniej go kupić od pierwszego właściciela.
Krzysztof Krawiec na zlocie wystawił na sprzedaż „garbuskę” z 1975 roku. – Ceny „wuesek” są różne. Ceny dobrze odnowionych egzemplarzy wahają się wokół 12 tys. złotych. Zaniedbane, ale kompletne egzemplarze kosztują około 6-7 tysięcy złotych – dodaje Krzysztof Krawiec. – Nie ma problemu z częściami, ale ceny wciąż rosną. Odrestaurowanie wystawionego egzemplarza zajęło niecałe dwa lata – dodaje.
Na zlocie nie kończyły się dyskusje o serwisie „wuesek”, dostępności części zamiennych, typowych niedomaganiach czy wyższości niemieckich Simpsonów czy czeskich Jaw i „Cezet”. Fani motocykli z poprzedniej epoki „błędów i wypaczeń”, nie patrząc na lejący się z nieba żar, dumnie paradowali w skórzanych czarnych kamizelkach, dyskutując o ukochanych jednośladach.