80 proc. polskich kierowców deklaruje, że nigdy nie zapłaciło mandatu. Policjanci bardzo powątpiewają w szczerość tych zwierzeń.
Zbyt mocno przyciśnięty pedał gazu, przejeżdżanie przez skrzyżowanie na czerwonym świetle, nieprzepisowe wyprzedzanie - to nagminne grzechy kierowców.
- Polskim kierowcom policjanci wystawiają wyłącznie mandaty kredytowe - objaśnia komisarz Kamil Kowalik, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. - Z przyczyn oczywistych mandaty gotówkowe płacą wyłącznie obcokrajowcy. Na zapłacenie mandatu kredytowego kierowca ma siedem dni. Może to uczynić na poczcie lub w banku.
To, co wypisuje policjant jako jeden mandat, dzięki technice samokopiowania powstaje od razu w pięciu egzemplarzach (oryginał plus cztery kopie). Kierowca dostaje trzy egzemplarze: jeden do zachowania na pamiątkę (lub wylegitymowania się przed żoną, na co stracił nawet 500 zł), drugi jest dowodem dla poczty lub banku, trzeci zaś wędruje do Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego jako dowód zapłacenia mandatu. Z dwóch egzemplarzy mandatu, które zatrzymuje funkcjonariusz policji, jeden także wędruje do LUW (aby wiedział, kogo ścigać w razie niezapłacenia mandatu), drugi natomiast pozostaje w bloczku mandatowym. Gdy zaś już ten się skończy, po pewnym czasie również zdawany jest do Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego, z którego policjanci otrzymują bloczki z mandatami.
Ile za co?
Taryfikator określa jednak tylko górną granicę wysokości mandatu, jakim może ukarać nas policjant za złamanie jakiegoś przepisu.
Wszystko idzie do centrali
- W budżecie województwa na rok 2001 założono, że dochody z mandatów wyniosą 11,5 mln zł. Wykonanie było wyższe, wyniosło 14,6 mln zł - informuje Rafał Przech z Zespołu Informacyjno-Prasowego Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego. - Plan na rok 2002 jest wyższy: 14 650 tys. zł. Od stycznia do października włącznie do kasy województwa wpłynęło z mandatów 9 036 tys. zł. Wszystkie te pieniądze przekazywane są do centrali, gdzie zasilają budżet państwa.