Amerykański sen – od biednego lublinianina do amerykańskiego milionera. W historię, związanej z Lublinem rodziny Lenderów, trudno uwierzyć. O ich bajglowym imperium opowie autor publikacji, w której opisał, jak szukał miejsc i ludzi. I co znalazł na pograniczu historii naszego miasta i losów jego żydowskich, przedwojennych mieszkańców. Spotkanie w czwartek
Patrząc na kolorową okładkę tej niewielkiej książeczki, można ją uznać za publikację dla dzieci albo komiks. Ale tak wyglądały kilkadziesiąt lat temu reklamy, które promowały na amerykańskim rynku bajgle rodziny Lenderów.
Bajgle to okrągłe, chrupiące na zewnątrz i gąbczaste w środku bułki z dziurą.
– Na początku XX wieku leżały na półce obok innych ciekawostek kulinarnych, a ich zasięg ograniczały często granice etnicznego getta. Do Nowego Jorku przywieźli je żydowscy emigranci z Polski, którzy wypiekali je podobno już od XVII wieku. Jak to się stało, że bajgle wyszły z getta i dzisiaj sprzedawane są we wszystkich piekarniach Nowego Jorku? Może dlatego, że jest to pieczywo zwyczajnie pyszne i niezwykle uniwersalne. Ale jak to możliwe, że bajgiel przekroczył granice stanową i rozpoczął triumfalny marsz przez całe USA? To już właśnie zasługa lubelskiego piekarza Harry’ego Lendera – pisze Piotr Nazaruk w „Bajglowym imperium Hersza Lendera”, relacjonując koleje losu tytułowego bohatera.
Harry, a tak naprawdę Hersz Lender, urodził się w 1894 roku w Siedliszczu, z którego po jakimś czasie rodzina przeniosła się do Chełma. Jak relacjonują potomkowie – Hersz pewnej zimy opuścił Chełm i przyjechał do Lublina. Było zimno, a on nie miał gdzie się zatrzymać, poszedł więc do jakiejś piekarni, porozmawiał z piekarzem i ten pozwolił mu zostać i spać na zapiecku. To w Lublinie zaczęła się jego przygoda z piekarstwem i tu poznał Ruchlę. Był 1917 rok, kiedy się pobrali.
– Piekarnia znajdowała się na tyłach, a od frontu mieścił się sklep, w którym sprzedawaliśmy pieczywo wypiekane przez całą noc. Ostatnim pokojem piekarni było nasze mieszkanie. Ojciec piekł w niej głównie chleb, w zasadzie to nie wydaje mi się, żeby w ogóle wypiekał tam bajgle. Mama wstawała bardzo wcześnie i szła z wypiekami na targ. Chleb ładowano na wózek, ktoś z piekarni go tam pchał, a mama stała za stoiskiem i sprzedawała – wspominały urodzone w Lublinie dzieci Lenderów.
– Stanąłem przed wyzwaniem odnalezienia ich piekarni – tej, w której Harry Lender doskonalił się w sztuce piekarniczej. Mimo prób i szczerych chęci, nie mam niestety dowodów, gdzie dokładnie mogła znajdować. Być może przy ul. Nadstawnej, jak wskazują jedne tropy, może na Probostwie, jak mówią inne albo jeszcze gdzieś indziej, przy Lubartowskiej lub na Czwartku. A może piekarnia zwyczajnie nie chce być odnaleziona – na sobie znane sposoby miesza poszlaki, nie pojawia się w dokumentach i zazdrośnie strzeże swoich sekretów. Faktem jest natomiast, że to właśnie z niej w 1927 roku Harry Lender wyruszył na podbój Ameryki – dodaje Piotr Nazaruk.
Rodzina odprowadziła emigranta na lubelski dworzec pieszo.
Lender zatrzymał się w Passaic w New Jersey. Tam zrozumiał, że to na bajglach można zarobić. Kupił na raty piekarnię New York Bagel Bakery w New Haven w Connecticut. Dwa lata później dołączyła do niego rodzina z Lublina. Żona Ruchla stała się Rose, synowie Chaim Ber – Hymiem, Szmiel – Samem, a córka Chana – Anną.
Jak wspominają synowie – przełom nastąpił w połowie lat 50. ubiegłego wieku, bo zaczęli pakować bajgle w plastikowe torebki i trafili na półki supermarketów.
W 1984 roku Lenderowie sprzedawali bajgle warte... 65 milionów dolarów rocznie, podczas gdy ich konkurencja wyciągała na tym biznesie ledwie milion. Posiadali trzy ogromne, zmechanizowane piekarnie, w których zatrudniali setki ludzi. Po sprzedaży firmy Lenderowie prowadzili rodzinną restaurację z bajglami, ale przede wszystkim zajęli się działalnością charytatywną.
– W pracy korzystałem z relacji członków rodziny. Od nich dostałem niezwykle cenne materiały z rodzinnych zbiorów, bardzo mi pomogli – dodaje Piotr Nazaruk, który będzie gościem czwartkowego spotkania w Teatrze Starym w Lublinie.
Autor jest filozofem, zajmuje się kulturą jidysz. 27 lutego o godz. 18 oprócz niego w spotkaniu w ramach cyklu „Ponad granicami” udział wezmą: Elżbieta Cwalina – romanistka, restauratorka, organizatorka imprez kulturalnych, Witold Dąbrowski - aktor, opowiadacz historii, który przeczyta fragmenty „Bajglowego imperium Hersza Lendera”. Prowadzenie: Tomasz Dostatni OP. Wstęp za okazaniem bezpłatnej wejściówki. Wejściówki można odbierać w kasie Teatru Starego w miarę dostępności miejsc.