Wałęsające się koty potrafią narobić w środowisku niezłego spustoszenia. To armia zabójców o niegasnącym instynkcie łowieckim
– Koty oddziałują na populacje dziko żyjących zwierząt na kilku płaszczyznach – tłumaczy dr Dagny Krauze-Gryz ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. – Nie chodzi tylko o drapieżnictwo. Koty mogą też przenosić choroby, konkurują z innymi drapieżnikami, mogą krzyżować się ze żbikiem. Jest to problem większości populacji żbika w Europie, gdzie często zdarzają się hybrydy.
W Stanach Zjednoczonych zdziczałych kotów oceniono na 70-100 mln. Wyliczono również, że co roku zabijają one od 1,3 do 4 mld ptaków i od 6,3 do 22,3 mld drobnych ssaków.
W rzadko zaludnionej Australii liczbę zdziczałych kotów szacuje się na 20 mln. Według oficjalnych szacunków tamtejsze koty „pomogły” wymrzeć co najmniej 27 gatunkom ssaków i zagrażają przetrwaniu kolejnych 124 (dlatego właśnie w 2015 r. australijski rząd zdecydował o odstrzale co pięć lat 2 mln zdziczałych kotów).
Zestresowany ptak się nie rozmnaża
– Drapieżnictwo kotów jest największych zagrożeniem na wyspach, gdzie sieci troficzne są uproszczone. Kiedy na wyspach pojawią się koty, po kilkudziesięciu latach mogą ich być tysiące, i faktycznie w bardzo krótkim czasie mogą one doprowadzić do wyginięcia zwierząt, na które polują – mówi biolog z SGGW.
– Badania prowadzone w Anglii wskazują też na to, że koty mogą odpowiadać nawet za 30 proc. przypadków śmierci w populacji wróbla. Na inne zwierzęta koty oddziałują zresztą nie tylko przez drapieżnictwo. Badania amerykańskie dowodzą, że stres wywołany ich obecnością może zmniejszać płodność u ptaków. Presja ze strony kotów na inne zwierzęta to dopełnienie wielu innych presji, związanych z obecnością człowieka, np. rozrostu miast i rozbudowy infrastruktury – tłumaczy dr Krauze-Gryz.
6 milionów polskich kotów
Według nieoficjalnych danych w Polsce żyje ok. 6 mln kotów. Tylko część z nich to domatorzy, którzy świat znają przez szybę. Reszta to koty domowe, które zaznają swobody (bo żyją „przy domu” lub są wypuszczane na dwór) - albo zdziczałe.
Dr Krauze-Gryz oraz Michał Żmihorski z Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie i Jakub Gryz z Instytutu Badawczego Leśnictwa w Sękocinie Starym sprawdzili, na co te koty polują, jak to robią, i czy są jakieś różnice pomiędzy kotami polującymi w miastach i poza nimi.
Ustalili np., że liczba tych zwierząt w okolicach polno-leśnych zmienia się zależnie od pory roku. Najwięcej kotów można tam spotkać latem: na 1 km kw. przypada wówczas trzy-cztery osobniki. To kilka razy większe zagęszczenie, niż w przypadku lisa i kilkanaście razy większe niż kun.
Instynkt nie głód
Dzięki współpracy z właścicielami kotów (którzy zgłaszali, jakie zwierzęta przynoszą do domów ich pupile) naukowcy przebadali całą masę kocich ofiar (niemal 1350). Były to ptaki, gryzonie, jaszczurki, wiewiórki, a nawet nietoperze. Zdarzały się nawet młode zające, łasice czy chomiki (!), które są w Polsce rzadkością i żyją jedynie w niektórych regionach.
Dużą grupę trofeów stanowią ryjówkokształtne - zwierzęta reprezentowane przez ryjówki albo krety. Co ciekawe, choć bardzo często wpadają one w kocie łapy - nie są zjadane. Dlaczego?
– Z powodu obecnych przy odbycie gruczołów zapachowych ryjówki są dla kotów po prostu niesmaczne. Wśród złapanych ofiar pojawiają się na wiosnę i latem, gdy jeszcze nie ma gryzoni, i pozwalają zaspokajać instynkt łowiecki – tłumaczy dr Krauze-Gryz.
W mieście ptaki, na wsi ryjówki
Autorzy badania ustalili, że koty z miast i spoza nich polują na różne ofiary - i z różną intensywnością. Poza gryzoniami, stanowiącymi podstawę diety w każdym ze środowisk, koty w miastach pasjami polują głównie na ptaki, ich pozamiejscy krewniacy wolą ryjówkokształtne i gady.
– Intensywność, z jaką polują na ptaki - zwłaszcza na wróble i gołębie, i to właściwie cały rok - bardzo nas zaskoczyła – dodaje badaczka. Może to wynikać z podaży: ptaków w miastach nie brakuje, bo łatwiej tam o miejsca lęgowe i pokarm, zwłaszcza zimą, z powodu dokarmiania.
Na szczury koty nie pomogą
– Ludzie zakładają czasem, że w mieście warto jest utrzymywać dużą populację kotów, bo będą one zwalczać szczury i myszy. Analizy pozwalają jednak sądzić, że to strategia nie do końca słuszna. Nie odnotowaliśmy szczurów wśród ofiar przynoszonych przez koty. Szczur to trudny przeciwnik, osiąga duże rozmiary, jest agresywny, żyje w stadzie – tłumaczy badaczka.
Koty poza miastem mają bardziej zróżnicowane nawyki jako łowcy, a ich zainteresowania zależą od pory roku.
– Najwięcej ofiar przynoszą we wrześniu, a najmniej w styczniu. We wrześniu koty przynosiły najwięcej gryzoni, w styczniu - ptaków, natomiast w kwietniu – gadów – wylicza dr Krauze-Gryz.
Winne resztki ze stołu?
Skąd ta potrzeba zabijania? Dr Krauze Gryz przywołuje badania sugerujące, że niezwykle silny instynkt łowiecki u kotów mógł przetrwać z powodu.... ludzi, którzy nigdy nie potrafili porządnie kotów wykarmić.
– One potrzebują specyficznych związków odżywczych (witamin i aminokwasów), które należy dostarczyć z pokarmem. Pokarm oferowany przez człowieka, zwykle - resztki z naszego stołu - nie zaspokajały właściwie pokarmowych potrzeb kota. Więc musiał polować. To się zmieniło wraz z opracowaniem zbilansowanej karmy, która dostępna jest jednak dopiero od ok. 50 lat. Biologia kotów nie zdążyła jeszcze na to odpowiedzieć – mówi.