Też jestem ofiarą mobbingu w sanepidzie – twierdzi Jarosław Abramek, były pracownik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie. Skontaktował się z nami po publikacji dotyczącej szefowej tej stacji, której podwładni zarzucają mobbing i chcą jej odwołania.
O tej sprawie pisaliśmy 19 września. W związku z zarzutami pracowników, wojewoda i główny inspektor sanitarny zapowiedzieli kontrolę w WSSE. Jej dyrektor, Irmina Nikiel, odmówiła nam komentarza.
Po tej publikacji skontaktował się z nami były już pracownik stacji Jarosław Abramek. W jego przypadku powodem mobbingu ze strony przełożonej miały być polityczne powiązania z opozycją (Irmina Nikiel w ubiegłym roku bezskutecznie kandydowała z listy PiS w wyborach do sejmiku województwa – dop. red.).
– Pracowałem na stanowisku starszego referenta w oddziale oświaty, zacząłem jeszcze za czasów poprzedniego dyrektora. Byłem odpowiedzialny m.in. za prowadzenie mediów społecznościowych, dystrybucję materiałów oświatowych. Nigdy nie było zarzutów do mojej pracy – relacjonuje Abramek. – Po tym, jak w 2016 roku zmienił się dyrektor, zaczęły się moje problemy. Dotarły do mnie informacje, że jestem „prześwietlany”, że sprawdzane są moje powiązania polityczne.
Nasz rozmówca jest członkiem PO. Na jego profilu internetowym są zdjęcia, jak pozuje z banerami kandydatów Koalicji Obywatelskiej. Kiedy pracował jeszcze w wojewódzkiej stacji, był asystentem społecznym posła Platformy, angażował się w różne akcje, m.in. „Murem za Żukiem” w obronie prezydenta Lublina.
– Zaczęto mi stopniowo odbierać dotychczasowe obowiązki. W końcu byłem zmuszony do wszczęcia procedury antymobbingowej. Jednak w komisji, którą w takich przypadkach powołuje pracodawca, zasiadali „zaufani” pani dyrektor, więc trudno mówić o jakichkolwiek rezultatach – relacjonuje mężczyzna. – W końcu pani dyrektor skróciła mi umowę bez podania powodu, choć w rozmowie ze mną robiła aluzje do moich powiązań politycznych.
Jak twierdzi nasz rozmówca, dyrektor stosowała bezpodstawne kary także wobec innych pracowników, faworyzowała tych, którzy byli w zaufanym gronie, powierzała im np. konkretne obowiązki, mimo że nie mieli odpowiednich kompetencji.
– Dochodziło też do absurdów, np. pani dyrektor musiała zaakceptować każdy e-mail wysyłany z wojewódzkiej stacji, co wiele razy wydłużało czy nawet paraliżowało naszą pracę – twierdzi Abramek.
Po skróceniu umowy, pod koniec 2016 roku, Jarosław Abramek wystąpił w programie TVP Lublin „Tu i teraz - Widzę, słucham, pytam”, w którym wystąpił m.in. wojewoda lubelski Przemysław Czarnek (PiS).
– Publiczność mogła zadawać pytania, więc zapytałem wojewodę, do ilu tragedii doprowadził PiS zwalniając ludzi z pracy. Odpowiedział wymijająco, a po programie zaprosił mnie do urzędu na rozmowę – relacjonuje Abramek. – Informowałem go o swojej sytuacji i o podobnych przypadkach innych pracowników. Obiecał, że zajmie się moją sprawą. Kiedy się przypominałem, twierdził, że działa. W końcu dostałem wiadomość, że nic się nie dało zrobić.
– Wojewoda Przemysław Czarnek spotkał się z panem Jarosławem Abramkiem i rozmawiał na temat jego sytuacji zawodowej. Następnie od pani dyrektor Irminy Nikiel otrzymał informację, że jego umowa wygasła. Wojewoda nie zajmuje się polityką kadrową w wojewódzkiej stacji. Dobór pracowników pozostawia szefowi placówki – zaznacza Marek Wieczerzak, rzecznik wojewody i przypomina, że służby wojewody i głównego inspektora sanitarnego są na etapie przygotowywania formalności związanych ze wspólną kontrolą w WSSE w Lublinie, która powinna rozpocząć się już na początku października.
Dyrektor Irmina Nikiel nie odbierała od nas wczoraj telefonu. Nie odpisała też na SMS-s z prośbą o odniesienie się do zarzutów Jarosława Abramka.