Sąd uniewinnił 32-latka oskarżonego o zabójstwo własnego ojca. Jak ustalono, Kamil M. działał w obronie własnej. Ojciec od lat się nad nim znęcał.
Sprawę rozstrzygnął w piątek Sąd Okręgowy w Lublinie. Za zabójstwo Kamilowi M. groziło nawet dożywocie. Sąd uznał jednak, że młody mężczyzna jest niewinny.
- Został brutalnie zaatakowany. Zadał ojcu dwa ciosy nożem, kiedy nie mógł już oddychać i tracił świadomość. Działał w obronie koniecznej. Walczył o własne życie - uzasadniał wyrok sędział Łukasz Obłoza.
Do tragicznej w skutkach awantury doszło w sierpniu ubiegłego roku, w niewielkiej miejscowości w gm. Niedźwiada (powiat lubartowski). Kamil M. mieszkał tam z rodzicami odkąd wrócił z emigracji w 2016 r.
- Od tamtej pory wiele razy był przez ojca atakowany - dodał sędzia Obłoza. - Ojciec dwa razy złamał mu nos, ugodził nożem, w pół roku przed tragicznym zdarzeniem złamał mu kostkę. Potwierdza to dokumentacja medyczna.
Podczas procesu ustalono, że kiedy pijany ojciec atakował syna, ten sięgał po nóż. Kiedy kierował ostrze w stronę Przemysława M., ten zwykle się uspokajał. 19 sierpnia ubiegłego roku stało się jednak inaczej. Przemysław M. wrócił wówczas do domu z pracy i zaczął pić alkohol. Wieczorem wyszedł z pokoju i spotkał syna. To co działo się później, relacjonował śledczym Kamil M. Wyjaśnił, że ojciec groził, iż tym razem go zabije. Przewrócił 32-latka, przycisnął go własnym ciałem i zaczął dusić. Kamil M. nie miał siły by się oswobodzić. Przed oczami robiło mu się ciemno. Czuł, że traci przytomność. W dłoni nadal trzymał nóż, którym chwilę wcześniej próbował odpędzić ojca. Zaczął zadawać ciosy. Jeden trafił w plecy. Drugi w szyję ojca, przecinając mu tętnicę szyjną. Wtedy Przemysław M. przestał dusić syna. Usiadł na podłodze, a Kamil M. uciekł do swojego pokoju. Był tam do rana. Ranny ojciec bardzo szybko się wykrwawił.
- Wyjaśnienia Kamila M. należy uznać za wiarygodne. Szczerze opisał przebieg wydarzeń - ocenił sędzia Obłoza. - Obawiał się ojca, który wielokrotnie był agresywny i miał przewagę fizyczną. Z drugiej strony nie był dowodów, które wskazywałby, że to Kamil M. z premedytacją zaatakował ojca.
Podczas procesu ustalono, że nawet gdyby syn chciał pomóc rannemu ojcu, byłoby to bezskuteczne. Według biegłego, rozcięcie tętnicy było na tyle poważne, że Przemysław M. nie miał żadnych szans na przeżycie.
W sprawie oskarżona była również matka Kamila M. Kiedy rano odnalazła ciało męża, obmyła je z krwi. Zmyła również plamy krwi z podłogi i noża. Wyniosła również zakrwawione dywany. Dopiero wtedy zadzwoniła do lekarza. Powiedziała, że mąż się przewrócił, uderzył głową o piec i umarł. Joannę M. oskarżono później o zacieranie śladów i utrudnianie śledztwa. Sąd postanowił odstąpić od wymierzania jej kary. Wyrok nie jest prawomocny. Prokuratura nie zdecydowała jeszcze czy odwoła się od tego rozstrzygnięcia.