Na wyremontowanej ul. Św. Wawrzyńca w Karczmiskach pan Ernest miał wypadek. O trwałą utratę 5 procent zdrowia obwinia gminę.
Ulica Św. Wawrzyńca biegnie ostro pod górę. Niżej płynie rzeka Karczmianka, wyżej jest kościół i duży cmentarz parafialny. Wąską nitkę równego asfaltu położono w 2013 roku. Przy tej ulicy Mieszka Ernest Olszowy.
– Był styczeń 2017 roku. Wracałem ze służby. Podjechałem pod wjazd na podwórko, otworzyłem bramę. Było bardzo ślisko, jezdnię skuła 7–8-centymetrowa warstwa lodu. Kiedy ruszyłem, samochód wjechał w słupek ogrodzenia. Przy wysiadaniu stopa mi odjechała w czymś, co nazywa się odwodnieniem. Uderzyłem karkiem w próg auta. Ocknąłem się, kiedy była już policja. Mundurowy powiedział, że nie ukarze mnie mandatem, bo samochód uderzył w moje ogrodzenie – opowiada Ernest Olszowy.
Podczas upadku uszkodził kręgi szyjne, co skończyło 110 dniami zwolnienia lekarskiego i orzeczeniem o trwałej utracie 5 proc. zdrowia.
Ale to nie był koniec. – Po czterech dniach ten sam policjant przyjechał do mojego domu i powiedział, że musi mnie ukarać 100-złotowym mandatem za niedostosowanie prędkości do warunków jazdy. Mandatu nie przyjąłem, sprawa trafiła do sądu, który w efekcie przyznał mi rację. Policja nie odwołała się od wyroku – mówi Olszowy.
Erenst Olszowy zaczął drążyć sprawę. – Odkryłem, że remont tej drogi z 2013 roku wykonano bez pozwolenia budowlanego i bez wymaganej dokumentacji technicznej. Położono dywanik asfaltowy, zostawiając po każdej stronie po kilkanaście centymetrów starej nawierzchni w formie ścieku, odwodnienia. I właśnie to zagłębienie było przyczyną mojego zimowego wypadku.
O nieprawidłowościach poinformowałem nadzór budowlany w Opolu Lubelskim – mówi Olszowy.
Jego zdaniem ulica jest źle zbudowana. – Zimą wygląda jak tor bobslejowy. Z góry płynie woda, zamarza, ulica pokrywa się kilkucentymetrową warstwą lodu. Gmina posypuje to piachem, zamiast środkami chemicznymi. W styczniu i lutym firma komunalna nie odbiera od nas śmieci, bo już uszkodzili kilka ciężarówek – dodaje.
Po zgłoszeniu Olszowego nadzór budowlany przysłał na miejsce inspektorów. Orzekli, że wzdłuż drogi trzeba zbudować odwodnienie.
– Przyjechała kopareczka, coś tam pogrzebała, robotnicy sypnęli grysem do łatania dziur. Pierwszy deszcz zmył to wszystko, a nadzór stwierdził, że gmina nie wykonała zaleceń – mówi Olszowy.
Wójt nie poczuwa się do winy. – W 2103 roku robiliśmy drogę przy kościele. Ulica Św. Wawrzyńca była przewidziana do łatania. Jednak była w tak złym stanie, że wykonawca poradził, aby położyć nowy dywanik. Za te same pieniądze. Tak zrobiliśmy. Niestety pracownik gminy nie zgłosił tego zadania w odpowiednim trybie. Nikomu to jednak nie przeszkadzało, bo ludzie dostali nową drogę – mówi Janusz Goliszek, wójt gminy Karczmiska. – Po bokach zostawiliśmy odpływy ze starej nawierzchni, które do tej pory doskonale się sprawdzały. Po interwencji pana Olszowego musimy wykonać betonowe rynny po obu stronach drogi. Mamy na to czas do końca listopada. Tak brzmi zalecenie nadzoru budowlanego – dodaje wójt.
Wójt musi wykonać zalecenia, choć nie ma na to pieniędzy. Ernest Olszowy walczy, aby zimą gmina posypywała jego ulicę solą, bo nie chce ponownie wylądować na zwolnieniu lekarskim.