Zofia i Antoni Podniesińscy (fot. Marcin Skrzypek)
„Wiszący ogród” u zbiegu ulic Rymwida i Grażyny znają pokolenia lublinian. Co roku dbają o niego lokatorzy wychodzącego na ogród mieszkania. Robią to już od 60 lat. O swoim życiowym hobby opowiadają państwo Antoni i Zofia Podniesińscy.
• Skąd pomysł na uprawę roślin w tym miejscu?
– Kiedy się tutaj wprowadziliśmy, pierwsze trzy bloki były zaprojektowane w ten sposób, że każdy z nich mógł mieć ogródek. Od samego początku sadziliśmy w naszym ogrodzie kwiaty i krzewy ozdobne, które kwitły od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Zarówno wtedy, jak i teraz, znaleźć tu można kwiaty – przebiśniegi, tulipany, narcyze, astry, aksamitki, floksy, cynie oraz krzewy – róże (około 50 sztuk), rododendrony, azalie, wawrzyńce, powojniki różnego rodzaju, hortensje i milin amerykański.
Początkowo spółdzielnia zasadziła kwiaty w murku, niższym niż ten obecny, który miał specjalne żłobienie na ziemię. Była to jednorazowa akcja, dlatego w kolejnych latach sami zaczęliśmy je sadzić. Raz nawet założyciel tej spółdzielni, pan Stanisław Kukuryka, pierwszy prezes Lubelskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, powiedział, że nasze kwiaty to wizytówka osiedla. Uznaliśmy, że skoro to wizytówka, to musi być ładnie. Od tamtej pory co roku sadziliśmy rośliny, rozszerzaliśmy też nasz ogródek, a kiedy zabrakło miejsca, to musieliśmy "wyjść" na ulicę. Ludziom się to podobało, oglądali kwiaty z zaciekawieniem. Im więcej roślin uprawialiśmy, tym więcej możliwości się pojawiało, tak, że w końcu pozwolono nam poszerzyć ogród.
• Jakie gatunki pnączy państwo uprawiają?
– W ogrodzie rosną różne powojniki, piękne pnące róże porastające pergole, tumbergia, milin amerykański oraz jednoroczna kobea, która wspina się po ścianie budynku. Murek porośnięty jest trzmieliną, bluszczem pospolitym i wiciokrzewem, natomiast żywopłot otaczający ogródek to przede wszystkim winobluszcz, który pięknie przebarwia się jesienią.
• Czy dbanie o pnącza i pozostałe rośliny to ciężka praca?
– Tak, chociaż to zależy od gatunku pnącza. Na przykład powojniki są bardzo wymagające, w przeciwieństwie do winobluszczu, który radzi sobie sam i właściwie nie trzeba o niego dbać. Powojniki są pnączami kwitnącymi i w zależności od tego, czy są wielkokwiatowe czy drobnokwiatowe, wymagają innego przycinania na zimę. To wszystko trzeba samemu robić, samemu regulować. W ogrodzie przeważają kwiaty, do których uprawy potrzebne są nawozy, ziemia, kompost, co wymaga dużego nakładu nie tylko finansowego, ale również fizycznej pracy. Zarówno pnącza, jak i pozostałe rośliny wymagają opieki przez cały rok.
• Jaka jest państwa główna motywacja, aby uprawiać rośliny i o nie dbać?
– Po prostu kochamy rośliny, kochamy kwiaty. Każdy kwiatek to dla nas radość, cieszymy się, kiedy owady na nich żerują, przyglądamy się im z ciekawością. Cieszymy się kwiatami na balkonie, na murku i ogródkiem oraz tym, co w nim żyje.
• Jak wygląd pnączy zmienia się w ciągu roku?
– Pnącza zaczynają kwitnąć już wczesną wiosną i kwitną do późnej jesieni; w zeszłym roku kwitły aż do października, do pierwszych przymrozków. Bluszcz nie jest zbyt wymagający, nie gubi liści na zimę, cały czas jest zielony, nie potrzebuje ochrony przed mrozem i sam wspina się na murek, wczepia się w niego korzonkami. Trzmielina też jest zielona zimą, porasta murek, sama się w niego wczepia. Bardzo ładnie się prezentuje, ponieważ ma różne kolory – jest żółta, biała i zielona. Wiciokrzew i powojniki gubią liście na zimę. Jesienią trzeba je przycinać.
• Czy spotykacie się państwo z reakcjami i opiniami na temat ogrodu ze strony przechodniów, sąsiadów?
– Reakcje są różne, ale w znacznej większości pozytywne. Niedawno była taka sytuacja, gdzie szła mama z dwoma chłopcami, i kiedy nas zobaczyli, to wyciągnęli kciuki do góry, co znaczyło zapewne, że nasze kwiaty są "cool", a to przecież małe dzieci! Tacy mali, a potrafią dostrzec, docenić i to ich cieszy. A jak ich to cieszy, to i nas to cieszy. Innym razem przechodziły tędy dwie panie i jedna powiedziała do drugiej: "Patrz, jaki ładny ogródek", a druga odpowiedziała: „No, tak, ale na co to komu?” No, "na co to komu"! Niestety, czasami, jeśli nawet komuś podobają się nasze kwiaty, to nie potrafi tego uszanować. Kiedyś zasadziliśmy w ogródku piękne hortensje, rano wstajemy, a tam już ich nie ma; ktoś je powyrywał. I niestety, to nie jedyna taka sytuacja, zdarzają się one notorycznie.
• Niektórzy sądzą, że uprawa pnączy sprzyja wilgoci i przez to powstawaniu pleśni.
– Naszym zdaniem pnącza w niczym nie przeszkadzają. To nieprawda, że przez nie jest większa wilgoć. Kiedy pada deszcz, to murek porośnięty bluszczem jest suchy, bo wszystko spływa po liściach. Niektórzy mówią, że przez pnącza powstaje pleśń – to również nie jest prawda, pnącza wręcz absorbują wilgoć ze ściany, która później paruje z liści. To są mity, że pnącza komuś szkodzą. Co więcej, pnącza – te rosnące na murku i na pergolach – wygłuszają hałas powodowany przez przejeżdżające obok samochody oraz wyłapują spaliny i inne zanieczyszczenia z powietrza.