Właściciel domu opieki w Smoligowie odpowie za wyłudzenie z NFZ ponad 12 mln zł. Wraz z nim na ławie oskarżonych zasiądzie niemal cały personel placówki. Przestępczy proceder wyszedł na jaw przez przypadek.
Główny oskarżony to Tomasz T., właściciel ośrodka. Zdaniem śledczych cała grupa od 2005 do 2010 roku wyłudzała pieniądze z Narodowego Funduszu Zdrowia. Odbywało się to na niespotykaną dotąd skalę.
- Proceder polegał na fałszowaniu dokumentacji i potwierdzaniu w niej nieprawdy, co do stanu zdrowia poszczególnych pacjentów - wyjaśnia Romuald Sitarz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu. - Było to podstawą do otrzymywania większej niż należna refundacji z NFZ. W sumie prokurator zakwestionował rzetelność ocen wobec 185 pacjentów.
"Droga Życia” działała główne w oparciu o publiczne pieniądze. Zajmowała się starszymi, wymagającymi opieki pacjentami. Metoda na wyłudzenia była prosta. Każdy podopieczny oceniany był w tzw. skali Barthel. Liczy ona od 0 do 40 punków. Pacjent z 40 punktami, to osoba chodząca, która radzi sobie z codziennymi czynnościami. Z kolei pacjent "zerowy” oznacza osobę leżącą, cewnikowaną i karmioną przez sondę. Za takich podopiecznych NFZ płaci najwięcej. Zdaniem śledczych, personel placówki fałszował dokumentację w ten sposób, że z dnia na dzień pacjent z 40-punktami zamieniał się w "zerowego”.
Nielegalny proceder wyszedł na jaw przez przypadek.
- Podopieczny ośrodka dostał mandat za picie alkoholu w miejscu publicznym, przed sklepem - mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej policji. - W toku dalszych czynności okazało się, że zgodnie z dokumentacją medyczną człowiek ten powinien być obłożnie chory.
Tomasz T. i jego podwładni zostali zatrzymani rok temu. Właściciel ośrodka wyszedł z aresztu po wpłaceniu miliona złotych poręczenia. Śledczy ustalili, że wcześniej wyłudził z NFZ ponad 12 mln zł. Pieniądze inwestował w nieruchomości w tym ośrodek SPA. Lokował je również w funduszach inwestycyjnych i na lokatach bankowych. Śledczy zabezpieczyli majątek Tomasza T., wart 12 mln zł.
Właściciel placówki początkowo przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia. Później wszystko odwołał.
- Ostatecznie, kilkanaście podejrzanych osób przyznało się do zarzutów potwierdzając ustalenia śledztwa - dodaje Sitarz. - Złożyli wnioski o dobrowolne poddanie się karze.
Oskarżeni są pod dozorem policji. Mają zakaz opuszczania kraju. Grozi im od 8 do 10 lat więzienia oraz kary majątkowe.