Mimo rewelacyjnego wyniku Joanny Muchy (zdobyła więcej głosów niż przed 4 laty miał Janusz Palikot, ówczesny lider PO), wynik dla lubelskiej Platformy oznacza stratę jednego mandatu w porównaniu ze stanem posiadania w minionej kadencji. Tak przynajmniej wynika z naszych jeszcze nieoficjalnych obliczeń dla okręgu 6.
Od lidera listy trzeba wymagać więcej i lubelska Platforma w ramach powyborczych rozrachunków powinna powiedzieć sobie prosto w oczy, kto tak naprawdę powinien rządzić w regionie, być twarzą tej partii i lokomotywą. Bo i lider PO Stanisław Żmijan też nie ma powodów do zadowolenia, bo według mnie kampania PO w regionie miała charakter walki bratobójczej, kandydaci bardziej walczyli między sobą a nie z PiS, SLD czy kimkolwiek innym. Było dużo indywidualizmu, zabrakło drużyny.
Mandat, który powinien przypaść PO, wzięli ludzie Palikota. Mało tego – nieznana szerzej Zofia Popiołek miała lepszy wynik niż marszałek województwa Krzysztof Hetman (PSL) czy nawet wspomniana Gąsior-Marek. Drugim posłem Ruchu Palikota będzie Michał Kabaciński. Jak na debiutanta, Ruch Palikota może mówić o wielkim sukcesie. Z kolei PSL wziął to, co zawsze bierze, więc można tu mówić o status quo, z tą różnicą, że zamiast Mariana Starownika czy Henryka Smolarza będziemy mieć na Wiejskiej Hetmana Lubelskiego.
A na koniec o zwycięzcach, czyli PiS. Choć wynik krajowy to tak naprawdę klęska dla Jarosława Kaczyńskiego, to na Lubelszczyźnie bastion prawicy pozostał prawie nienaruszony. Marna pociecha, bo mimo 6 mandatów w okręgu lubelskim posłowie PiS będą w opozycji, i to kolejną kadencję.
"Polacy zasługują na więcej” – z takim hasłem szło do wyborów PiS. Parafrazując to hasło dodam, że Lubelszczyzna zasługuje na więcej. I mam nadzieję, że w ciągu 4 lat lubelscy posłowie to udowodnią.